Rządząca dotychczas samodzielnie Wielką Brytanią Partia Konserwatywna premier Theresy May zwyciężyła we wczorajszych przyspieszonych wyborach parlamentarnych, ale straciła większość, wynika z wciąż jeszcze niepełnych, ale bardzo prawdopodobnych wyników wyborów.
Tym samym, na przestrzeni ostatnich dwóch lat, Brytyjczycy kolejny raz źle wybrali. Pierwszy raz uczynili to w wyborach parlamentarnych w 2015 roku, które otworzyły Partii Konserwatywnej i ówczesnemu premierowi Davidowi Cameronowi drzwi do rozpisania referendum ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Drugi raz, gdy w zeszłorocznym referendum opowiedzieli się oni za brexitem. I trzeci raz teraz.
W konsekwencji wyborów będziemy mieli do czynienia z tzw. zawieszonym parlamentem, gdzie wprawdzie torysi wygrali wybory, ale nie mają żadnej zdolności koalicyjnej, natomiast pozostałe partie też nie są w stanie stworzyć rządu i stabilnej większości w parlamencie.
Dla Wielkiej Brytanii obecna polityczna rzeczywistość jest najgorszym z możliwych scenariuszy. Na tę chwilę nie wiadomo, kto będzie rządził na Wyspach, kto będzie premierem, a przede wszystkim kto będzie negocjował zainicjowany już proces wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii.
Po wyborach, przed wyborami
I to właśnie to ostatnie, razem z utrzymującą się polityczną niepewnością (prędzej czy później na Wyspach odbędą się kolejne przedterminowe wybory), najbardziej przeraża inwestorów. Brexit stał się faktem. Rząd w Londynie ma 2 lata na ustalenie jego warunków. Tymczasem teraz wybór nie jest już między miękkim a twardym brexitem, ale można się obawiać, że nic nie uda się wynegocjować.