Odense jest obecnie jednym z największych europejskich hubów dla europejskich firm technologicznych. Główną wizytówką tego duńskiego miasta pozostaje przedsiębiorstwo Universal Robots, stworzone przez trzech badaczy pracujących na miejscowym Uniwersytecie Południowym. Firma, której prezesem jest bohater naszego wywiadu Kim Povlsen, słynie z produkcji robotów współpracujących, tzw. cobotów. Te niewielkie urządzenia o dużej mocy i stosunkowo niskim zużyciu energii, są w stanie zastąpić człowieka w trudnych zadaniach.
Spis treści
- Małe Odense w krótkim czasie stało się jednym z najważniejszych europejskich ośrodków technologicznych
- Obecny szef Universal Robots musiał wyjechać ze swego miasta. Wrócił jako szef czołowej firmy produkującej roboty
- Duńczycy nie produkują zwykłych robotów. To maszyny współpracujące, czyli coboty. Czym różnią się od innych?
- Cobot z Odense podniesie więcej od człowieka i zrobi to, czym prawie nikt nie chce się już zajmować
- Te maszyny przeznaczone są dla małych firm. Do ich obsługi nie potrzeba inżyniera ani skomplikowanych szkoleń
- Polscy przedsiębiorcy muszą liczyć się z dłuższym czasem zwrotu z inwestycji w robotyzację firmy od konkurentów z Zachodu Europy
- Sztuczna inteligencja powinna służyć człowiekowi, jeśli wyznaczymy jej granice chronione prawnie. Nie wszystko da się jednak przewidzieć
Małe Odense w krótkim czasie stało się jednym z najważniejszych europejskich ośrodków technologicznych
Firma, którą pan kieruje Universal Robots pochodzi z Odense, położonego u ujścia do zatoki Odense Fjord, miasta wcześniej kojarzonego bardziej z Janem Christianem Andersenem niż z innowacjami. A jakie są pana korzenie?
Ja również dorastałem w Odense. Gdy w 2005 roku Esben Østergaard, Kristian Kassow, Kasper Stoy zakładali tam Universal Robots, studiowałem na Uniwersytecie Południowej Danii, na którym oni pracowali. Odense to trzecie co do wielkości miasto w Danii. Jest to także jedno z najstarszych duńskich miast – ma ponad tysiąc lat, ale nie oznacza wcale, że jest zapóźnione technologicznie. Wręcz przeciwnie. Obecnie Odense to jeden z najważniejszych ośrodków związanych z innowacjami, robotyką i kształceniem przyszłym inżynierów specjalizujących się w robotyce. W tym stosunkowo niewielkim mieście, liczącym 200 tys. osób, jest zarejestrowanych ponad 130 firm zajmujących się robotyką. Ich liczba wciąż rośnie. Można nawet powiedzieć, że Odense to hub dla wszystkich firm zajmujących się robotyką w Europie.
Musi się pan czuć w tym mieście jak ryba w wodzie.
To dość skomplikowane, ponieważ poznałem kobietę i opuściłem dla niej Odense. Teraz mieszkam w Aarhus. Nie pierwszy raz się przeprowadzałem. Gdy ukończyłem Uniwersytet Południowej Danii, nie bardzo miałem tam, co robić, bo w Odense działała wówczas tylko jedna firma zajmująca się robotyką. Zresztą nawet historia Universal Robots pokazuje, że nie zawsze było to miasto nowoczesnych technologii.
Firmę Universal Robots zbudowało trzech badaczy – wspomniani: Esben Østergaard, Kristian Kassow, Kasper Stoy. Oni również pracowali na Uniwersytecie Południowej Danii w Odense.
Cały pomysł na biznes wziął się z tego, że panowie chcieli stworzyć robota, który będzie mniejszy i tańszy, aby umożliwić automatyzację również w małych firmach. Jak każdy start-up zaczynali w małym pomieszczeniu – w tym przypadku w piwnicy. Pierwszego cobota sprzedali już po trzech latach w 2008 roku. W tym samym czasie kiedy kończyłem studia na tej samej uczelni, gdzie pracowali. Jednak ja, zanim mogłem oddać się w pełni swojej pasji, czyli robotyce, musiałem przejść jeszcze długą drogę.

Obecny szef Universal Robots musiał wyjechać ze swego miasta. Wrócił jako szef czołowej firmy produkującej roboty
Co pan robił po ukończeniu pracy nad projektem w Odense?
Wyjechałem z Danii i trafiłem do Schneider Electric, gdzie zajmowaliśmy się wbudowanymi urządzeniami IoT, czyli internetem rzeczy. W skrócie rzecz ujmując, chodziło o instalowanie w urządzeniach czujników i oprogramowania, aby mogły się one ze sobą łączyć i wymieniać danymi. To były jednak jeszcze czasy, kiedy pewne bariery technologiczne utrudniały szybkie łączenie się i transmisję danych. Musieliśmy sobie jakoś z nimi radzić.
Schneider Electric to wielka firma dająca różne możliwości rozwoju. Otrzymałem tam szansę, by w ramach tej organizacji, budować start-up. Przyniosło mi to sporo doświadczeń i jednocześnie zabawy, ale na sam koniec tej przygody, także spory awans zawodowy w spółce, ponieważ trafiłem do jej władz. To właśnie tam nauczyłem się zarządzania.
Dlatego, gdy kilka lat temu otrzymałem telefon z Odense, by wrócić do Ojczyzny, czego bardzo chciałem, i objąć stery w Universal Robotics, nie miałem wątpliwości, że jestem do tego przygotowany także pod tym względem.
Duńczycy nie produkują zwykłych robotów. To maszyny współpracujące, czyli coboty. Czym różnią się od innych?
Jaka jest różnica między cobotami z Odense a innymi robotami?
Oj, to wielkie pytanie, ale postaram się na nie odpowiedzieć. Inne roboty wyobrażamy sobie jako ogromne automaty przemysłowe. Są na rynku od kilkudziesięciu lat. Potrafią ważyć tysiące kilogramów i stanowią często komponent linii produkcyjnych lub ich wsparcie, w przemyśle ciężkim czy w motoryzacyjnym.
Urządzenia produkowane przez Universal Robots to maszyny współpracujące, nadające się do wykorzystania także przez małe firmy. Od tradycyjnych robotów przemysłowych różnią się one przede wszystkim rozmiarami – są to stosunkowo niewielkie ramiona robotyczne o małych podstawach. Ich wielkość sprawia, że można je montować w istniejących liniach produkcyjnych, pod różnymi kątami.
Cobot z Odense podniesie więcej od człowieka i zrobi to, czym prawie nikt nie chce się już zajmować
Jak wiele miejsc pracy może zastąpić średniej wielkości robot wyprodukowany przez Universal Robots?
Nie patrzymy na to w ten sposób, ponieważ rynek pracy pokazuje, jak ciężko znaleźć obecnie ludzi do niektórych zadań – to właśnie te nisze staramy się wypełnić cobotami. Nasze maszyny nadają się do automatyzacji zadań określanych jako 3D – dirty, dull, dangerous – brudnych, powtarzalnych i potencjalnie niebezpiecznych, jak np. pakowanie i paletyzacja, spawanie, ładowanie i rozładowywanie maszyn CNC itp. Są to prace, do których coraz trudniej znaleźć firmom pracowników, co wynika z jednej strony ze zmian demograficznych, a z drugiej strony – z rosnących kosztów pracy, choć nie tylko.

Część osób po prostu nie chce już wykonywać pewnych prac, bo są niebezpieczne lub obciążające fizycznie. Na wykonywanie wielu z nich przez człowieka nie pozwala także prawo, które ściśle reguluje normy dotyczące np. tego, jak duży ciężar może podnosić kobieta. Do takich właśnie zadań przeznaczone są nasze roboty.
Te maszyny przeznaczone są dla małych firm. Do ich obsługi nie potrzeba inżyniera ani skomplikowanych szkoleń
Czyli różnice sprowadzają się tylko do wielkości robota i jego mobilności?
To zbyt duże uproszczenie. Roboty przemysłowe wymagają wdrożenia skomplikowanego oprogramowania, a to oznacza, że do ich obsługi potrzeba załogi, która przejdzie długotrwałe i złożone szkolenia.
Ideą naszych maszyn jest prostota ich obsługi. Roboty współpracujące muszą być bezpieczne i łatwe w obsłudze na tyle, by każda osoba, nawet ta niemająca kierunkowego wykształcenia, była w stanie z nimi pracować. Przedsiębiorca inwestujący w cobota nie musi ponosić dodatkowych kosztów związanych z bardzo drogimi szkoleniami czy zatrudnianiem inżyniera do jego obsługi. Coraz śmielej korzystamy ze sztucznej inteligencji. Stąd nasza współpracą z Nvidią.
AI poznaje właśnie kod ludzkiego mózgu
Polscy przedsiębiorcy muszą liczyć się z dłuższym czasem zwrotu z inwestycji w robotyzację firmy od konkurentów z Zachodu Europy
Ile średnio kosztuje cobot wyprodukowany przez Universal Robots? Chciałbym się przekonać, czy taka inwestycja ma już sens, z punktu widzenia choćby polskiej firmy.
Nigdy nie mówimy o cenach ani o kosztach. Wolimy mówić o czasie, po którym inwestycja w robota jest w stanie się zwrócić. W zależności od różnych czynników: branży, czy gospodarki, w której funkcjonuje maszyna, czas zwrotu środków zainwestowanych w nią, waha się średnio od czterech do 18 miesięcy. W takich krajach jak Niemcy czy Dania ten koszt należy do najkrótszych, w Polsce będą to maksimum dwa lata.
Jednym z najważniejszych kosztów produkcji w Polsce stały się ostatnio ceny energii, które należą do najwyższych w Europie. Czy ten wydłużony czas zwrotu poniesionej inwestycji może mieć z tym coś wspólnego, czy chodzi raczej o to, że pomimo wzrostu płacy minimalnej, wynagrodzenia w Polsce wciąż są niższe niż na Zachodzie Europy?
O czasie zwrotu inwestycji w cobota decyduje dużo więcej czynników niż pensje pracownicze czy rosnące ceny prądu. Dużą rolę odgrywa sama branża, w jakiej są one wykorzystywane. Niemniej bardzo przyglądamy się temu, co dzieje się z cenami energii w Europie, w tym w Polsce. Dlatego kładziemy duży nacisk na to, by nasze roboty były jak najbardziej ekonomiczne pod względem zużycia prądu.
Niski pobór energii to klucz do sukcesu cobotów. Nasze coboty zużywają miesięcznie nieco więcej prądu niż duże pralki. Mniej więcej taki jest ten rząd wielkości.

Sztuczna inteligencja powinna służyć człowiekowi, jeśli wyznaczymy jej granice chronione prawnie. Nie wszystko da się jednak przewidzieć
Nie obawia się pan, że dalsza automatyzacja sprawi, że niebawem nawet technik czy inżynier nie będzie już potrafił posługiwać się zwykłym wkrętakiem? Przecież wyręczyć go może cobot z AI.
Nie. Będzie raczej tak jak z coraz bardziej zaawansowanymi samochodami, które z czasem staną się w pełni autonomiczne, ale do ich prowadzenia ciągle będzie potrzebne prawo jazdy, a przede wszystkim umiejętności. Nowe technologie mają za zadanie nas wyręczać tylko w tym, czego nie chcemy lub nie możemy robić.
Jest pan pewien, że sztuczna inteligencja nie zmieni w tej lub w innych sprawach zdania za nas?
Nikt w kwestii sztucznej inteligencji nie może być wszystkiego pewny, dlatego tak ważne jest to, byśmy wytyczali granice chronione prawnie. Jesteśmy właśnie na takim wczesnym etapie i jestem tu optymistą.
Tak, tylko mnie nie tyle martwi AI (Artificial intelligence), jaką znamy, czyli oznaczającą maszynowe uczenie się, a następny krok w jej ewolucji, czyli AGI (Artificial general intelligence), która ma nieco inne możliwości poznawcze. Może szukać innych rozwiązań problemów, poza bazą udostępnioną jej przez człowieka, w tym szukać własnej osobowości.
To niesamowity temat i pytania, na które dziś nikt jeszcze nie zna odpowiedzi.
