Spis treści
Szczęście początkującego zdarza się niezwykle rzadko. Chociaż część osób rzeczywiście zaczyna swą przygodę z antykami od zrobienia porządku na strychu, gdzie znajduje wyjątkowe przedmioty, które mogą być warte majątek. Często to podarowana przez dziadka moneta, innym razem lampa z witrażowym kloszem, która okazuje się prawdziwym Tiffanym - wartym dziesiątki tysięcy złotych. Najczęściej jednak trafiamy na przedmiot, którego pochodzenia, ani wartości nie znamy i nie potrafimy udowodnić, że jest coś warty, choć intuicyjnie czujemy, że trzeba to sprawdzić. Co wtedy?
Skąd pochodzi ten skarb
Najważniejsza rzecz, którą należy zrobić po znalezieniu przedmiotu wyglądającego na wartościowy to sprawdzenie jej pochodzenia. Osoba, która nie ma doświadczenia w inwestowaniu w starocie, nie powinna zaczynać swej przygody od zakupów, a tym bardziej drogich zakupów. Przeszukajmy strych, zajrzyjmy do rodzinnych pamiątek. Upewnijmy się też, że nikt inny z rodziny nie rości do nich praw.
Zamiast kupować, najpierw zajrzyj na strych
Pierwszy krok to skupienie się na tym, co już jest w naszych zasobach. Jeśli ktoś z najbliższych lub znajomy jest w stanie określić podchodzenie antyku bądź innego przedmiotu - to będzie to pierwsza właściwa osoba, którą warto zapytać o zdanie. Drugi krok to wycena profesjonalna. Taka informacja nic nie będzie kosztować, chyba że zapragniemy otrzymać ją na piśmie, z pieczątką specjalistycznego antykwariatu, domu aukcyjnego bądź muzeum. Podobne usługi oferują też specjalni rzeczoznawcy. Niektórzy pracują w lombardach.
Wyceń przedmiot - to podstawa
Jeśli przedmiot jest tego warty, to koszt wystawienia certyfikatu przez rzeczoznawcę nie będzie miał znaczenia, a w walnym stopniu przyczyni się do korzystnej transakcji. Przy okazji dowiemy się, czy możemy nim swobodnie rozporządzać, a w szczególności, czy nikt go nie szuka jako rzeczy skradzionej. Nikt nie lubi kupować podróbek czy rzeczy niewiadomego pochodzenia. W ten sposób można narazić się nawet na odpowiedzialność karną. I choć prawo rozróżnia paserstwo umyślne od nieumyślnego, to również w tym drugim przypadku dochodzenie nie jest przyjemne i może skończyć się wysoką karą.
Jak nie zostać paserem z przypadku
Zakładając, że każdy kolekcjoner zamierza działać w dobrej wierze, warto wyjaśnić, jaka odpowiedzialność ciąży na kimś, kto wszedł w posiadanie rzeczy skradzionej, choć miał jak najlepsze intencje. Taka osoba musi liczyć się z karą grzywny, karą ograniczenia wolności lub karą pozbawienia wolności nawet do lat dwóch. Jeżeli przedmiot pochodził z paserstwa nieumyślnego, a ma znaczną wartość, tj. przekracza 200 000 zł, sprawcy grozi kara pozbawienia wolności w wymiarze od trzech miesięcy do pięciu lat. Oczywiście istnieje szereg okoliczności łagodzących. Sąd może nawet umorzyć postępowanie. Ale po co narażać się na nieprzyjemności, gdy przy odrobinie zaangażowania można ich z łatwością uniknąć.
