Mało kto chce pracować za ladą i kasą. A ile płacą w marketach?

Katarzyna Piojda
Wideo
od 16 lat
- Mogę pracować gdziekolwiek, byle nie jako sprzedawca - zarzekają się niektórzy bezrobotni. Ich słowa potwierdzają się w praktyce. Sklepy w regionie mają dziesiątki wakatów. A kandydatów brak.

Dzwonię w sprawie pracy, niby dla bezrobotnej siostry. Dyskont (dla niewtajemniczonych: mały market) w powiecie włocławskim szuka kasjera-sprzedawcy. Kandydat musi posiadać orzeczenie o niepełnosprawności. Mówię, że siostra ma, ale nie ma doświadczenia w handlu.

- Nie szkodzi. Kandydatowi, którego wybierzemy, gwarantujemy miesięczne szkolenie wprowadzające.

Dodaję, że książeczki sanepidowskiej siostra też nie posiada. I znowu słyszę, że nie szkodzi, bo pracodawca pomoże ją załatwić. Ważne, że siostra ma chęć pracować.

Market w bydgoskim Fordonie. Na jednym z działów pracują trzy osoby. Do niedawna było kilka więcej, ale gdy kierownik zwrócił dwóm paniom uwagę, rzuciły papierami i odeszły. Teraz trudno skompletować załogę. I strach zwrócić uwagę kolejnym pracownikom, bo też mogliby odejść.Lidl i polscy dostawcy. "Zaufaniu towarzysz wysoka jakość".

Podobne braki kadrowe występują w wielu dużych sklepach w Kujawsko-Pomorskiem. Jeszcze parę lat temu to pracodawca przebierał wśród chętnych. Teraz jest odwrotnie: coraz częściej pracownicy dyktują warunki zatrudnienia. Nastał rynek pracownika. - Jeszcze do niedawna wśród wielu pracodawców panowało przekonanie, że pracownik zawsze się znajdzie. W tej chwili tak nie jest i nawet najmniejszy ubytek w kadrze oznacza poważne problemy dla całej firmy - tłumaczy Anna Wicha, dyrektor generalna Adecco Poland.

W prawie wszystkich branżach są wakaty, ale handel należy do czołówki pod względem liczby wolnych miejsc. Niby tyle pracy czeka w handlu, a jednak prawie 9,5 tysiąca bezrobotnych, zarejestrowanych w urzędach pracy w regionie, wcześniej pracowało właśnie jako sprzedawcy. Tylko teraz w regionie jest około 100 ofert dla kasjerów i sprzedawców. W tym w samej Bydgoszczy - prawie 30. Nie chodzi tutaj jednak o brak kwalifikacji, ale o brak chęci.

Ludzie nie chcą pracować w handlu. I nie chcą pracować w dużych sklepach. - Aktualnie na terenie województwa kujawsko-pomorskiego (23 lokalizacje) mamy 20 ofert na stanowisko sprzedawca-kasjer, trzy na stanowisko pracownik sklepu oraz jedno dla stanowiska kasjer - informuje Kinga Jagiełło-Kulesza, dyrektor działu HR Makroregionu w Jeronimo Martins Polska, właściciela Biedronki.

Bezrobotnym z wykształceniem handlowym nie pasuje np. praca na zmiany, lokalizacja sklepu (kłopotliwe dojazdy), a przede wszystkim zarobki. Niektórzy (zwłaszcza ci, którzy mają troje i więcej dzieci) za „nicnierobienie” i siedzenie w domu dostają czasem więcej z zasiłków i 500 plus, niż gdyby poszli do pracy i harowali okrągły miesiąc.

Komentarze 6

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

K
Ktosiek
Gdyby sobota byla jedna w miesiacu pracujaca i niedziele byłyby wolne wszystkie to by sie chętnych znalazło do zawodu kasjer sprzedawca
B
Beata
No to niezle ,po studiach?To c o ma powiedzieć 44 latka po średnim,zwłaszcza że nie wolno zachorować?
O
Olo
Niech molochy typu polo-market (największe gówno) , leclerc , tesco , netto i itp. Zaczną płacić godziwe pieniądze to i chetni do pracy się znajdą , bo 1900 na rękę to ponizej godności.
G
Gość
Bdura mieszkam we wsch. Polsce nikt mnie nie chce do Lidla czy Biedry przyjąc bonie mam doswiadczenia a jestem po studiach bardzo wielu moich znajomych ma identyczny problem
f
followme

Jaka płaca, taka praca. ;)

g
gosc

Tylko naiwni pracodawcy wierzą, że będą mieli super pracowników, za 1600 zł na rękę. Codziennie są takie ogłoszenia, wymagania kosmiczne, wynagrodzenie najniższe. Czasy frajerów i niewolników się skończyły, a Ukraińce, wyjechali do Niemiec.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu