Spis treści
- Rynek fitness w Polsce jest jednym z najszybciej rozwijających się w Europie i może być warty około 4 mld euro
- Rynek w dużych aglomeracjach najczęściej jest już bardzo nasycony, sektor fitness coraz śmielej rozwija się w mniejszych miastach
- Siłownie bezobsługowe i w pełni zautomatyzowane to innowacyjna propozycja dla osob, które chcą ćwiczyć
- 139 tys. euro tyle trzeba zainwestować w siłownię w sieci Fit+
Rynek fitness w Polsce jest jednym z najszybciej rozwijających się w Europie i może być warty około 4 mld euro
Strefa Biznesu: Ile warty jest rynek fitness w Polsce i jakie firmy funkcjonują w tej branży? Czy więcej jest samodzielnych firm, czy jednak klubów działających w ramach sieci?
Marcin Dobrowolski, prezes sieci Fit+ w Polsce: Rynek fitness w Polsce jest jednym z najszybciej rozwijających się w Europie i może być warty około 4 mld euro. Sieci fitness mają 20 proc. udziału, pozostała część polskiego rynku należy do samodzielnych firm. Sytuacja jednak dość mocno się zmienia, niektóre mniejsze firmy upadają, inne zaczynają współpracę z sieciami. Na pewno rynek przekształca się w kierunku większej dominacji sieci. Jeśli chodzi o pochodzenie kapitału, to jest z tym bardzo różnie. W naszym przypadku jest tak, że sieć wywodzi się z Niemiec, ale polska firma wykupiła franczyzę master a zarazem wyłączność na Polskę, Estonię, Ukrainę oraz na Białoruś i Litwę.To znaczy, że m.in. w Polsce, budujemy sieć dzięki polskiemu kapitałowi. Oprócz tego, że otwieramy własne kluby, to również prowadzimy działalność na zasadzie franczyzy. W ramach tej formuły uruchomiliśmy w Polsce 7 siłowni, a kolejnych 6 jest w budowie. Do końca roku chcielibyśmy otworzyć przynajmniej 12 klubów. Natomiast w całej Europie, w ramach naszej sieci, funkcjonuje ponad 300 klubów fitness i siłowni. Najwięcej w Niemczech.
Domyślam się, że działalność na rynku ukraińskim i białoruskim teraz jest niemożliwa?
Na razie nie możemy tam działać z oczywistych względów. Gdy wojna się zakończy, te rynki mogą być bardzo obiecujące. Przyglądamy się sytuacji i na razie koncentrujemy się na Polsce.
Rynek w dużych aglomeracjach najczęściej jest już bardzo nasycony, sektor fitness coraz śmielej rozwija się w mniejszych miastach
Co się zmieniło w branży siłowni i klubów fitness w ostatnim czasie?
W Polsce około 8 proc. Polaków ćwiczy w siłowniach i klubach fitness, w państwach Europy Zachodniej – średnio 15 proc. Szacunki pokazują, że Polska będzie doganiała ten poziom kilkunastoprocentowy. Rynek w Polsce dopiero się rozkręca. Widzimy też, że do klubów przychodzi coraz więcej osób w wieku emerytalnym czy okołoemerytalnym. I ten trend będzie się rozwijał. Można przypuszczać, że osoby 30- i 40-letnie, które dziś ćwiczą, również w starszym wieku będą to robić. Z jednej strony będziemy mieli przypływ młodych klientów, rozpoczynających przygodę z klubem fitness, a z drugiej strony - cały czas z naszych usług będą korzystali nasi stali klienci. Obserwujemy to już w Niemczech, gdzie systematycznie zwiększa się liczba starszych klubowiczów. Pamiętajmy też, że emeryci najczęściej mają czas na ćwiczenia i wśród nich zwiększa się świadomość dotycząca zdrowego stylu życia i konieczności ruszania się. Jest też duże zainteresowanie ze strony fizjoterapeutów, którzy myślą o otwarciu klubu. Oni często mówią, że skoro mają już klientów, dają im zalecenia dotyczące ćwiczeń, to byłoby dobrze, żeby jeszcze mieli, gdzie z nimi ćwiczyć. Nowością na pewno jest też to, że sektor coraz śmielej rozwija się w mniejszych miastach. Rynek w dużych aglomeracjach najczęściej jest już bardzo nasycony. Wszystkie wielkie sieci będą próbowały zagospodarować rynek poza dużymi miastami.
Wasza firma też stawia na lokalne rynki, jak chcecie konkurować z innymi?
Mamy mniejsze lokale i jesteśmy bezobsługowi, co znacząco obniża koszty prowadzenia działalności. Od początku działalności koncentrowaliśmy się na miejscowościach od 1 tys. mieszkańców. Z kolei duże sieci, działające w miastach, najczęściej muszą modyfikować swój model działania pod te mniejsze ośrodki.
Siłownie bezobsługowe i w pełni zautomatyzowane to innowacyjna propozycja dla osob, które chcą ćwiczyć
Co to znaczy, że jesteście bezobsługowi?
Wszystkie procesy są w pełni zautomatyzowane. Nasze kluby nie potrzebują żadnego pracownika, żadnej recepcji, żeby działać. Klienci zapisują się do klubu poprzez stronę internetową lub korzystając z aplikacji. Żeby dostać się do lokalu, muszą zeskanować specjalny kod, by móc otworzyć drzwi. Cała odpłatność również jest realizowana automatycznie.
A co z instruktorem?
Klubowicze ćwiczą według instrukcji wirtualnego trenera, który jest dostępny w aplikacji. Ćwiczenia są dopasowane do preferencji danej osoby. Klubowicz musi wskazać, czy chce schudnąć, czy też zależy mu na wyrobieniu mięśni i zwiększeniu siły. Trening jest precyzyjnie ułożony pod konkretnego klienta i jego oczekiwania. Natomiast my również współpracujemy z trenerami personalnymi. Podpisujemy z nimi umowy i dajemy możliwość pracy w klubie, ale to nie są nasi pracownicy. Ich zadaniem, według umowy z nami, ma być np. przeprowadzenie jednego darmowego treningu dla nowych klubowiczów. W przypadku kolejnych treningów, ci instruktorzy już indywidualnie rozliczają się ze swoimi klientami, a my z tego tytułu nie pobieramy żadnych opłat. Dla nas takie rozwiązanie jest korzystne, bo trenerzy przyciągają osoby, które muszą wykupić dostęp do naszej siłowni. My dajemy klientom fajne miejsce do ćwiczeń, plan ćwiczeń i profesjonalny sprzęt.
139 tys. euro tyle trzeba zainwestować w siłownię w sieci Fit+
Ile trzeba mieć pieniędzy, żeby otworzyć klub w oparciu o wasze rozwiązania?
Całkowita kwota inwestycji w siłownię wynosi 139 tys. euro. W tej kwocie zawarte jest m.in. kupno sprzętu i wyposażenie klubu, korzystanie z naszej marki. Natomiast przygotowanie budynku pod klub leży po stronie franczyzobiorcy. Obecnie większość franczyzobiorców to osoby wynajmujące lokale, ale prowadzimy też sporo rozmów z właścicielami nieruchomości. Dla nich koszt prowadzenia działalności - z tego względu, że nie muszą wynajmować lokalu - jest bardzo atrakcyjny.
Jakie kryteria muszą zostać spełnione, żebyście podpisali umowę z franczyzobiorcą?
Przed podpisaniem umowy zawsze prowadzimy analizy, czy w danej miejscowości otwarcie klubu jest opłacalne. Sprawdzamy m.in. jaka jest konkurencja, ilu jest mieszkańców, w jakim wieku i czy są to osoby zamożne. Istotna jest też topografia danej miejscowości i okolicy, a także czas dojazdu do klubu fitness np. z okolicznych wsi. Ten czas nie powinien być dłuższy niż 20 minut. Jeśli parametry nie są korzystne, to nie podpisujemy umowy. Zarabiamy w tym momencie, gdy zarabia franczyzobiorca. Jeśli nie ma obrotu i członków, to biznes się nie opłaca. Dużo zależy też od samego franczyzobiorcy, który najlepiej zna rynek, w którym chce działać. Na przykład mamy klienta, który jakiś czas temu otworzył klub w miejscowości z tysiącem mieszkańców. Odradzaliśmy mu ten biznes, bo uważaliśmy, że tysiąc mieszkańców to jednak trochę mało. Natomiast teren wokół tej miejscowości jest zaludniony, co dawało pewne perspektywy. Klient chciał spróbować, zaryzykowaliśmy i okazuje się, że dziś ten klub ma najwięcej członków ze wszystkich, które działają pod naszym szyldem. Ważne jest też to, że między nami a klientem musi być chemia, bo wychodzimy z założenia, że będziemy współpracowali długo, przez kolejne 5 -15 lat, a więc ta współpraca musi się układać.
Ilu klubowiczów musi mieć franczyzobiorca, żeby zacząć zarabiać?
Przy założeniu, że czynsz najmu lokalu wynosi 6-7 tys. zł miesięcznie, musimy mieć 60-70 klubowiczów, żeby zacząć zarabiać. W przypadku własnego lokalu, wystarczy już 20 osób, żeby pokryć wszystkie koszty działalności. Pojedyncza siłownia generuje miesięcznie od 30 do 50 tys. zł obrotów.
Jakie macie plany na ten rok?
Jeśli uda się nam zrealizować wszystkie podpisane umowy franczyzowe, to do końca tego roku obroty sieci wzrosną od 100 do 200 proc. w stosunku do ubiegłego roku.
