Polska gospodarka najbardziej potrzebuje reformy… edukacji - ocenia prof. Witold Orłowski, Główny Ekonomista PwC

Maryla Pawlak-Żalikowska
Dobrze, że koniunktura jest dobra; źle, że jej nie wykorzystaliśmy jak należy. Rząd może sobie zadawać pytania, dlaczego tak się stało i czy sam się do tego stanu nie przyczynił, bo w gruncie rzeczy owa sytuacja wynika z niskiego zaufania przedsiębiorców do sytuacji gospodarczej i wpływa też na to polityka - ocenia profesor Witold Orłowski, Główny Ekonomista firmy doradczej PwC, która była partnerem tegorocznej edycji Podlaskiej Złotej Setki Przedsiębiorstw Kuriera Porannego. - Za rok, dwa będziemy pewnie mieli wolniejsze tempo wzrostu; niedoinwestowana gospodarka będzie miała trudniej, żeby przystosować się do zmian. Ale to nie oznacza, że grozi nam jakaś katastrofa gospodarcza.

Trzeba poczekać, aż zobaczymy praktykę tych działań – odpowiedział mi Pan Profesor w ubiegłym roku, gdy zapytałam o przewidywane skutki wprowadzenia Konstytucji dla biznesu czy split paymentu. Jedno i drugie już działa. Wracam więc z pytaniem.
- Praktyka pokazała, że warto było wprowadzić te zmiany. To nie jest oczywiście żadne cudowne rozwiązanie problemów Polski, ale okazało się, że wdrożenie lub wdrażanie, bo ten proces trwa, pewnych narzędzi od lat przygotowywanych, przyniosło dobre skutki. I warto się zastanawiać nad wszystkim, co powoduje zwiększenie ściągalności podatków.

Czytaj też: Podlaska Złota Setka Przedsiębiorstw. Poznaj wyniki największych firm regionu

Część przedsiębiorców uważa, że to skandal, że państwo robi to skutecznie, ale prawda jest taka, że uczciwi przedsiębiorcy podatki płacą i nie ma powodu, dla którego ci nieuczciwi mieliby uzyskiwać nad nimi przewagę konkurencyjną nie płacąc. Zgodnie z zasadą równego traktowania wszystkich uczestników życia gospodarczego, ściągalność VAT powinna być regułą. I powinna być bardzo serio traktowana przez rząd. Któremu trzeba w tym miejscu pogratulować.

Może biznes ma trochę więcej kłopotów z tego powodu, pewne możliwości zniknęły np. obracania pieniędzmi, które powinny być przekazane na VAT. Teraz przez stworzenie osobnego konta jest to ograniczone. Ale moim zdaniem zasada skutecznego ściągania podatku z wszystkich jest bardzo ważna i wbrew pozorom jest to w interesie wszystkich nas.

A widzi Pan jeszcze jakieś nowe mechanizmy, które wpływają na pobudzenie przedsiębiorczości? Takie, które były oczekiwane od lat?
- Moim zdaniem rząd stara się podejmować decyzje wpływające na upraszczanie systemu. Liczą się nawet te proste rzeczy, mające znaczenie dla małych przedsiębiorstw. Na przykład fakt to, że zamiast kilku wpłat na ZUS jest obecnie tylko jedna i w dodatku idąca bezpośrednio na rachunek przynależny danemu przedsiębiorcy, co zmniejsza ryzyko perturbacji.

Faktem jest, że rząd nie był w stanie zaoferować żadnej obniżki podatku przedsiębiorcom, ale jest to dość oczywiste, skoro rząd realizuje w tym samym czasie duży program wzrostu wydatków socjalnych.

Wprowadzenie tzw. małego ZUS-u jest przedstawiane jako ten ukłon w stronę ulżenia przedsiębiorcom, ale nie obejmuje on jednak zbyt wielkiej ich liczby.
- Niemniej ja bym nie lekceważył małego ZUS-u. Dla pewnej grupy firm, głównie tych zaczynających działalność, jest to wyraźnie odczuwalna rzecz. Nazywanie tego obniżką podatków jest oczywiście gruba przesada, ale jest to ewidentnie jeden z elementów wspierania startu małych przedsiębiorstw działających w trudnym, wiejskim terenie, gdzie sprawa zapłacenia nawet 100 złotych więcej ZUS-owi jest sporym wysiłkiem i może decydować czy ktoś kontynuuje działalność..

… czy poszerza grono bezrobotnych.
- Bezrobocie to może nie jest już w tej chwili specjalnym problemem. Jednak mimo wszystko ono już w Polsce zanika. Zwłaszcza na obszarach zurbanizowanych. Tam jest raczej problem nadmiaru popytu na pracę.

Dlatego dziś ludzie częściej mają innego rodzaju problem: czy prowadzić własną małą firmę, czy jednak poszukać zatrudnienia, o które wszędzie jest coraz łatwiej, a w niektórych miejscach widać wręcz polowanie na pracowników.

Wszyscy się zgadzamy, że wolelibyśmy, aby jak najwięcej ludzi w Polsce jednak było tymi aktywnymi uczestnikami gospodarki, czyli nie tylko czekali na miejsca pracy tworzone przez innych, ale i sami je tworzyli przynajmniej dla siebie i najbliższych.

Czyli dobrze by było, żeby powstawały i rozwijały się małe firmy – chciałby tego i rząd, i ekonomiści. Z tego punktu widzenia ów mały ZUS, o którym mówiliśmy, jest ważny, choć nie jest narzędziem obniżania podatków. To raczej element promocji przedsiębiorczości.

Coraz częściej w rozmowach z przedsiębiorcami, z samorządowcami pojawia się wątek, że trzeba się przygotować na – różnie to jest określane – lata chude? kryzys? Czy Pan podziela ten pogląd i gdzie by Pan widział zarzewie takiej zmiany?
- Gospodarka rynkowa rozwija się w sposób cykliczny. I wiadomo, że po okresie przyspieszonego wzrostu następuje spowolnienie. Zaklinanie rzeczywistości i twierdzenie, że u nas będzie tak dobrze jak w tej chwili, że będzie dobra koniunktura, byłoby oszukiwaniem się. Wiadomo, że gospodarka spowolni.

Stanie się to z dwóch powodów. Po pierwsze jesteśmy gospodarką bardzo zależną od tego, co się dzieje na świecie, zwłaszcza w UE. Wystarczy, że tam ta niezła koniunktura spowolni, żeby nam przyhamował wzrost gospodarczy. A drugi problem polega na tym, że mamy dosyć niezdrową strukturę wzrostu gospodarczego – nie udało się wykorzystać okresu boomu dla wyraźnego zwiększenia inwestycji. A to one końcowo decydują o modernizacji gospodarki i o tym, czy jest w stanie konkurować z innymi na dłuższa metę.
Bo naszą obecną koniunkturę ciągnie przede wszystkim zbiorowa konsumpcja?
- Tak. A relację inwestycji do PKB mamy najmniejszą od 23 lat. I to jest ogromny problem, do którego rządzący wolą się nie przyznawać. Wiadomo, że na dłuższą metę zapłacimy za to jakąś cenę. Bo okresy dobrej koniunktury powinny być czasem, gdy firmy gwałtownie inwestują i to pozwala im zwiększać konkurencyjność w dłuższej perspektywie. U nas, przede wszystkim na skutek nastrojów panujących wśród przedsiębiorców, w czasie boomu inwestycje nie wzrosły a w czasie spowolnienia raczej szans na nie też nie będzie.

Polska, podobnie jak reszta świata, stoi u progu ogromnej zmiany. Przede wszystkim technologicznej. I nasze firmy muszą intensywniej inwestować. Obecna koniunktura została przez wszystkich odnotowana z przyjemnością, bo bezrobocie zanikł w ciągu ostatnich kilku lat, nie tylko dwóch, na rynku konsumpcyjnym jest dobrze. Ale z punktu widzenia dłuższego okresu dobrze nie jest i zapłacimy za to niższą stopa wzrostu i wyższą inflacją.

To daje nam mieszany obraz: dobrze, że koniunktura jest dobra; źle, że jej nie wykorzystaliśmy jak należy. Rząd może sobie zadawać pytania, dlaczego tak się stało i czy sam się do tego stanu nie przyczynił, bo w gruncie rzeczy owa sytuacja wynika z niskiego zaufania przedsiębiorców do sytuacji gospodarczej i wpływa też na to polityka. Za rok, dwa będziemy pewnie mieli wolniejsze tempo wzrostu; niedoinwestowana gospodarka będzie miała trudniej, żeby przystosować się do zmian. Ale to nie oznacza, że grozi nam jakaś katastrofa gospodarcza.

A'propos niewykorzystanych szans. W ostatnich dniach ukazała się Pana książka ''Inna Polska? 1918–2018: alternatywne scenariusze naszej historii''. Pada w niej m.in. takie Pana stwierdzenie, że gdybyśmy konsekwentnie prowadzili mądrą, odpowiedzialną, sprzyjającą rozwojowi politykę gospodarczą, to w ciągu 25-30 lat moglibyśmy dogonić bogate kraje Europy; że nigdy w historii nie byliśmy tak blisko tego celu. Jaka to jest ta odpowiedzialna, sprzyjająca rozwojowi polityka?
- Raz na jakiś czas zdarza mi się napisać książkę bardziej refleksyjną, widzącą te elementy rozwoju kraju w szerszym zakresie, społeczno-polityczno-historycznym, nie tylko gospodarczym. Tu pretekstem była historia ostatnich stu lat Polski.

I rzeczywiście faktem jest, że w ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat udało się nam bardzo zmniejszyć dystans w stosunku do Europy Zachodniej. Ale trzeba sobie zdawać sprawę, że w takich pogoniach czasem te ostatnie metry są najtrudniejsze do pokonania. I zmniejszenie dystansu np. w stosunku do Niemiec może być dużo prostszą sprawą niż ich dogonienie. Głębsza refleksja każe porównać Niemcy z Polską: działanie firm w obu krajach, technologie tu stosowane, stabilność świata polityki, prawa, sprawność działania instytucji. Pierwsze co się nasuwa, żeby dogonić tom wszystkie te elementy układanki muszą być porównywalnej jakości.

Wszystkie. To jest słowo-klucz.
- Tak jest. Chociaż był czas, gdy wskazywano na kwitnące Włochy i mówiono, że one dowodzą, że nie trzeba mieć sprawnego państwa, sprawnych instytucji, aby znakomicie się rozwijać. Tak się działo na Półwyspie Apenińskim gdzieś do końca lat 80., kiedy Włochy jednak zatrzymały się w rozwoju i obecnie w szybki sposób zmniejsza się dystans dzielący je od Polski.

Są postrachem Europy. Miejscem, które się wskazuje jako możliwe źródło jej destabilizacji gospodarczej.
- I nie wiadomo czy kryzys tam nie będzie jeszcze głębszy, mimo że naprawdę 25 lat temu wydawały się rajem dla Polski nieosiągalnym. Niewyobrażalne było zbliżenie się do ich poziomu rozwoju. I cały czas mają gospodarkę i firmy sprawne, ale brakuje sprawnego działania elementu, jakim jest państwo.

Czy więc Polska dogoni Niemcy? Przyjrzyjmy się naszym firmom, technologii, instytucjom państwowym i prawu i odpowiedzmy na pytanie, co zrobić, aby były one porównywalnej jakości do niemieckich. Nie takie same oczywiście, bo jesteśmy inni i potrzebujemy innych bodźców i motywacji.

Bardzo często moja odpowiedź, na pytanie co robić, rozczarowuje dziennikarzy liczących, że powiem: Wprowadzić podatek liniowy. A ja mówię, że najbardziej fundamentalna rzeczą, jaka jest potrzebna Polsce jest … reforma edukacji.

Czyli zmiany w naszych głowach.
- Przy czym nie chodzi o to, że jesteśmy głupsi od Niemców. Nie, ale oni mają pewną cechę, która w gospodarce współczesnej jest niewiarygodnie przydatna.

Mają ją też Amerykanie, mają Japończycy, Koreańczycy. To umiejętność współpracy mimo rywalizacji.

Amerykanie przecież rywalizują we wszystkim, ale umieją nawiązać współpracę. Tworzyć wielkie firmy w oparciu o współdziałanie ludzi. A my jesteśmy dumni z naszego indywidualizmu, ale to też naprawdę oznacza również, że w Polsce jest bardzo trudno o poczucie wspólnego interesu, o współdziałanie w tworzeniu całej gospodarki. To jest postawa, którą można kształtować przez system edukacyjny, ale trzeba to robić od przedszkola.

Niemniej muszę przyznać, że coraz częściej w rozmowach z czołowymi menedżerami firm widać ich prawdziwe zrozumienia dla roli zespołu; wychodzą poza sztampowe kiedyś frazesy o tym, że „człowiek jest najważniejszy”.
- Faktycznie: pięć, dziesięć lat temu menedżerowie to mówili, ale wyłącznie jako frazes. Było wiadomo, że poprawne politycznie jest twierdzenie, że ludzie są ważni, ale w działaniach firm nie znajdowało to odbicia. Pracownicy byli traktowani, jako te zasoby, które można było w każdej chwili wymienić na inne.

Teraz w zmianie takiego podejścia pomaga nam niewątpliwie fakt, że zanika w Polsce bezrobocie i pracodawcy przestają mieć komfort dowolnego przebierania w kolejkach osób stojących po oferty pracy. Nie mogą już tak lekką ręką wyrzucać ludzi, żeby sobie za chwile wybrać innych na to miejsce.

Ale poza tym polskie firmy stykają się po prostu z barierą rozwoju – nadchodzi moment, gdy to właśnie współpraca między przedsiębiorstwami i wewnątrz nich jest niezbędna. W małej firmie szef jest w stanie wszystko kontrolować, ale żeby Polska dogoniła Niemcy, muszą powstawać wielkie, ekspansywne, globalne firmy. One muszą bazować na wysokim kapitale ludzkim i umiejętności pracy grupowej ludzi.

Ja często stykam się z uwagami przedsiębiorców, że dla nich największym bólem jest brak umiejętności pracy grupowej ludzi i to nawet na poziomie zarządów. Nie jest łatwo to zmienić, jeśli nie są ludzie w tym kierunku wyedukowani od podstaw i dlatego mówię, że najbardziej fundamentalna zmiana potrzebna w Polsce to jest zmiana systemu edukacyjnego.

Oczywiście to nie starczy. Potrzebne są dobre warunki dla przedsiębiorczości, dla firm, stabilność prawa i sprawność państwa, które owszem zbiera podatki, ale robi to tak, że biznes nie cierpi z tego powodu, tylko widzi w tym własny interes i wierzy, że państwo zebranych pieniędzy nie będzie wyrzucać w błoto, tylko będą one zaspokajały nasze potrzeby. Musi zadziałać wszystko, żeby zbudować bogatą gospodarkę.

Polska gospodarka najbardziej potrzebuje reformy… edukacji - ocenia prof. Witold Orłowski, Główny Ekonomista PwC

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu