W tej sytuacji brytyjska premier Theresa May już zapowiedziała, że jeszcze przed końcem tego miesiąca rozpocznie uruchamianie procedur związanych z wyjściem Wysp ze wspólnoty europejskiej, co dla wspomnianej armii imigrantów z krajów UE mieszkających i pracujących w Wielkiej Brytanii oznacza niepewny los, niepokój o swoje prawa i swój status po zakończeniu negocjacji związanych z Brexitem.
Niezagrożony jest tylko los tych, którzy nabyli już obywatelstwo brytyjskie, ci jednak, którzy od lat mieszkają i pracują w tym kraju, jednak tego obywatelstwa nie mają mogą teoretycznie oczekiwać najgorszego. Nawet tego, że po Brexicie przyjdzie im szukać nowego miejsca zamieszkania. Już dzisiaj jako potencjalny kraj dla Polaków zmuszonych do opuszczenia Wielkiej Brytanii wymienia się Niemcy.
Jeszcze do poniedziałku wieczorem wydawało się, że sprawy szły po myśli imigrantów, skoro poprawka Izby Lordów wzywała ministrów, by w ciągu trzech miesięcy od rozpoczęcia negocjacji przedstawili propozycje gwarantujące prawa ponad 3 mln imigrantów z krajów unijnych mieszkających na Wyspach, w tym Polaków. Ten pomysł jednak upadł.
Nie brakuje głosów, że imigranci staną się kartą przetargową Londynu w negocjacjach z Brukselą. Londyn zdaje sobie sprawę, że ponad dwa miliony obywateli brytyjskich mieszka w krajach Unii Europejskiej ( Francja, Włochy, Hiszpania i inne) i jeśli Wielka Brytania nie zagwarantuje odpowiednich praw mieszających u siebie imigrantom podobny los może spotkać obywateli brytyjskich mieszkających w Europie.