Co czeka nasze portfele w 2024 roku? Znaków zapytania jest wiele. Zebraliśmy najważniejsze czynniki wpływające na nasze finanse

Maciej Badowski
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
W 2024 roku nie zabraknie wydarzeń, które będą miały bezpośrednie przełożenie na nasze portfele. Zmiana władzy w Polsce oznacza, że przyjdzie czas na rozstrzygnięcia dotyczące sposobu i terminu przedwyborczych obietnic. Jednak znaków zapytania jest mnóstwo. – Dotyczą one działań osłonowych, podwyżek w sferze budżetowej, wakacji kredytowych, kwoty wolnej od podatku, czy zmian dotyczących składek ZUS dla przedsiębiorców – komentuje dla Strefy Biznesu Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.

Spis treści

Pod koniec 2023 roku w Polsce po 8 latach doszło do zmiany władzy. Nowy rząd stanie przed wieloma wyzwaniami, które będą miały przełożenie na budżety domowe Polaków. – Dotyczą one działań osłonowych, podwyżek w sferze budżetowej, wakacji kredytowych, kwoty wolnej od podatku, czy zmian dotyczących składek ZUS dla przedsiębiorców – komentuje dla Strefy Biznesu Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl. – W tym kontekście kluczowa będzie nowelizacja budżetu – dodaje.

Lekkie ożywienie w gospodarce

Jak zauważa w swoim opracowaniu Dział Analiz XTB, sytuacja gospodarcza w ciągu ostatnich kilku lat była bardzo zmienna. Cykl gospodarczy w zaawansowanej fazie rozwoju został przerwany przez pandemię COVID i wszystko, co po niej nastąpiło, czyli potężne luzowanie monetarne i fiskalne, inflację oraz wynikające z niej podwyżki stóp procentowych. Co zrozumiałe, istniały obawy, że największe od dziesięcioleci zacieśnienie polityki monetarnej może doprowadzić do recesji i miało to potężny wpływ na rynki. Jednak jak dotąd, spowolnienie gospodarcze było ograniczone, a niektóre wskaźniki sugerują, że dołek gospodarczy może być już za nami.

Z kolei Sawicki podkreśla, że ożywienie w polskiej gospodarce już się rozpoczęło. Jego zdaniem będzie ono napędzane przez kontynuację poprawy nastrojów i konsumpcję, która w przyszłym roku powinna odbić nawet o kilka procent.

– Sprawi to, że dynamika PKB powinna przyspieszyć powyżej 2,5 proc. W rezultacie będziemy bacznie śledzić także presję popytową na ceny. Inflacja po szybkim wyhamowaniu z 18,4 do 6,5 proc. r/r w pierwszej części nowego roku powinna kontynuować hamowanie, ale w jego drugiej połowie może nieznacznie wzrosnąć i utrwalić się w okolicy 5 proc. – tłumaczy.

Jednocześnie podkreśla, że tempo zmierzania wzrostu cen do celu NBP będzie kluczowe dla wyczekiwanego wznowienia obniżek stóp procentowych. Jednak o kontynuacji luzowania nie może być mowy przed marcem, a i później, zdaniem Sawickiego jest ono bardzo wątpliwe.

Z kolei dr inż. Anna Motylska-Kuźma z Uniwersytetu Dolnośląskiego DSW, prodziekan ds. kierunków biznesowych zwraca uwagę, że ze względu na podwyżkę płacy minimalnej (piszemy o niej w dalszej części artykułu), ale również ceny energii, powinniśmy spodziewać się wzrostu inflacji.

– Ciągle mamy do czynienia z wieloma niepewnymi rozwiązaniami. Co prawda, każda z opcji politycznych deklaruje utrzymanie tarczy osłonowej dla osób fizycznych, zabezpieczających maksymalne ceny energii, ale deklaracje te już nie są tak wyraźne w przypadku przedsiębiorstw takich, jak np. piekarnie – zauważa.

W jej ocenie, brak tego typu rozwiązań zdecydowanie przełoży się na wzrost cen wszystkich towarów i usług. – Powinniśmy również pamiętać, że z początkiem nowego roku przestaje również obowiązywać zerowa stawka VAT na żywność, której brak może znacząco przełożyć się na wzrost cen w tym obszarze – dodaje.

Co do wakacji kredytowych, zdaniem ekspertki, nie będą one numerem jeden dla nowego rządu i przypomina, że „już w kampanii wyborczej słyszeliśmy, że jeżeli pozostaną, to nie dla wszystkich”. – Jednak tanie kredyty, szczególnie dla młodych osób, były często przywoływane, jako istotne. Obawiam się jednak, że mnogość innych, pilniejszych tematów, zepchnie ten problem na plan dalszy i nie spodziewałabym się rzeczowej debaty na ten temat szybciej niż w drugiej połowie przyszłego roku, o ile nie jeszcze później – prognozuje.

Przy okazji warto przyjrzeć się cenom mieszkań, a te nie spadają i w przyszłym roku raczej nie będą spadać. – Mówiąc wprost: jest mniej do kupienia, a zainteresowanie wciąż jest wysokie – mówi nam Alicja Palińska z Nieruchomosci-online.pl. Ekspertka nie ukrywa, że możemy się spodziewać jeszcze wyższych cen i sytuacji, w których więcej osób będzie zainteresowanych kupnem danego lokalu, co będzie skutkowało licytacją ceny w górę – mówi.

Rok 2024 będziesz się charakteryzował większym spokojem na rynku mieszkaniowym, a to jest najważniejsze – przyznaje ekspertka. – Chodzi o to, żeby kupić mieszkanie bez presji, bez wyścigu, na spokojnie, żeby to byłą świadoma decyzja – dodaje.

Bartosz Turek, główny analityk HRE Investment Trust prognozuje, że rok 2024 powinien przynieść wyraźny wzrost zdolności kredytowej.

– To, ile możemy pożyczyć na zakup mieszkania przede wszystkim zależy od tego, ile kosztują kredyty oraz jaką ratę jest w stanie udźwignąć nasz domowy budżet. Pod tym względem przyszły rok zapowiada się całkiem pozytywnie. Zgodnie z najnowszą projekcją inflacji przygotowaną przez analityków NBP pensje w Polsce mają być w 2024 roku przeciętnie aż o 9,3 proc. wyższe niż w 2023 roku. Nawet po potrąceniu spodziewanej inflacji zostaje aż 4,5 proc. realnego wzrostu wynagrodzeń. Byłby to najlepszy wynik od 2019 roku. Już sam ten czynnik może podnieść zdolność kredytową Polaków o od kilku do kilkunastu procent – wskazuje.

Dwie podwyżki płacy minimalnej

Firmy optymistycznie patrzą w przyszłość. Obok odmrożenia procesów rekrutacyjnych, pracodawcy będą dawać także podwyżki. Jak tłumaczy w rozmowie z nami Mateusz Żydek z Randstad, skala podwyżek, które planują polskie firmy, jest najbardziej optymistyczna od 14 lat – wzrost wynagrodzeń deklaruje aż 60 proc. pracodawców. Jednak w dużej mierze będą one podyktowane wzrostem płacy minimalnej, która w 2024 roku wyniesie 4242 zł – prawie dwa razy tyle ile wynosiła w 2019 roku i ponad 40 proc. więcej niż jeszcze przed rokiem i aż o 90 proc. wyższa od tej z 2019 roku.

Wzrost stawki płacy minimalnej oznacza dla wielu firm „automatyczną aktualizację” podwyżek wynagrodzenia – wskazuje. – Większość ankietowanych firm właśnie wzrost płacy minimalnej wskazuje jako główną przyczynę aktualizacji poziomu wynagrodzenia, a co druga mówi, że jest to główna lub wyłączna przyczyna tej podwyżki – zaznacza.

Przy okazji Żydek zwraca uwagę na problem wypłaszczenia wynagrodzeń w firmach spowodowany dynamicznymi zmianami płacy minimalnej.

– Pojawiają się mniejsze różnice w wynagrodzeniach pomiędzy różnymi stanowiskami i ta płaca minimalna goni wynagrodzenia osób lepiej zarabiających – tłumaczy.

Przy okazji wzrostu stawki płacy minimalnej od 2024 roku nie sposób nie wspomnieć o sytuacji na rynku pracy, a ta na początku przyszłego roku może zaskoczyć. – W pierwszej kolejności należy podkreślić, że do firm wrócił optymizm – tłumaczy nam Żydek. – Okazuje się, że na początku 2024 roku, czyli w okresie, który z reguły nie należy do okresów rekrutacyjnych, i nie jest najlepszym czasem na poszukiwanie zatrudnienia, obecnie mamy zupełnie inną sytuację – mówi. – Co czwarta firma zamierza uruchomić procesy rekrutacyjne i uruchomić rekrutację – dodaje.

Firmy w chodzą w okres stabilizacji. 49 proc. pracodawców na ten moment nie decyduje się ani zatrudniać, ani zwalniać, natomiast 33 proc. deklaruje, że będzie chciała zatrudnić nowych pracowników – mówi nam Marta Szymańska z Manpower Group i podkreśla, że daje nam prognozę netto na poziomie 18 proc. Prognoza netto zatrudnienia dla Polski, która jest barometrem rynku pracy i pokazuje chęci firm związane z pozyskiwaniem nowych kadr na czas od stycznia do końca marca wynosi +18 proc.

Co z walutami w 2024 roku?

– Eksporterzy z zaniepokojeniem będą spoglądać na Zachód – zauważa ekspert. Stagnacja gospodarki Niemiec i Eurolandu powinna ustępować miejsca stopniowej poprawie koniunktury i wyjściu przemysłu z głębokiej zapaści, na czym, co ważne, skorzystają polskie firmy pełniące ważną rolę w łańcuchach dostaw. – Wyjście wzrostu gospodarczego na Starym Kontynencie z dołka przy jednoczesnym hamowaniu amerykańskiej gospodarki będzie też bardzo ważne dla kursów walut – zauważa.

Jak prognozuje, złoty powinien utrzymać siłę w relacji do euro, jednak aby kurs dolara zadomowił się poniżej 4 zł i spadał do 3,65 zł potrzebna jest poprawa postrzegania wspólnej waluty. – Euro będzie drożeć w relacji do dolara jeśli – wbrew bieżącym oczekiwaniom – to Fed szybciej i mocniej od EBC będzie ciąć stopy procentowe – podkreśla. Z kolei frankowicze będą wyglądać momentu, w którym Szwajcarski Bank Narodowy upewni się, że opanował inflację i przyzwoli na osłabienie waluty, któremu ostro przeciwdziałał sięgając po interwencje walutowe.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu