Pierwszy problem to zbyt niski poziom inwestycji; po 6. miesiącach były one niższe o 3,6 proc. w stosunku do 1. półrocza 2015r., a w samym 2. kwartale br. o prawie 5 proc. Drugi - to szybko rosnące spożycie publiczne, czyli wartość wyrobów i usług nierynkowych przekazywanych gospodarstwom domowym nieodpłatnie (ochrona zdrowia, opieka społeczna, edukacja, kultura, kultura, sport) oraz wartość wyrobów i usług nierynkowych, które nie posiadają konkretnych indywidualnych odbiorców (administracja państwowa, obrona zewnętrzna i bezpieczeństwo wewnętrzne, działalność naukowo-badawcza). W ciągu 6. miesięcy ich wartość realna wzrosła o 4,4 proc.
Jesteśmy w piątce krajów UE o najwyższym wzroście gospodarczym. A jednak jest się czym niepokoić. Nie dynamiką, bo 3,1 proc. wzrostu PKB to dobry wynik, ale strukturą tego wzrostu. Gospodarka rośnie, ale prawie cały wzrost daje spożycie – indywidualne i zbiorowe. Przyczynia się do niego także wzrost zapasów, co raczej nie rokuje dobrze.
Wzrost gospodarczy budowany na konsumpcji i zapasach nie jest trwały. Bez inwestycji nie mamy szans na utrzymanie dynamiki PKB na poziomie ponad 3 proc. Bez wzrostu gospodarczego powyżej 3 proc. zaczniemy mieć problemy z rynkiem pracy i na rynku pracy. Te problemy będą przekładać się na konsumpcję gospodarstw domowych, która dzisiaj jest główną siłą wzrostu PKB.