https://strefabiznesu.pl
reklama

Trzeba odważnej debaty o wydobyciu. Taniej spalać węgiel z Indonezji i Australii niż polski

Grzegorz Gajda
Kamil Wyszkowski: Polskę stać na transformację
Kamil Wyszkowski: Polskę stać na transformację Global Compact Poland
- Polskę stać na transformację. Wiemy gdzie znaleźć na nią pieniądze. Mamy też moce wytwórcze zielonej energii. Potrzebujemy stabilnych regulacji i jednego centrum zarządzającego całą transformacją. Jeżeli spełnimy te warunki to „problem” transformacji rozwiążemy w 10 lat - uważa Kamil Wyszkowski, dyrektor Global Compact Poland od 2002 roku związany z ONZ.

Jakie są najważniejsze postulaty w kwestii klimatu?

- Przyspieszyć wreszcie transformację, wdrożyć edukację klimatyczną i myśleć nie tylko o energii ale troszczyć się o bioróżnorodność. To kluczowe w czasach wymierania gatunków i w kryzysu wodnego.

- Użył Pan słowa „wreszcie”... Dlaczego wreszcie?

- Pamięta pan kiedy odbyła się pierwsza, formalna konferencja klimatyczna? W 1990 roku. Choć tak naprawdę pierwsze debaty o zasobach i emisyjności odbywały się w roku 1948. Już wtedy wiedziano, że niemożliwy jest nieskończony rozwój przy ograniczonych zasobach. Od 1995 roku mamy do czynienia z tzw. sztafetą negocjacyjną wokół polityki klimatycznej. W tej chwili jesteśmy na etapie „wielkiej trójki”: zakończony szczyt klimatyczny w Szarm el-Szejk i kolejny, zeszłoroczny w Dubaju, czeka nas Baku a potem jeszcze szczyt w Brazylii, który podsumuje efekty tych trzech pierwszych.

- Czy widać pomiędzy nimi postępy?

- Oczywiście, że tak. Na tym między innymi polega rola ludzi takich jak ja. Znamy się na polityce klimatycznej. Nie chwaląc się, ja pracuję w niej od 24 lat w ramach ONZ. Od samego początku brałem udział w negocjacjach klimatycznych. Nawiasem mówiąc: moja pierwsza praca to było przywracanie naturze żółwi błotnych w Dolinie Baryczy. Dodatkowo chroniliśmy sóweczkę i kurę zielononóżkę. Dlaczego o tym mówię? Bo to świadectwo bioróżnorodności, której musimy bronić. Tak zwany „Kowalski” zauważa to dopiero, kiedy zaczynają się kłopoty jak ostatnia powódź. Wtedy, nagle przebija się do mediów głos o przyczynach. Od lat znają je: fizyk atmosfery, geolog, klimatolog czy meteorolog. Ale w tle mamy polityków, którzy na „święty nigdy” odpychają trudne decyzje polityczne wymagające odwagi. Trzeba czasem kogoś wysiedlić by zbudować zbiornik retencyjny, wziąć „na klatę” czyjejś niezadowolenie i chronić większe dobro.

Staramy się skłaniać polityków do myślenia i działania do przodu dalej niż sięga ich kadencja. W tym sensie słowo „wreszcie” jest jak najbardziej na miejscu. Dlaczego to się czasami udaje? Bo jak ONZ coś powie, to politykowi łatwiej to zrealizować, mówiąc – nie ja to wymyśliłem.

Biznes

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

- Przyzna pan, Europa od dawna redukuje, reguluje itd. a CO2 emituje 10 procent. Dlaczego tylko my mamy ponosić te wyrzeczenia?

- To błędne wyliczenia. Jeśli skumulować europejskie emisje dwutlenku węgla, który przecież nie zniknął, tylko krąży w atmosferze, to okaże się, że Europa odpowiada za ponad 25 procent emisji a Ameryka Północna za kolejne 25. Wspólnie, kraje wysokorozwinięte, w których mieszka 18 procent populacji spowodowały 60 procent emisji. Czy nie widać od razu, kto jest winny? I kogo stać na zmniejszenie emisji? Bo, umówmy się, nas stać na transformację, a reszta państw, na niższym poziomie rozwoju, potrzebuje wsparcia. Temu też służy mechanizm wyrównawczy uzgodniony na szczycie klimatycznym w Szarm el-Szejk, gwarantujący zasilenie w wysokości 100 miliardów dolarów. On został stworzony po to by państwa słabiej rozwinięte - a uwaga: zamieszkuje je ponad 51% populacji - miały za co zrealizować swoją transformację. Spójrzmy na procenty: 54 państwa afrykańskie odpowiadają za 3 procent globalnych emisji. Dlaczego tylko tyle? Bo są biedne. Ludzie tam nie mają samochodów, klimatyzatora, żelazka, czy lodówki. Ale mają moralne prawo do życia na poziomie Polaków czy Szwajcarów. Zadaję pytanie: w jakim modelu ekonomicznym będą się rozwijać? Opartym na węglu czy na zielonych technologiach?

- Powstaje tylko pytanie o nasze podwórko. Nasze zaległości, perspektywy wydatków i transformację.

- Gdyby tu siedział Jerzy Buzek to przypomniałby, że mieliśmy 200 tys. górników a teraz mamy 80 tys. W Katowicach było pięć kopalń, jest jedna. Zmiana się toczy. Zgadzam się, że za wolno. Uważam, że potrzebujemy odważnej debaty ekonomicznej na temat nieopłacalności wydobycia węgla. Przypomnę że węgiel kamienny na rynku kosztuje 112 € za tonę, w Polsce wydobycie kosztuje 213 € za tonę. To się kompletnie nie opłaca. Już taniej kupić węgiel z Indonezji, Nowej Zelandii, Australii, przywieźć do Polski i spalić w polskim systemie energetycznym. Tylko czy na taką debatę odważy się jakikolwiek polityk? Uważam, że nie, bo to byłoby coś w rodzaju samobójstwa politycznego.

- Ale przecież transformacja to nie tylko wydobycie węgla. To też np. sprawa stabilnego źródła energii, efektywność energetyczna budynków, niskoemisyjny przemysł, niewydajne linie przesyłowe itd.

- Oczywiście, że mamy zaległości. Wspomniał pan o podłączaniu mocy z fotowoltaiki do systemu energetycznego w Polsce. Otóż system tych mocy nie podpina, ponieważ jest przestarzały. Raport Polskich Sieci Elektroenergetycznych podaje łączną moc odrzuconych wniosków dotyczących odnawialnych źródeł energii. Wynosi ona 83,6 megawatów! To liczba wstydu. Prezes jednej z firm zaproponował specustawę, która pomogłaby poprawić wydajność sieci przesyłowych, by można było lepiej wdrażać energetykę rozproszoną, opartą o fotowoltaikę i wiatr. Zobaczymy jakie będą jej losy. W Polsce oprócz zaległości, jest też problem z zarządzaniem strategicznym. Czy mamy taki „mózg”, który zajmuje się planowaniem transformacji?

- Pyta Pan mnie? Nie potrafię wskazać.

- Otóż to. Nie mamy. Owszem, mieliśmy kilka prób, ale wszystkie spaliły na panewce, bo nie zyskały odpowiedniego wsparcia. W gruncie rzeczy udały się tylko cztery wielkie reformy Jerzego Buzka. Przy ogromnych kosztach politycznych, jak pamiętamy.
Podczas jednej z debat tegorocznego Precopu w Katowicach, pewien przedsiębiorca powiedział: „jedyne czego potrzebujemy to stabilna regulacja. Wtedy sobie poradzimy”. To znaczy, że jeżeli ktoś ma przeprowadzić wielką, klimatyczną rewolucję przemysłową, to zrobi to tylko biznes. Jedyne co trzeba: dać mu spokój. Dodatkowo nie dotować biznesów schyłkowych opartych na węglu czy ropie, by wytwórcy energii zielonej mogli się wybić na niepodległość. Mamy już dobre przykłady jak energia rozproszona, klastry energii czy zielone źródła systemu transportowego.

Czy transport morski musi być oparty na mazucie? Nie. Przyszłością są silniki elektryczne i wodorowe lub wielkie żaglowce z żaglami ze stali, na których zainstalowana jest fotowoltaika. Takie żaglowce buduje już Korea Południowa i to jest dowód, że transformacja się dzieje na naszych oczach. Pytanie czy Polska weźmie w niej udział i czy będzie na niej zarabiać.

- Wierzę, w to co powiedział cytowany przez pana przedsiębiorca. Ale czy główna siła naszej gospodarki, czyli MŚP, podoła wymogom i regulacjom?

- Spójrzmy na wymogi europejskiej taksonomii. Dotychczas produkt konkurował jakością i ceną, teraz dochodzi trzeci element czyli emisyjność. Jeżeli ten warunek spełnimy – będziemy konkurencyjni. Świat się zmienił i np. USA chronią swój rynek przed tanimi, wysokoemisyjnymi produktami. Tak dają wsparcie swojemu biznesowi. To samo dzieje się w Chinach, które mają swój system handlu emisjami i sprawnie produkują fotowoltaikę, magazyny energii.

- Czyli nie ma odwrotu od zielonej energetyki?

- Nie ma. Także dlatego, że wszystkie światowe banki rozwoju zdecydowały o przeniesieniu kapitału z technologii węglowych na zielone. „Zwrotnica” kapitałów zmieniła kierunek, a za tym poszły banki komercyjne. Dlaczego np. w Polsce, w 2022, nie powstał blok C w Ostrołęce? Nie dlatego, że politycy nie chcieli, ale dlatego, że nie byli w stanie tego projektu zabezpieczyć bankowo. Sektor finansowy definiuje energetykę węglową jako inwestycję bardzo ryzykowną i jej nie podejmuje.
Kapitał działa na rzecz technologii zielonych, więc to tylko kwestia czasu aż ten mały i średni przedsiębiorca w Polsce będzie mógł inwestycyjnie się rozwinąć w oparciu o technologie zielone.

- Rysuje pan prosty mechanizm: spełniamy podstawowe warunki a wtedy ruszy koło zamachowe napędzające całą gospodarkę. Czego trzeba żeby ta machina zadziałała u nas?

- Odważnych polityków. Życzyłbym sobie „konklawe” w składzie: minister przemysłu, klimatu, aktywów państwowych, rozwoju i funduszy regionalnych. Wąskie grono, które opracuje politykę zrównoważonego rozwoju opartą na tym wielkim kole zamachowym jakim jest transformacja energetyczna. Jeżeli Polska ma się rozwijać, to tylko na fundamencie konkurencyjności inwestycji zagranicznych i polskiego biznesu. Warunkiem jest dostęp do czystej energii. To grono, które wymieniłem ma, po raz pierwszy w historii dostęp do unikalnych środków[/b].

To jest 309 miliardów euro. Potrzeba jakieś 6 razy więcej. Czy te pieniądze są dostępne? Oczywiście! Są na rynku kapitałowym i próbujemy po nie sięgnąć. Jeśli uda się dorzucić pieniądze z banków rozwoju i banków komercyjnych, będziemy mieć środki wystarczające na całą transformację. Potrzeba tylko by wszystkie ministerstwa się ze sobą synergicznie „dogadały” a dodatkowo, oprócz pieniędzy, musimy zapewnić stabilność regulacyjną. Jeśli te warunki zostaną spełnione to [b]w 10 lat rozwiążemy problem transformacji.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu