Ceny paliw rosną w szybkim tempie
Na wieść o ataku Rosji na Ukrainę tysiące kierowców ruszyło na stacje tankować do pełna. Niektórzy sprzedawcy postanowili wykorzystać sytuację i podnieśli ceny do 8 zł. Dzisiaj już takie ceny nie dziwią, a minęły ledwie niecałe dwa tygodnie.
Ceny podwyższają wszyscy - właściciele małych stacji, zagraniczne koncerny i nasze narodowe. Średnia cena diesla to już 7 zł i więcej, a są stacje gdzie kosztuje już 8 zł. O kilkadziesiąt groszy tańsza jest benzyna.
O tym, że na stacjach będzie drogo, świadczą hurtowe ceny paliw. Diesel w hurcie kosztuje już 7200 zł za metr sześc., a benzyna 6500 zł, co oznacza podwyżkę o 500-600 zł. Niedługo efekt zobaczymy na stacjach.
Powodem wzrostu cen jest wojna w Ukrainie
Za gigantyczne podwyżki odpowiedzialna jest wojna w Ukrainie. Świat boi się o dostawy surowca oraz konsekwencje konfliktu dla światowej gospodarki. Ceny ropy dzisiaj na światowych giełdach wzrosły do prawie 1300 dolarów na baryłkę. W dodatku USA są coraz bliżej uchwalenia embarga na import rosyjskiej ropy. To jeszcze podbije jej ceny. UE się nad tym zastanawia, ale raczej embarga nie wprowadzi. Tymczasem Kyodo News, japońska agencja prasowa, podała, że Japonia prowadzi rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi i krajami europejskimi na temat ewentualnego zakazu importu rosyjskiej ropy.
Świat szuka ratunku w uwolnieniu rezerw surowca, ale to przyniesie krótkotrwały efekt. Szansą na wyhamowanie wzrostów byłoby zniesienie embarga na eksport dla Wenezueli i Iranu. Rozmowy trwają.
W najbliższym czasie notowania ropy mogą skoczyć do 150 dolarów. Niektórzy analitycy rynkowi i banki w swoich prognozach mówią o nawet 200 dolarach.
Ropa naftowa po 150 dolarów za baryłkę przy obecnym kursie dolara na poziomie 4,5-4,6 zł oznacza, że ceny na stacjach mogą skoczyć do poziomu 8 zł. Nie maksymalne, a średnie ceny. Jeśli dolar będzie się nadal umacniał i zbliży się do poziomu 5 zł, ceny rzędu 9 zł za litr są bardzo prawdopodobne.
