- W sprawie farm wiatrowych, które powstają na Podkarpaciu interpelował pan w Komisji Europejskiej. Dlaczego?
- Nie jestem przeciwnikiem farm wiatrowych. Wręcz przeciwnie. To ciekawe, alternatywne źródło energii. Protestuję jednak, gdy buduje się je za blisko domów. Zgodnie z opinią polskiego Ministerstwa Zdrowia mogą one stanowić zagrożenie dla zdrowia. Na Podkarpaciu są miejsca gdzie planuje się, bądź stawia wiatraki w odległości pół kilometra od domów. W Europie, gdzie energię wiatrową pozyskuje się od wielu lat, minimalne odległości zabudowań ludzkich od pojedynczej turbiny wiatrowej są o wiele większe i wynoszą nie mniej niż 1500 m we Francji, 1900 m w Holandii, czy 2000 m w Wielkiej Brytanii i Niemczech.
- Przepisy regulujące odległość farm od domów muszą się zmienić?
- Polskie prawo jest w tej kwestii bardzo nieprecyzyjne, stwarza duże możliwości do nadinterpretacji, a przede wszystkim nie chroni interesów zwykłych ludzi, którym często wbrew ich woli planuje się lub stawia wiatraki w bliskiej odległości od ich domów. Konieczna jest więc pilna nowelizacja ustawy prawa budowlanego w takim kierunku, żeby jednoznacznie w nim określić odległość farm od zabudowań.
- Do pana biura zgłaszają się ludzie, którzy skarżą się, że w ich sąsiedztwie stawiane są wiatraki?
-Tak i to od dłuższego czasu. Na przykład w miejscowościach Jamy i Pień, w powiecie mieleckim, już stoi jeden a planowana jest budowa kilku kolejnych wiatraków, bardzo blisko domostw. Dlatego tak potrzebna jest zmiana prawa, które pozwoli na inwestowanie w farmy wiatrowe w Polsce, ale w sposób cywilizowany i z poszanowaniem zdrowia ludzi.