Innowacyjne firmy w województwie podlaskim? Liderzy rynku? To niemożliwe - mówi stereotyp

Maryla Pawlak-Żalikowska
Podlaski Klaster Obróbki Metali od 2015 roku prezentuje należące do niego firmy pod wspólnym logo na krajowych i międzynarodowych targach, m.in. w Hanowerze. Zgodnie z zasadą – żeby grać globalnie, trzeba budować wspólną markę: od maszyn rolniczych po wiertarki i implanty ortopedyczne.
Podlaski Klaster Obróbki Metali od 2015 roku prezentuje należące do niego firmy pod wspólnym logo na krajowych i międzynarodowych targach, m.in. w Hanowerze. Zgodnie z zasadą – żeby grać globalnie, trzeba budować wspólną markę: od maszyn rolniczych po wiertarki i implanty ortopedyczne. fot.Klaster Obróbki Metali
To dowód, że nawet na takim zadupiu jak Narew może powstać produkt na miarę Europy – powiedział 13 lat temu Sergiusz Martyniuk, prezes Pronaru, odbierając już wtedy jedną z licznych nagród potwierdzających status lidera na europejskim rynku maszyn rolniczych kierowanej przez niego firmy. I można potraktować tę sentencję, jako kwintesencję postrzegania województwa podlaskiego: jeno tu bagna, puszcze, lud ciepły i otwarty, ale mocne, firmy? innowacje? rynkowi wyjadacze?... No niemożliwe!

Słownik języka polskiego beznamiętnie definiuje potoczne określenie zadupie jako małą miejscowość oddaloną do ośrodków kulturalnych i przemysłowych, do której trudno dojechać lub miejsce położone daleko od centrum miasta. Ale już tzw. internetowa nonsensopedia wyraźnie daje nam popalić oznajmiając, że „najwięcej zadupi w Polsce jest oczywiście we wschodniej jej części, co jest pozostałością po rosyjskim zaborze, jednak tak naprawdę rozsypane są po wszyściutkich województwach”.

Jeśli kogoś mierzi dosadność używanego tu słowa zadupie, przypomnę, że jego obecność w publicznej dyspucie potwierdziła choćby akcja dotycząca Bieszczad – z inicjatywy jednego z sanockich radnych nazwana została „Bieszczady to nie zadupie” i dotyczy rozpoczętej w ubiegłym roku batalii o lepszą komunikację w tym jakże pięknym regionie.

Długi cień Konopielki

Ale wracając na nasze podwórko... 13 lat minęło od czasu, gdy Sergiusz Martyniuk wytoczył felgi i traktory Pronaru przeciwko stereotypowi o przaśnym Podlasiu. Przez te lata termin ściana wschodnia zaczęliśmy z pełną premedytacją zastępować określeniem Makroregion Polski Wschodniej, żeby się odkleić od przenośni sugerujących, że tu już wrony zawracają.
Równolegle jednak Program Rozwój Polski Wschodniej zwrócił na nas jeszcze baczniejszą uwagę, jako na region, któremu trzeba pomagać.

Stereotyp, przez jaki nas postrzegano zwalał często z nóg. Andrzej Parafiniuk, prezes Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego, która od ponad 20 lat pracuje z przedsiębiorcami nie tylko w regionie i kraju mówi:

– W innych częściach Polski często się mówi o naszych przedsiębiorcach, że to specjaliści od „jednego strzału”, „geszefciarze”, którzy w ogóle nie myślą o długofalowej strategii i wieloletniej współpracy. Nasza gospodarka utożsamiana jest co najwyżej z handlem, często bazarowym, w otulinie zielonego lasu i czystego powietrza.

– Niestety wizerunek ten tworzony był przez lata licząc jeszcze od czasów zaborów, a krótkotrwały rozwój przemysłu w okresie międzywojennym, nie był w stanie tego zmienić – dodaje prezes PFRR. – O nakazowej gospodarce komunistycznej już nie wspomnę.

Adam Walicki, prezes Resursy Podlaskiej, współzałożyciel i członek zarządu Instytutu Badań i Analiz Vivade realizującego badania społeczne i gospodarcze, m.in. dotyczące rozwoju Polski Wschodniej, zwraca uwagę, że obraz Podlasia kształtowały takie produkcje, jak Konopielka, Daleko od Szosy czy bliżej patrząc, cała seria „U Pana Boga za...”. A także „Blondynka” czy „Słoiki”.
– I powstał z tego krajobraz sielsko-anielski czy z drugiej strony wizerunek losów młodych ludzi, którzy w Warszawie zaczynają swoje zawodowe życie. – I z braku doświadczeń są czasami ofiarami stołecznych reguł biznesowych – podpowiada Adam Walicki.

Mocne firmy? No niemożliwe!

Co się więc dziwić zdziwieniu Warszawy, gdy podlaskie firmy, zjednoczone w Klastrze Obróbki Metali, potrafiły za własne (a nie unijne) pieniądze wzmocnić swoją organizację i jej promocję na zagranicznych targach i stanąć u bram ministerstwa, żeby zgłosić pretendowanie do miana Krajowego Klastra Kluczowego.

Sebastian Rynkiewicz, koordynator KOM wiele razy wspominał, że twarde dane dotyczące skali eksportu, zatrudnienia czy przychód podlaskich firm, były przyjmowane przez warszawskich urzędników z niedowierzaniem: Skąd pan jest? Z Białegostoku? To niemożliwe.

– Nawet gdy słałem podpisane przecież maile z naszymi danymi, wracało do mnie pytanie, czy ta prezentacja na pewno jest z Białegostoku – uśmiecha się Sebastian Rynkiewicz. Dziś może to już być uśmiech satysfakcji, bo na osiem Krajowych Klastrów Kluczowych dwa są z woj. podlaskiego: KOM i Wschodni Klaster Budowlany, który też tu ma fundamenty, a prestiż na tyle wysoki, że wstępują do niego firmy z całej Polski. A również przebijał się przez mur stereotypów.

– Tymczasem liczba podlaskich firm, które eksportują na cały świat często większość swojej produkcji, świadczy o tym – podkreśla Andrzej Parafiniuk – że prowadzą biznes stabilny, świadomy i ułożony w wieloletniej perspektywie. Potrafią budować relacje z doświadczonymi partnerami zagranicznymi. Zasiadają w zarządach ogólnokrajowych branżowych stowarzyszeń i organizacji mając w nich istotny głos. A dostać się do tych gremiów można tylko przez odpowiednie doświadczenie i sukcesy biznesowe!

– Każde moje spotkanie z osobami z Warszawy, Monachium, Paryża czy Londynu to mozolna praca i odkrywanie naszych potencjałów – nie ukrywa Adam Walicki. – Uzupełniamy wtedy informacje o tym, gdzie jesteśmy i co tu jest. Jednak nawet moje wielce życzliwe spojrzenie na branżę mleczarską i na jej wielki potencjał nie likwiduje potrzeby zadania pytania: jak Mlekovita, Mlekpol, Piątnica czyli czołowe marki przemysłu mleczarskiego w Polsce i Europie, wpływają na wizerunek nowoczesnego woj. podlaskiego? Może tylko wzmacniają utrwalony już obraz regionu rolniczego?

– Denerwuję się jak słyszę stereotypy o naszej małej ojczyźnie i od razu przystępuję do jej obrony – mówi Katarzyna Rutkowska, prezes AC SA, polskiego lidera branży. – Często z satysfakcją obserwuję minę rozmówcy, gdy przedstawiam naszą firmę: że z branży motoryzacyjnej; że bez kompleksów przekracza granice i sprzedaje na cały świat, w tym do wozów policyjnych USA; że zatrudnia blisko 800 osób, a ponad 60 inżynierów we własnym Centrum Badawczo-Rozwojowym to wychowankowie Politechniki Białostockiej.

– Jeszcze większe wrażenie robimy jak zapraszamy do zwiedzenia firmy i pokazujemy nowoczesny park maszynowy i innowacyjne technologie – uśmiecha się Katarzyna Rutkowska. – Na niejednokrotnie wyrażane zdziwienie: Jak to? Na rolniczym Podlasiu, blisko granicy z Białorusią, bez dobrej infrastruktury transportowej? – odpowiadamy że „robimy swoje”, a siedziba spółki w tym regionie nie jest dla nas żadną przeszkodą.

Kosztowny stereotyp

Jak daleka jednak jeszcze droga przed nami w przełamywaniu stereotypów, świadczy choćby przykład podany przez Marka Siergieja, prezesa Promotechu. To firma od 30 lat istniejąca w Białymstoku. Zaopatruje dziś świat w unikalne w swej nowoczesności urządzenia elektromagnetyczne.

– Na własnej skórze odczuliśmy negatywne skutki stereotypowego postrzegania polskiej lub podlaskiej gospodarki przy wprowadzaniu do sprzedaży naszego sztandarowego produktu, czyli automatu do wycinania i ukosowania otworów pod ościeżnice i ich wspawania do segmentów wież wiatrowych MCM – opowiada Marek Siergiej. – Ludzie nie wierzyli, że firma z jakiegoś odległego kraju na wschodzie Europy, może rozwiązać problem, z którym nie potrafiły sobie poradzić światowe koncerny. Z takim postrzeganiem nas zetknęliśmy się podczas spotkań bardzo hermetycznej i specyficznej branży producentów wież wiatrowych, którzy bardzo ściśle kontrolują procesy produkcji. Musieliśmy bardzo intensywnie ich przekonywać i inwestować w wielokrotne pokazy, by doświadczalnie udowodnić, że jesteśmy w stanie wyprodukować takie maszyny.

Niestety, takie stereotypowe myślenie, funkcjonujące w gospodarce, nie tylko przeszkadza w prowadzeniu działalności, ale też sporo kosztuje – sprowadza problem z poziomu emocji na portfel prezes Promotechu. – Najtrudniej było z pierwszą maszyną, którą musieliśmy sprzedać praktycznie po kosztach po to, by przekonać do niej kontrahentów i zyskać punkt referencyjny. Teraz już mamy pewną markę, jesteśmy rozpoznawalni w branży, ale na początku było trudno.

To jednak za cicha jazda

– Nie dziwmy się odbiorowi poza regionem, skoro wielu jego mieszkańców ma znikomą wiedzę na temat naszych przedsiębiorstw, ich osiągnięć i liderów innowacji – zauważa Sebastian Rynkiewicz. – Po części wynika to z historii i doświadczeń firm, które zaczynały swoją działalność jeszcze w latach 80., funkcjonowały w nieprzyjaznym otoczeniu, gdzie warunki do prowadzenia biznesu były trudne, a najpraktyczniejszą zasadą „tisze jedziesz, dalsze budziesz”. Z naszych doświadczeń zagranicznych wynika natomiast, że generalnie Polacy są postrzegani jako indywidualiści, świetni w rozwiązywaniu najtrudniejszych problemów, ale nie skłonni do współpracy. Wielu specjalistów uważa to wręcz za istotny czynnik ograniczający nasz dalszy rozwój społeczny i gospodarczy.

- Gdybym miał szukać przyczyn tworzenia się negatywnych stereotypów o regionie, zacząłbym od informacji o gospodarce regionu, jakie otrzymują uczniowie w procesie kształcenia - sugeruje Adam Walicki, m.in. wiceprezes Fundacji Technotalenty promującej innowacyjne pomysły młodych Podlasian we współpracy z przedsiębiorstwami regionu. - Ciągle za słabo uczymy młodych ludzi być dumnymi mieszkańcami województwa podlaskiego. Gdy brakuje wiedzy, stereotyp tworzy się na przekazie przypadkowym.

– Zmiana wizerunku regionu wymaga zaangażowania wszystkich sił: od świata przedsiębiorców, przez władze samorządowe, aż po edukację – zgadza się Andrzej Parafiniuk. Fundacja, której jest prezesem, od kilku lat prowadzi akcje promujące przedsiębiorczość wśród młodych mieszkańców województwa i zachęcające ich do wiązania przyszłości z regionem. – To młodzież, bazując na dobrych wzorcach płynących z biznesu, może w przyszłości zmienić postrzeganie regionu! Tyle, że ta młodzież musi najpierw otrzymać odpowiedni poziom podmiotowości w społeczeństwie.

– Czas zacząć pokazywać rozwiązania techniczne AC, robotyzację w Malow, osiągnięcia Plum czy APS. Ile osób identyfikuje Danwood jako czołowego producenta domów drewnianych w Europie? – pyta Adam Walicki i nawiązuje do wątku zauważonego przez prezesa KOM. - Zasada „tisze jedziesz, dalsze budziesz” jest ważna, ale czy nie za mocno zakorzeniona w woj. podlaskim?

– Niewątpliwie jest wykorzystywana w ochronie przed konkurencją, ale z drugiej strony na pewno przeszkadza w zdobywaniu nowych klientów i kształtowaniu świadomości marki - ocenia Katarzyna Rutkowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Innowacyjne firmy w województwie podlaskim? Liderzy rynku? To niemożliwe - mówi stereotyp - Kurier Poranny

Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu