Wprowadzony z końcem marca w Polsce i wielu innych krajach zakaz lotów z dnia na dzień obniżył liczbę operacji wykonywanych na polskich lotniskach z blisko 10 tysięcy tygodniowo do niemal zera (przez kolejne tygodnie odbywały się w zasadzie tylko loty w ramach akcji sprowadzania Polaków z zagranicy). Zamiast milionów pasażerów przez terminale kwitnących dotąd portów, jak warszawski Chopin czy krakowski JP2, przewijało się dosłownie kilkadziesiąt osób miesięcznie. Drastycznie uderzyło to w finanse lotnisk i całej rzeszy przedsiębiorców, których działalność jest ściśle związana z ruchem pasażerskim.
W najtrudniejszej sytuacji znalazł się podwarszawski Modlin. Jeszcze w lipcu wielu ekspertów było pewnych, że jest to pierwszy kandydat do ogłoszenia upadłości, z uwagi na poniesione już przed pandemią wielomilionowe straty, a przede wszystkim – model biznesowy oparty na uzależnieniu od jednego przewoźnika: irlandzkiego Ryanaira (umowa w tej sprawie obowiązuje do 2023 r.). Nieoczekiwanie Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze (PLL), które od trzech lat kategorycznie sprzeciwia się dalszemu zadłużaniu zarządzającej Modlinem spółki i jednocześnie inwestuje w lotnisko Radomiu, zgodziło się na podłączenie Modlina do ratującej życie kroplówki.
- Za zgodą udziałowców ubiegamy się o środki z Mazowieckiego Regionalnego Funduszu Pożyczkowego w wysokości 15 mln zł, pomoc ze środków rządowych z tzw. tarczy dla lotnisk, a także o kredyt w wysokości 50 mln zł z banku Pekao S.A. – mówi Marek Rymkiewicz, szef Biura Handlowo-Marketingowego Mazowieckiego Portu Lotniczego Warszawa-Modlin.
Poparcie PPL dla dalszego istnienia tego lotniska zdziwiło część obserwatorów, bo tworzące hub lotniczy Chopin-Radom Porty Lotnicze konsekwentnie negowały dotąd sens istnienia Modlina, a co za tym idzie – inwestowania tam jakichkolwiek publicznych pieniędzy.
- Nie zmieniliśmy swojej negatywnej oceny modelu funkcjonowania Mazowieckiego Portu Lotniczego Warszawa – Modlin (MPL), nie przestaliśmy dostrzegać ryzyka związanego z dalszym zadłużaniem się spółki. Ale przedmiotem ostatniego zgromadzenia wspólników było między innymi podjęcie uchwały co do dalszego istnienia Spółki - wobec faktu, że sytuacja finansowa Portu uległa drastycznemu pogorszeniu. Kierownictwo Modlina wskazuje, że bez wsparcia nie jest w stanie dalej funkcjonować. Zatem brak zgody na zaciągnięcie długu oznaczałby de facto zamknięcie lotniska w Modlinie. W aktualnej sytuacji rynkowej nie ma innej drogi niż pożyczanie pieniędzy na utrzymanie modlińskiego portu – tłumaczą w PPL.
Zarząd Portów Lotniczych podkreśla, że podczas zgromadzenia wspólników wśród form zabezpieczenia ewentualnego kredytu bankowego nie wskazano udziałów PPL lub innych udziałowców Modlina. -
Od początku była mowa o tym, iż gwarantem kredytu będzie samorząd wojewódzki i to na jego barki spadnie obowiązek zwrotu pieniędzy bankowi, jeśli nie mogłaby tego uczynić spółka zarządzająca lotniskiem w Modlinie – wyjaśnia PPL.
Ile potrwa powrót do „latania jak wcześniej”
Marek Rymkiewicz przyznaje, że sytuacja portów lotniczych, nie tylko Modlina, zależy od możliwości przywracania stałych połączeń, a te zaś uzależnione są od decyzji podejmowanych na szczeblu rządowym. - Jak wszyscy wiemy, są one podyktowane dziś stanem epidemii w całej Europie oraz w krajach, do których realizowane są od nas regularne połączenia – mówi szef Biura Handlowo-Marketingowego Modlina.
Pierwotnie linie lotnicze zakładały, że rokiem odradzania się branży będzie 2021, a w drugiej połowie 2022 roku osiągniemy poziomy sprzed pandemii. Stowarzyszenie IATA jest jednak ostatnio ostrożniejsze: wskazuje rok 2023, a może nawet 2024.
- Branża lotnicza odbuduje się szybciej niż myśli wielu, dlatego polskie lotniska muszą inwestować zgodnie z planem – komentuje dr Arturem Bartoszewiczem, ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Podkreśla, że po każdej poprzedniej pandemii ruch lotniczy się odradzał ze zdwojoną siłą. Jego zdaniem, tak będzie i teraz, ponieważ ludzie nadal chcą i kochają latać.
- Wynika to z głęboko zakorzenionych potrzeb: zobaczenia świata, spotykania się na żywo, towarzysko i biznesowo. Robiliby to częściej nawet w pandemii, ale uniemożliwiają im to zakazy i restrykcje, które w mej opinii dyskryminują branżę lotniczą. Proszę zważyć, że nawet w pandemii liczba operacji doszła szybko do poziomu 30 proc. zeszłorocznych – a jakoś nie słyszymy, by ruch lotniczy powodował powstawanie ognisk zakażeń. Ogniskami takimi są z pewnością np. wesela. A nikt nie zakazuje wesel – wskazuje ekspert.
Z raportu PAŻP za ostatni tydzień sierpnia 2020 wynika, że wszystkie polskie lotniska wykonały w tym okresie 5144 operacje, czyli o 47 proc. mniej niż w ostatnim tygodniu sierpnia 2019 (było ich wtedy 9796), a o 14 (0,2 proc.) więcej niż w tygodniu poprzednim. Na poszczególnych lotniskach wyglądało to tak:
- Bydgoszcz – EPBY – 54 (97 w 2019 r.) spadek o 44 proc.
- Gdańsk – EPGD – 619 (1002 w 2019 r.) spadek o 38 proc.
- Katowice – EPKT – 560 (1010 w 2019 r.) spadek o 44 proc.
- Kraków – EPKK – 693 (1308 w 2019 r.) spadek o 47 proc.
- Lublin – EPLB – 47 (81 w 2019 r.) spadek o 41 proc.
- Łódź – EPLL – 41 (76 w 2019 r.) spadek o 46 proc.
- Modlin – EPMO – 241 (425 w 2019 r.) spadek o 43 proc.
- Olsztyn-Szymany – EPSY – 31 (52 w 2019 r.) spadek 40 proc.
- Poznań – EPPO – 339 (548 w 2019 r.) spadek o 38 proc.
- Radom – EPRA – 0 (0 w 2019 r.)
- Rzeszów – EPRZ – 115 (189 w 2019 r.) spadek o 39 proc.
- Szczecin – EPSC – 90 (137 w 2019 r.) spadek o 34 proc.
- Warszawa – EPWA – 1899 (4154 w 2019 r.) spadek o 54 proc.
- Wrocław – EPWR – 391 (692 w 2019 r.) spadek o 43 proc.
- Zielona Góra – EPZG – 24 (25 w 2019 r.) spadek o 4 proc.
Jeśli uwzględnimy także przeloty tranzytowe nad terytorium RP, w tygodniu od 24 do 30 sierpnia 2020 r. odnotowało łącznie 8413 operacji. To o 60 proc. mniej niż ostatnim tygodniu 2019 (gdy było ich 21 148).
Trzy linie lotnicze obsłużyły aż 46,1 proc. ruchu lotniczego nad Polską. Najwięcej: PLL LOT – 17,1 proc., Wizz Air – 15 proc. i Ryanair – 14 proc.
Wedle danych EUROCONTROL, w tym samym okresie nad całą Europą odbywało się średnio 17 280 lotów dziennie, czyli o niespełna połowę mniej niż przed rokiem. Linia Ryanair obsługiwała najwięcej lotów przy średniej liczbie 1 644 lotów dziennie. 28 sierpnia 2020 r. odnotowano w sumie aż 18 802 loty - po raz pierwszy od 22 marca było ich nad Europę więcej niż 18,8 tys. w ciągu dnia.
Straty branży najlepiej oddają dwie liczby:
- Od 1 marca do końca sierpnia 2020 r. nad Europą odbyło się aż 3 691 235 lotów mniej niż w tym samym okresie 2019 r.
- Ruch między Europą a USA spadł w tym czasie o 61 procent.
W przypadku poszczególnych linii lotniczych wyniki te są mocno zróżnicowane: do 30 sierpnia Lufthansa zanotowała 68 proc. spadek operacji, British Airways – 64 proc., Air France - 44 proc., KLM - 40 proc., easyJet 35 proc. a Ryanair - 27 proc., Wizz Air -19 proc. Polskie Linie Lotnicze LOT straciły 50 proc. operacji.
Spadki w innych liniach wyniosły: El Al Israel Airlines - 98 proc., Norwegian Air Shuttle -83 proc., Aer Lingus -79 proc., Brussels Airlines -76 proc., TUI -70 proc., TAP -65 proc., Finnair -65 proc., SAS -63 proc., Air Nostrum – 55 proc., Turkish Airlines -51 proc., Wideroe -15 proc.
Wszystkie największe lotniska w Europie obsługują dziś od 44 do 90 proc. mniej lotów w porównaniu do 2019 roku. Raport PAŻP podaje przykłady spadków: Londyn City - 93 proc., Londyn Gatwick - 64 proc., Monachium – 63 proc., Mediolan Malpensa -62 proc., Manchester -60 proc., Dublin -60 proc., Londyn Heathrow -59 proc., Barcelona -56 proc., Stambuł (IST+SAW) -55 proc., Warszawa -55 proc., Madryt -53 proc., Wiedeń -50 proc., Paryż CDG -49 proc., Paryż Orly -47 proc. oraz Amsterdam -44 proc.
Inwestować? Oczywiście! Ale czy wszędzie ma to sens?
W opinii dr. Bartoszewicza, coraz więcej wskazuje na to, że z optymistycznych i pesymistycznych prognoz można wyciągnąć średnią, a to oznacza, iż dynamika rozwoju w ruchu lotniczym w Polsce, znana sprzed pandemii, przypadnie na sezon 2022/23. Dlatego nie dziwi się, że Porty Lotnicze (PPL) podtrzymują swoje plany inwestycyjne w Radomiu i w odniesieniu do lotniska Szczecin - Goleniów.
- Inwestycje są czynione z myślą o pasażerach, aby zapewnić im jak największy komfort podróżowania i obsługi na lotniskach, kiedy sytuacja się znormalizuje – mówi ekspert.
Podkreśla, że jeśli faktycznie boom w ruchu lotniczym w Polsce, znany sprzed pandemii, przypadnie na sezon 2022/23, to bez inwestycji realizowanych w Radomiu, lotnisko w Warszawie znów stanie przed problemem ograniczonej przepustowości. Nowy Radom rozwiąże ów problem.
Jego zdaniem, ekonomicznego sensu nie ma natomiast Modlin. - Nie ma szans na osiągnięcie rentowności, dopóki trwa umowa z irlandzkim przewoźnikiem (do 2023 roku), więc nawet jak ruch lotniczy zacznie się tu odradzać, lotnisko będzie przynosić straty. To typowa realizacja ambicji polityków za pieniądze podatników – krytykuje ekonomista z SGH.
Przypomina, że kondycja Modlina jeszcze przed wybuchem epidemii koronawirusa była zła, skumulowana strata spółki z poprzednich lat przekraczała 130 mln zł, miała ona też kłopoty z regulowaniem należności.
Wszyscy eksperci pamiętają, że lotnisko w Modlinie miało znacząco mniej – bo o 9,2 proc. - pasażerów już w ostatnim kwartale 2019 r., czyli na długo zanim ktokolwiek zaczął mówić o kryzysie. Negatywny trend rozpoczął się we wrześniu 2019 .r., kiedy to z usług portu skorzystało o 6,5 proc. mniej pasażerów niż w analogicznym okresie 2018 r. W październiku i listopadzie spadki były dwucyfrowe (10 i 10,6 proc).
Grudzień był tylko trochę lepszy (minus 6,7 proc.). Zresztą wystarczy porównać liczby obsłużonych pasażerów w sierpniu 2019 – 303 tys. i w grudniu 2019 - 222 tys.
- Spadek ruchu w IV kwartale 2019 r. był spowodowany zmniejszeniem programu lotów rozkładowych obsługiwanych z lotniska Warszawa-Modlin w sezonie Zima 2019/2020 – tłumaczy Marek Rymkiewicz.
Dodaje, że pierwsze półrocze, a zwłaszcza drugi kwartał 2020 roku, były z kolei najtrudniejszym okresem dla całej branży lotniczej na świecie. - W tym czasie na lotnisku Warszawa-Modlin obsłużonych zostało 491 664 pasażerów, co stanowi spadek o 69 proc. w stosunku do analogicznego okresu roku 2019. Decyzją rządu, w okresie od 15 marca do 16 czerwca, nastąpiło zawieszenie międzynarodowych lotów do i z Polski, spowodowane pandemią. Potem międzynarodowy ruch pasażerski został wznowiony, a pierwsi pasażerowie z Lotniska Warszawa-Modlin polecieli 21 czerwca do Madrytu. Do końca czerwca wykonanych zostało 59 operacji rejsowych, podczas których obsłużono 2 225 pasażerów. Siatka połączeń w lipcu liczyła już 37 kierunków, by w sierpniu zwiększyć się o kolejne dwa. Liczba operacji była natomiast większa w drugim miesiącu wakacyjnym o około połowę od lipcowej – opisuje Marek Rymkiewicz.
W okresie administracyjnego zakazu lotów i niemal zerowych przychodów Modlin korzystał przede wszystkim ze środków własnych oraz dostępnych programów pomocowych przy jednoczesnym ograniczeniu kosztów operacyjnych do niezbędnego minimum.
- Obecnie realizujemy tylko niezbędne zadania inwestycyjne związane z zapewnieniem prawidłowego funkcjonowania lotniska. Długofalowo nasze cele pozostają takie same – tj. rozwój i rozbudowa lotniska, ale zmienia się harmonogram ich realizacji – wyjaśnia Marek Rymkiewicz.
Przekonuje, że te inwestycje mają i będą miały sens: - Modlin jest tanim portem lotniczym nie tylko dla aglomeracji warszawskiej, ale również Polski Północno – Wschodniej i Wschodniej, Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy, bo w tych regionach brak alternatywnych lotnisk z rozwiniętą ofertą kierunków dla tego dominującego segmentu rynkowego. Ze względu na położenie, rozwinięty i wciąż usprawniany system transportu naziemnego Port Lotniczy Warszawa-Modlin jest portem komplementarnym dla lotniska Chopina, przeznaczonym do obsługi taniego ruchu rozkładowego i czarterowego – podkreśla Rymkiewicz.
Przekonuje, że aglomeracja warszawska oraz sąsiednie regiony będą potrzebowały infrastruktury lotniskowej dedykowanej do obsługi ultra-tanich/tanich linii rozkładowych oraz linii czarterowych - również po uruchomieniu Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK).
Marta Milewska, rzecznik mazowieckiego Urzędu Marszałkowskiego, przyznaje, że sytuacja lotniska w Modlinie jest trudna.
- Ale jest tak tylko w części z powodu pandemii. W dużej mierze jest ona skutkiem konsekwentnego blokowania przez ostatnich kilka lat rozwoju i rozbudowy portu przez jednego z udziałowców [PPL]. Lotnisko nie mogło się rozwijać i rozbudowywać, przez co nie miało miejsca na nowych operatorów. Ostatnia decyzje wspólników o wyrażeniu zgody na 15 mln zł z Mazowieckiego Regionalnego Funduszu Pożyczkowego i 50 mln zł z kredytu komercyjnego, to kwestia zabezpieczenia trudnej sytuacji portu związanej z pandemią. Niestety, tak jak i inne porty regionalne, port ciągle nie otrzymał wsparcia obiecanego przez stronę rządową – mówi Marta Milewska.
- Modlin znajduje się 38 km, a Radom - około 105 km od centrum Warszawy. Zarówno pasażerowie, jak i przewoźnicy z pewnością brać będą pod uwagę ten parametr – uważa Rymkiewicz.
Dodaje, że jeśli ruch lotniczy się odbuduje, a Modlin odzyska równowagę finansową, władze Mazowsza planują rozbudowę lotniska. - Specjaliści wskazują, że będzie miejsce dla Modlina nawet, gdyby kiedyś powstał Centralny Port Komunikacyjny. Co do lotniska w Radomiu – obecnie Modlin nie pełni funkcji lotniska uzupełniającego dla Okęcia. Zatem przeniesienie części lotów z Okęcia do Radomia (jeśli wyrażą na to zgodę określone linie), nie będzie miało wpływu na ten port. Ryanair w wystąpieniach medialnych nie wyrażał zamiaru latania z Radomia – kwituje Milewska.
Radom ruszy zgodnie z planem
Tymczasem PPL nie zmienia planów inwestycyjnych i zakłada, że port w Radomiu zacznie obsługiwać pasażerów w sezonie zimowym 2022/23. Wszystkie prace, mimo pandemii, idą zgodnie z harmonogramem. Zakończyło się betonowanie drogi startowej, a elementy konstrukcyjne terminalu są już widoczne z zewnątrz.
- Wkrótce będą rozstrzygane lub ogłaszane przetargi na wykonanie innych prac, jak budowa obiektów kubaturowych, wieży kontroli lotów, płyty postojowej, dróg kołowania, systemów nawigacyjnych i oświetleniowych. Zakończenie na czas żadnego z tych zadań nie jest zagrożone – podkreśla PPL.
Terminal ma być gotowy na przyjęcie 3 mln pasażerów rocznie. W przyszłości, gdy zajdzie taka potrzeba, będzie go można rozbudować nawet do 9 mln, ale obecne plany PPL tego nie przewidują. Przebudowana i zmodernizowana droga startowa oraz płyty postojowe umożliwią obsługiwanie przez radomski port samolotów podstawowych typów wykorzystywanych dziś przez przewoźników, w tym linie czarterowe i niskokosztowe, jak Boeing 737, Airbus A320 i A321neo.
Ile to wszystko będzie kosztować?
- Nie chcemy publicznie pokazywać symulacji całkowitych kosztów budowy lotniska w Radomiu, gdyż jesteśmy jeszcze przez rozstrzygnięciem dużej części przetargów i ujawniając takie dane, ułatwilibyśmy zadanie naszym potencjalnym kontrahentom. Możemy natomiast podać wartość zadań, które już są realizowane. Kontrakt na budowę terminala to 280,5 mln zł, a modernizacja i wydłużenie o 500 metrów pasa startowego będzie kosztować 146,7 mln zł – informuje PPL.
Co z rządową pomocą dla 14 lotnisk?
14 lotnisk w Polsce wciąż czeka na obiecana przez rząd pomoc antycovidowa w kwocie blisko 143 mln zł. Resort infrastruktury dzieli środki, a rozporządzenie w tej sprawie musi zatwierdzić Komisja Europejska. - Na pewno część pieniędzy trafi na Lotnisko Chopina i do innych portów, w których PPL ma udziały. W tej chwili nie wiemy, jakie to będą kwoty, choć z pewnością największa pula powinna trafić do portu w Warszawie, bo jest to największe krajowe lotnisko, generujące przed wybuchem pandemii około 40 proc. ruchu lotniczego w kraju – podkreślają władze PPL.
- Pomoc dla lotnisk to całkowicie odrębny program wsparcia gospodarki w ramach walki ze skutkami gospodarczego lockdownu i przedstawiciele rządu oficjalnie podawali, że Lotnisko Chopina jest na liście portów, które otrzymają pomoc finansową w związku ze stratami, jakie poniosły w wyniku zablokowania komercyjnego pasażerskiego ruchu powietrznego nad Polską – słyszymy w PPL.
