Kilkadziesiąt procent różnych podatków - trzeba zapłacić państwu od każdego wynagrodzenia brutto. Zdaniem Cezarego Kaźmierczaka, szefa Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, to jest właśnie główna przyczyna bezrobocia. Grożenie strajkami i burdy na ulicach nic nie pomogą.
"Praca w Polsce jest opodatkowana jak wódka" - pisze Kaźmierczak w liście do Piotra Dudy, szefa Solidarności.
Koszty pracy 2013. Nie umowom cywilno-prawnym? Będą na gębę
Kaźmierczak wypowiada się także m.in. na temat płacy minimalnej i umów cywilno-prawnych: "Damy radę, cokolwiek Pan jeszcze wymyśli. Ograniczymy przedsięwzięcia, wyjedziemy z nimi za granicę. Będziemy zatrudniać wyłącznie na działalność gospodarczą. Zmniejszymy zarobki do ręki dla pracowników. W ostateczności zaczniemy zatrudniać na szaro. To, że protestujemy przeciw "ozusowaniu" wszystkiego, w tym płacy minimalnej, wynika bardziej z lęku przed prowadzeniem firm w warunkach 30-procentowego bezrobocia."
Szef ZPP uważa też, że dzięki umowom cywilno-prawnym wiele osób ma jakąkolwiek pracę. Tymczasem po realizacji postulatów Piotra Dudy zostaną bez żadnej, a w najlepszym razie, zamiast cywilno-prawnych, otrzymają "umowy na gębę".
Urzędnik wywróci biznes do góry nogami
Niektóre fragmenty tego listu są oczywiście kontrowersyjne, ale nie sposób nie zgodzić się z autorem, że koszty pracy w Polsce są za wysokie.
Jak wczoraj obliczyliśmy, od każdej pensji brutto trzeba bowiem odliczyć ponad 50 procent różnych podatków.
(Infografika: Monika Wieczorkowska)
- Zgadzam się, że jest opodatkowana prawie jak wódka - uważa też znany ekonomista Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama, który od lat przekonuje, że w naszym kraju nie warto legalnie zatrudniać, bo wtedy firma natychmiast staje niewolnikiem ZUS i fiskusa: - Urzędnicy zrobią dokładnie wszystko, by każdy biznes wywrócić do góry nogami. Są w tym bardzo zdolni, bardziej niż w tym, w czym powinni. A jeśli nie oni, firmę i tak przygniotą koszty pracy.
Dodajmy, że w styczniu miesięczny ZUS dla jednoosobowej firmy, czyli tej najbiedniejszej, przekroczył 1000 zł.
Nie będzie płacy minimalnej, bo nie będzie pracy
Mirosław Ślachciak, prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Pracodawców i Przedsiębiorców, nie chce komentować listu Cezarego Kaźmierczaka: - Zgadzam się jednak z tym, że, jeśli państwu nie udaje się dołożyć kosztów z jednej strony, natychmiast próbuje z drugiej. Wnioskowane przez związkowców i Piotra Dudę podniesienie płacy minimalnej bez uzasadnienia ekonomicznego, to zguba dla przedsiębiorców. Wkrótce nie będą płacić najniższej krajowej pensji czy na zasadzie umów cywilno-prawnych, bo w ogóle przestaną zatrudniać. Praktyki dotyczące pensji minimalnej powinny być podobne, jakie obowiązują przy rozdawaniu dotacji unijnych. Warto uzależnić ich wysokość od sytuacji w konkretnym regionie, a są identyczne dla całego kraju. Mamy przecież bogatsze i biedniejsze województwa.
Ślachciak komentuje, że firmy, jak każdy, też chcą więcej zarabiać: - Jednak co z tego, jeśli "z pustego i Salomon nie naleje?" Znaleźliśmy się w zupełnie ślepym zaułku.
