Utopimy ogromne publiczne pieniądze na lotnisku, które nie ma i nie będzie mieć ekonomicznego sensu – ostrzegają eksperci branży lotniczej. Ich zdaniem w dyskusji o rozwoju lotnisk obsługujących centralną Polskę, w tym Warszawę i Mazowsze, trzeba się wreszcie oderwać od żarliwych sporów politycznych i spojrzeć na fakty, liczby, czystą ekonomię. A ta przemawia na korzyść tandemu Okęcie-Radom, przeciwko Modlinowi.
- W pełni rozumiem, że kierowane przez pana marszałka Adama Struzika województwo mazowieckie chce się rozwijać i naturalnym kołem zamachowym tegoż rozwoju wydaje się wszystkim regionalne lotnisko. Ale Modlin nigdy nie spełni takiej roli – przekonuje dr Artur Bartoszewicz, ekspert ze Szkoły Głównej Handlowej. Jego zdaniem inwestowanie kolejnych publicznych środków w podwarszawskie lotnisko nie ma sensu.
- Przypuszczam, że władze regionu domyślają się tego, albo nawet to wiedzą, bo jakoś nikt nie chce tam zainwestować własnych, prywatnych pieniędzy – dodaje dr Bartoszewicz.
Ireneusz Kołodziej, wicedyrektor w firmie ARUP, która na zlecenie Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze” (PPL) przygotowała raport na temat rozwoju lotnictwa cywilnego w centralnej Polsce, przypomina, że sam zarząd Mazowieckiego Portu Lotniczego Warszawa – Modlin (MPL) i zarząd spółki informuje od miesięcy o groźbie utraty płynności finansowej. Aby regulować na bieżąco swe zobowiązania i w miarę normalnie funkcjonować, MPL potrzebuje kolejnych, wielomilionowych, transz publicznego wsparcia.
Wielce zadowolony Ryanair
- Od zarania, z wyjątkiem jednego tylko roku (2015), Modlin notuje straty. W 2017 r. przekroczyły one 3 mln zł, w zeszłym roku 3,4 mln zł. Nie ma więc za co wykupywać wyemitowanych kilka lat temu obligacji; ze 150 mln zł pożyczonych pieniędzy do spłaty zostało ponad 90 mln. Najpewniej obligacje te będzie musiał wykupić samorząd Mazowsza, który jest gwarantem spłaty – opisuje ekspert. Co gorsza, w jego opinii, wszystko działa przeciwko Modlinowi i finansowa sytuacja tego portu w przewidywalnym czasie się nie poprawi. A to oznacza groźbę utopienia tam olbrzymich publicznych pieniędzy.