Spis treści
- Czym jest wiatr dla przemysłu i gospodarki
- 50 procent potrzebnego prądu możemy produkować z wiatru
- Levelized Cost of Electricity – wyliczenia mówią, że nie ma tańszych źródeł
- Co oznacza ranking "merit order"
- Który z rodzajów energii będzie podstawą miksu elektrycznego?
- Czego potrzeba by rynek się rozwijał
- O czym mówią decyzje środowiskowe
Czym jest wiatr dla przemysłu i gospodarki
Strefa Biznesu: Czym jest energetyka wiatrowa dla gospodarki?
Piotr Czopek: Po pierwsze jest impulsem rozwojowym, ponieważ mówimy o inwestycjach i transformacji, czyli czymś, czego polskiej gospodarce od dawna brakowało.
Polska energetyka wiatrowa to inwestycje na poziomie około 300 miliardów złotych w perspektywie 2040 roku. Mówię tylko o inwestycjach CAPEX, czyli w samą tylko moc wytwórczą. Pamiętajmy, że powstała infrastruktura będzie utrzymywana, pobudzi całe otoczenie przemysłowo-usługowe np. produkcję komponentów do energetyki morskiej i lądowej. Zatem w sumie zainwestujemy 600 miliardów złotych w nowoczesną gospodarkę. Inaczej mówiąc, środki, które do tej pory transferowaliśmy np. do Azji na budowę statków, maszyn czy konstrukcji stalowych, teraz będą pracować w Polsce. Pierwsze efekty już zresztą widać. Wymienię tylko te największe. W Gdańsku buduje się fabryka wież wiatrowych Baltic Towers za 1 miliard złotych. W Szczecinie powstaje największa w historii zagraniczna inwestycja światowego potentata w produkcji turbin wiatrowych. Znana hiszpańska firma też będzie tam produkować wieże wiatrowe. W Świnoujściu powstaje port instalacyjny, wokół niego cała infrastruktura. To naprawdę miliardowe inwestycje, a stanowią dopiero początek tworzenia ekosystemu biznesowego i prawdziwej hossy inwestycyjnej na najbliższych kilkanaście lat.
Proszę też pamiętać, że w skali europejskiej inwestycje w morską energetykę wiatrową sięgną blisko 4 bilionów złotych, a Polska jako ważny element całego łańcucha dostaw, też będzie je obsługiwać i na nich korzystać. O tym, jak będą wyglądały dalsze losy energetyki wiatrowej w Polsce, będziemy dyskutować z decydentami i ekspertami podczas tegorocznej Konferencji PSEW2025. Jubileuszowa, 20. edycja wydarzenia odbędzie się 10-12 czerwca w Świnoujściu.
50 procent potrzebnego prądu możemy produkować z wiatru
Ale najważniejsza jest energia, prawda? Jaki mamy potencjał produkcji prądu z wiatru?

Debata prezydencka Nawrocki - Trzaskowski
Bałtyk daje nam doskonałe warunki wietrzne zapewniające wysoką efektywność turbin. Plany zakładają budowę na polskich wodach farm o łącznej mocy ponad 18GW do 2040 roku. Na lądzie także mamy dobre warunki wiatrowe, gdzie nasz potencjał sięga kolejnych 30–40 GW. Zważywszy, że w tej chwili całkowita moc zainstalowana wynosi około 75 GW, trzeba powiedzieć, że jest to potencjał ogromny. W 2024 roku energia z wiatru stanowiła ponad 15% całkowitej produkcji prądu w Polsce, a sięgnąć może ponad 50% w najbliższej przyszłości! Pełne wykorzystanie możliwości wymaga zmian w prawie, rozbudowy sieci przesyłowej i lepszej polityki przestrzennej.
Levelized Cost of Electricity – wyliczenia mówią, że nie ma tańszych źródeł
Zacznijmy od kosztów, bo pojawiają się głosy, że prąd z turbin wiatrowych jest najdroższy.
Przeciwnie. To najtańsza energia ze wszystkich źródeł, jakie mamy, a dowodzą tego liczne wyliczenia i opracowania. Zatem im więcej tej taniej energii w miksie energetycznym, tym lepiej dla odbiorców.
Malkontenci rzeczywiście podkreślają koszty rozwoju sieci energetycznych czy chwiejność pogody. Naukowe ekspertyzy pokazują jednak jasno, że mimo koniecznych nakładów, jedynie szybka transformacja zapewni niskie ceny energii. Tylko do 2040 roku, na wydatkach na energię, gospodarka może zaoszczędzić 116 miliardów zł. Zwracam uwagę, że to pieniądze, które mogą być reinwestowane w kolejne przedsięwzięcia i rozwój. To dźwignia finansowa i możliwości, które każą mi powiedzieć wprost: kto pali węglem, gazem czy innymi konwencjonalnymi paliwami, ten spala pieniądze. Na tym polega przewaga OZE, że wymagają nakładów tylko na początku, a później nie potrzebują żadnych paliw, czyli dodatkowych kosztów. Dlatego, im więcej energetyki wiatrowej w systemie, tym niższe ceny energii. Nie wspominając o bezpieczeństwie energetycznym. Może być ono różnie definiowane, ale na pewno posiadanie własnych źródeł daje niezależność od tych zewnętrznych surowców energetycznych, które importujemy z różnych kierunków. Nie trzeba znacznych środków transferować za granicę, do Kataru, Kolumbii, może nawet Rosji.
Myślę też o węglu, dlatego że zwykło się mówić: Polska „węglem stoi”. Problem w tym, że koszt wydobycia naszego węgla jest trzykrotnie wyższy niż gdzie indziej, co też ma wpływ na ceny. W Polsce mamy jedną z najniższych na świecie efektywności wydobycia. To około 700 ton na jednego górnika, a w USA nawet do 10 000. Nie jesteśmy w stanie konkurować z tamtymi ogromnymi i często odkrywkowymi kopalniami. Średni koszt produkcji węgla w Polsce sięga około 1 000 zł za tonę, co czyni go jednym z najdroższych na świecie.
Jedynym sposobem porównania cen energii elektrycznej z różnych źródeł jest wskaźnik Levelized Cost of Electricity (LCOE), To współczynnik, który pokazuje i porównuje koszty wyprodukowania jednej gigawatogodziny, w różnych źródłach. Bierze pod uwagę efektywność, wydajność, czas eksploatacji, koszty finansowania i dostępność surowców. Wyliczenia pokazują jednoznacznie: nie ma dziś tańszych źródeł w polskich warunkach niż energetyka wiatrowa.
Co oznacza ranking "merit order"
Co w takim razie decyduje o cenie prądu?
O tym decyduje mechanizm „merit order”. To oczywiście jest bardzo złożony proces i trudno go wytłumaczyć w paru słowach. Najkrócej rzecz ujmując: cena energii na rynku hurtowym jest ustalana przez najdroższe elektrownie potrzebne do zbilansowania podaży i popytu, czyli konwencjonalne. To oznacza, że wzrost udziału OZE obniża średnie ceny energii, ponieważ odnawialne źródła mają zerowe koszty krańcowe. Natomiast wysokie ceny gazu lub węgla podnoszą ogólną cenę energii. Wniosek jest oczywisty: wsparcie OZE prowadzi do wypierania droższych elektrowni z rynku. Trzeba jeszcze wspomnieć o tzw. mechanizmie różnicowym dla producentów energii odnawialnej. Państwo gwarantuje minimalną cenę za energię wytworzoną np. z wiatru lub fotowoltaiki, a producent sprzedaje energię po cenie rynkowej. Jeśli jest ona niższa od referencyjnej – państwo dopłaca różnicę. Jeśli cena rynkowa jest wyższa – producent zwraca nadwyżkę. Generalnie: elektrownie wiatrowe produkują najtańszą energię, a więc dopłacają do całego systemu i finansują pozostałe źródła energii.
Który z rodzajów energii będzie podstawą miksu elektrycznego?
Mamy różne założenia rządowe, jeszcze nie przyjęte, bo cały czas trwa praca nad strategicznymi dokumentami. Zaczynamy stawiać na większe wykorzystanie wiatru. Nawet PSE S.A., czyli operator systemu, odpowiedzialny za jego bezpieczeństwo, mówi, że dzisiaj potrzebuje dużo energetyki wiatrowej. Fotowoltaika rozwijała się do tej pory wręcz brawurowo i „trochę bez kontroli”. W efekcie dziś mamy za dużo prądu pochodzącego ze słońca i nie potrafimy go wykorzystać. Farmy wiatrowe natomiast były blokowane i nie rozwinęły się wystarczająco. Te inwestycje są też bardziej czasochłonne niż fotowoltaika, dlatego ciągle mamy niedobory. W związku z elektryfikacją gospodarki, rozwojem ciepłownictwa, będziemy zużywali coraz więcej energii niepochodzącej z paliw kopalnych, w dodatku stabilnej. W Polsce zużywamy około 180 terawatogodzin energii, z czego 20%, to potrzeby gospodarstw domowych. Reszta to przemysł, który potrzebuje dużych wolumenów energii i inni odbiorcy, Żeby tę energię wytworzyć przy pomocy fotowoltaiki, trzeba by tysięcy hektarów terenu. Energia z wiatru jest dużo „gęstsza”, w tym sensie, że potrzebuje dużo mniej powierzchni. To także argument za dywersyfikacją źródeł.
Istotą miksu jest to by energia z wiatru i słońca się uzupełniały. W dni słoneczne brak wiatru. Z kolei jesienią, gdy nie ma słońca, wiatru jest dużo więcej. Gdybyśmy ten cały potencjał umiejętnie wykorzystali, to moglibyśmy z wiatru mieć ponad 50 procent potrzebnej energii. Do tego źródła fotowoltaiczne, biogazowe, magazyny. Także gaz i węgiel. W coraz mniejszym stopniu, ale jeszcze przez jakiś czas będą potrzebne. Wszystko, o czym mówię, jest warunkiem by ceny mocno spadały.
Czego potrzeba by rynek się rozwijał
Mówił Pan o blokowaniu, niewystarczających warunkach do rozwoju energetyki wiatrowej. Czego trzeba, żeby ten rynek się rozpędził?
Żeby zbudować farmę wiatrową, dziś potrzebujemy ośmiu, czasem dziesięciu lat. To bardzo dużo. Kluczowy i czasochłonny jest proces uzyskiwania niezbędnych pozwoleń. Przepisy europejskie mówią, że powinien trwać maksymalnie dwa lata, ale nigdy się to nie udaje. Jeżeli rząd nie wprowadzi regulacji, które będą umożliwiały szybsze realizowanie tych inwestycji, to deficyty mocy będą się pogłębiały.
Myślę, że wiele zmieni procedowana „ustawa wiatrakowa”, ponieważ naprawia wcześniejsze błędy. Ważne, że likwidujemy zasadę 10H, czyli obowiązku lokalizowania zabudowy w odległości co najmniej 10-cio krotnej wysokości turbiny wiatrowej. Pojawia się wyłącznie wskazanie minimalnej odległości 500 metrów. Nowe przepisy pozwolą na większą elastyczność w wyborze lokalizacji. Liczymy też na skrócenie formalności. W ustawie są takie elementy jak procedowanie równoległe decyzji środowiskowej i zmian miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Gdyby tylko te zmiany wprowadzić, to udałoby się przyspieszyć inwestycje nawet o dwa lata.
O czym mówią decyzje środowiskowe
Czy 500 metrów to wystarczająca odległość? To chyba budziło największe kontrowersje?
Wszystkie opracowanie naukowe dowodzą, że to odległość bezpieczna dla ludzi i zwierząt. Ustawa 10H powstała w 2014 roku, niewiedza była wtedy znacznie większa, dochodziło do wielu protestów wykorzystywanych także politycznie. Dodatkowo technologia mocno się rozwinęła i dziś mamy zupełnie inne turbiny: efektywne, przyjazne dla środowiska i otoczenia. Są sprawne, tańsze i łatwiejsze w użytkowaniu. Są też znacznie cichsze. Dzisiejsze turbiny emitują dźwięk na poziomie 45 decybeli, w odległości 300-500 metrów od turbiny. To poziom cichej rozmowy. Wszystko to sprawiło, że urósł też poziom świadomości i społecznej akceptacji.
Przy każdej okazji powtarzam: w Polsce mamy unijne, czyli najbardziej restrykcyjne normy i przepisy środowiskowe na świecie.
Dlatego decyzje środowiskowe uwzględniają warunki życia nie tylko ludzi, ale ptaków, nietoperzy itd. Gdyby którykolwiek z warunków nie został spełniony, inwestycja byłaby unieważniona lub przesunięta na inne odległości.
Wracając do pytania: czego trzeba, by rynek się szybciej rozwijał, odpowiem: potrzeba by ustawa weszła w życie. Do tego edukacji opartej na rzetelnych źródłach, a nie fake newsach. Chodzi o to, żebyśmy się niepotrzebnie nie bali i nie pozwalali manipulować algorytmom czy trollom internetowym. Nie bazujmy na emocjach, tylko na wiedzy.