Groźba padła z ust Dmitrija Miedwiediewa, prezydenta Rosji w latach 2008–2012. Powiedział on, że jeśli porażka militarna doprowadzi do powrotu do granic z 1991 r., czyli upadku Związku Radzieckiego, Moskwa rozpęta armagedon.
Grozi totalną wojną
Próby powrotu Rosji do granic z 1991 r. spowodują wybuch wojny globalnej z krajami zachodnimi z wykorzystaniem całego arsenału naszego państwa, dodał.
Rakiety z głowicami nuklearnymi uderzyłyby także „we wszystkie inne piękne miejsca historyczne, które od dawna są celami naszej najgroźniejszej broni”, groził Miedwiewiew.
Dodał: Czy będziemy mieli odwagę to zrobić, jeśli stawką będzie zniknięcie tysiącletniego kraju, naszej wielkiej ojczyzny, a ofiary ponoszone przez naród rosyjski na przestrzeni wieków pójdą na marne?. Odpowiedź jest oczywista.
Zasugerował, że Kijów i Zachód powinny pozwolić Putinowi na posiadanie tych kawałków Ukrainy, które uważa za Rosję.
Sami odbierzemy
Lepiej zwrócić nam wszystko, zanim będzie za późno. Albo sami to odbierzemy, przy ogromnych stratach wroga. Jak w Awdijiwce. Nasi wojownicy są bohaterami!
Miedwiediew, obecnie zastępca szefa rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, ostro skrytykował „zasmarkanych angloamerykańskich wychowanków”, którzy sprzeciwiają się Putinowi. Obrzucił też obelgami ministrów obrony Wielkiej Brytanii i Niemiec, którzy uważają, że świata nie stać na zwycięstwo Rosji w wojnie na Ukrainie.
