Jak wskazują eksperci, branża motoryzacyjna zaczęła konkurować o chipy niezbędne do działania inteligentnych podzespołów aut z branżą elektroniczną. Najpierw pandemia zdusiła popyt na nowe samochody, a gdy zaczął on wracać do dawnych rozmiarów, okazało się, że dużo więcej chipów niż dotąd zamówili już producenci laptopów, telefonów czy konsoli do gier. W efekcie z braku elektronicznych komponentów na nowy samochód trzeba obecnie czekać przynajmniej pół roku.
Sytuację skomplikowały awarie i przestoje w fabrykach półprzewodników jak też fakt, że większość z nich produkowana jest w Azji Wschodniej, a wymianę handlową z tym regionem dotknął kryzys logistyczny. Pandemia mocno nadwyrężyła też globalne łańcuchy dostaw i pośrednio przyczyniła się do ostatnich dużych wzrostów cen energii i surowców.
- Można mówić o splocie złych okoliczności, który nastąpił akurat wtedy, kiedy tradycyjnie kupujemy najwięcej przed zbliżającymi się świętami. Przed takimi zdarzeniami już pół wieku temu ostrzegali futurolodzy, mówiąc, że kiedyś zabraknie nam surowców. I choć mieli na myśli głównie ropę naftową, to także niedobór kilku rzadkich metali i powstających z nich komponentów zagraża produkcji urządzeń, które są nam niezbędne do komunikacji - zauważa Janne Korpela, country manager Swappie.
Jak podaje firma analityczna Catalys, globalnie sprzedaż smartfonów spadła w trzecim kwartale o 6 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. Nie z powodu braku popytu na te urządzenia, a przez trudności w zaopatrzeniu ich producentów w niezbędne komponenty. Pojawiają się obawy, że nachodzące Dzień Singla w Chinach (11 listopada), Black Friday i Cyber Monday na Zachodzie (26 i 29 listopada), podczas których elektroniczne gadżety tradycyjnie są jednymi z najchętniej kupowanych produktów, mogą dosłownie wyczyścić z nich magazyny. Eksperci nie przewidują poprawy sytuacji przynajmniej do połowy 2022 r.
