Zaczynał Pan pracę w Społem na stanowisku inspektora. Kiedy to było i na czym polegało?
- W 1975 roku. Zatrudniało mnie wtedy Przedsiębiorstwo Przemysłu Gastronomicznego. Już w kolejnym roku… na mocy Uchwały Rady Ministrów 102, zwanej popularnie uchwałą wicepremiera Pyki… PPG zostało włączone w struktury spółdzielczości Społem. Ja znalazłem się decyzją swoich przełożonych na stanowisku kierownika działu zaopatrzenia gastronomii. To była zupełnie inna bajka: przestałem sprawdzać rzetelność obsługi, zgodność potraw z recepturami, a zacząłem zdobywać produkty na te potrawy. Mięso, kaszę…
Słowo zdobywać ma tu chyba szczególne znaczenie, niemieszczące się w głowie osobom przyzwyczajonym dziś do obfitości towaru w sklepach.
- Nowe było dla mnie to, że do form gastronomii, którą znałem – restauracje, bary, kawiarnie - doszła ogromna liczba stołówek i bufetów przyzakładowych. W dodatku w zakładach tej miary co Uchwyty czy Fasty, gdzie wtedy pracowało parę tysięcy osób. To była wielkoprzemysłowa klasa robotnicza. Oni potrafili ostro wyrazić swoje zdanie, zwłaszcza w Uchwytach, gdzie zatrudnieni byli sami mężczyźni. Zaopatrzenie było więc wtedy wyzwaniem, żeby ci ciężko pracujący ludzie mieli dobrze zaopatrzone bufety.
Rozumiem, że podołał Pan temu wyzwaniu. Bo awansował, awansowal i… w 2010 - roku został prezesem PSS Społem Białystok, najmocniejszego Społem w Polsce.
- Do zarządu trafiłem jeszcze w 1982 roku, gdy był to jeszcze Oddział Wojewódzkiej Spółdzielni Spożywców Społem, a nie samodzielna jednostka. Razem z Krystyna Sosińską, późniejszą… przez lat 20… prezes PSS Społem Białystok, byliśmy namaszczani na swoje funkcji w komitecie partii. Ona została zastępcą dyrektora naczelnego ds. produkcji, a ja ds. gastronomi.
Paradoks dziejów: namaszczani w komitecie przeprowadzaliście firmę z sukcesem przez problemy wynikające ze zmiany ustroju politycznego i gospodarczego..Jak widział pan swoją rolę przejmując funkcję prezesa po odejściu prezes Sosińskiej na emeryturę?
- To było bardzo naturalne, bo pracując przez wiele lat wspólnie z prezes Sosińską i z drugim wiceprezesem Witoldem Radziszewskim, stanowiliśmy jedność. Team, w którym jeden bez drugiego nie potrafił funkcjonować. Decyzje nie były podejmowane jednoosobowo. Krystyna była przewodzącym liderem, wyznaczającym wizję, a Radziszewski i ja pracowaliśmy nad tym, jak ją urzeczywistnić. Nigdy między nami nie zgrzytało. To był wyjątkowo dobrany zespół. Dlatego tę trudną transformację przeszliśmy tak dobrze. Daliśmy z siebie, co tylko kto mógł i umiał.
Poza tym jeszcze zanim stało się to oficjalną informacją, Krystyna uprzedziła mnie, że zdecydowała się odejść na emeryturę., Nie obwiałem się wejść w tę nowa rolę, bo znalem całą firmę. Byłem przyzwyczajony do wspólnego rozważania priorytetów przedsiębiorstwa i wiedziałem, jak się one zazębiają. Został też z nami prezes Radziszewski, odpowiadający za produkcję, na którym można było zawsze polegać. A ja znałem detal i gastronomię, podstawowe działalności rzutujące na kondycję firmy.
Może właśnie z tej Pana genealogii zawodowej wynika fakt, że kształt i poziom gastronomii wyróżniają białostockie Społem nie tylko na mapie spółdzielczości w Polsce. Nigdzie nie ma tego rodzaju sieci barów z barami-drive na czele, jak w Białymstoku.
- Obserwowaliśmy przez lata, że bary dobrze sobie radzą w mieście, że ludzie nie mają czasu gotować i stołować się w domu, ale szukają dobrego jedzenia „jak u mamy”. Rozwinęliśmy więc ten koncept. Pretekst pojawił się, gdy Wiktor Grześ, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Zachęta zaproponował, żebyśmy wrócili do lokalu, w którym przed latu była nasza restauracja Słowiańska, a potem inny najemca. On chciał tam mieć rzetelnego płatnika czynszu, a ja widziałem potencjał w tej lokalizacji na dużym osiedlu. My odnowiliśmy ten lokal. Zachęta zaangażowała się w budowę parkingu, bez którego w dzisiejszych czasach nic by z tego nie wyszło. I teraz mamy świetnie prosperujący bar, ale był to też przykład naszej wzorcowej współpracy ze spółdzielniami mieszkaniowymi. Dobre relacje mamy ze wszystkimi. Bez tego nie byłoby naszych sukcesów w tym wymiarze, jakie mamy.
W 2016 roku PSS Społem Białystok miała przychód na poziomie 360 mln zł. To 11 mln zł do góry w stosunku do roku 2015. Na czym opieracie taką pozycję finansową?
- Jeszcze nigdy nie mieliśmy tak wysokiego przychodu. A w tym roku będzie jeszcze więcej. Mamy nowe źródła dochodu: powstały nowe sklepy przy ul. Boboli i Rzemieślniczej, uruchomiliśmy dwa nowe bary Hermes i Słowiański. Za chwilę przybędzie kolejny bar Tęcza i powiększony sklep przy ul. Zwycięstwa. Ale odnotowujemy też wzrost sprzedaży w obiektach już istniejących. Znaleźliśmy swoją niszę – to artykuły świeże… ryby, owoce, mięso, nabiał. Trudny towar, bo szybko się psujący. Ale nauczyliśmy się nim handlować. Nie wstydzę się powiedzieć, że najlepsze mięso jest dziś sprzedawane w sklepach Społem. Potrafimy się też dogadywać z producentami, żeby regionalne produkty były tu w dobrych cenach. Razem potrafimy dać ludziom atrakcyjną ofertę.
Co jest najtrudniejsze w podejmowaniu decyzji na takim szczeblu menedżerskim?
- No właśnie określenie, co jest najważniejsze. Jest bardzo dużo potrzeb inwestycyjnych. I najtrudniejsze jest wybranie, w jakiej kolejności je realizować w tak wielobranżowym przedsiębiorstwie jak nasze, gdzie mamy handel, gastronomią, produkcję, transport. Co wybrać jako pierwsze, żeby profity płynące z tej właśnie inwestycji, przeznaczyć na inny segment. Wtedy waśnie najważniejsza jest owa praca zespołowa, możliwość rozmowy z zastępcami, siadanie do stołu, wyliczenia, różnice zdań. Jesteśmy w firmie wszyscy razem, ale interesy poszczególnych branż są partykularne. A nie można ominąć inwestowania, bo bez tego nie ma rozwoju. Wszystko się zmienia na rynku od technologii po gusta konsumentów. Trzeba ciągle za trendem nadążać lub go wyprzedzać. I to biegiem. Czasem marzę o nudnych czasach. Ale nigdy nie były mi dane i pewnie nigdy nie będą.
Menedżer Roku
W tym roku do tego tytułu nominowani zostali:
[lista]
- Bożena Datczuk, Tobo Datczuk , Kuriany p. Białymstokiem (meble biurowe),
- Mieczysław Dąbrowski, PSS Społem Białystok (handel, gastronomia, produkcja),
- Wojciech Faszczewski, Pepees, Łomża (przetwórstwo ziemniaków),
- Jarosław Jurak, Danwood, Bielsk Podlaski (produkcja domów drewnianych, szkieletowych, prefabrykowanych),
- Sergiusz Martyniuk, Pronar, Narew (produkcja maszyn rolniczych i komunalnych),
- Stanisław Najda, Sonarol, Jedwabne k. Łomży (profile okienne, styropian, maszyny rolnicze),
- Maciej Szumski, Plum, Ignatki k. Białegostoku (automatyka przemysłowa),
- Sławomir Zubrycki, PPU Palisander (systemy szalunkowe).

