Czy Polska jest gotowa na kryzys? Ekspert ostrzega przed niedoborami

Agnieszka Kamińska
Sytuacja sprzedawców węgla  jest bardzo trudna, firmy są mocno poturbowane - twierdzi Łukasz Horbacz, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla.  FOT. ILUSTRACYJNE PAWEL DUBIEL / POLSKA PRESS
Sytuacja sprzedawców węgla jest bardzo trudna, firmy są mocno poturbowane - twierdzi Łukasz Horbacz, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla. FOT. ILUSTRACYJNE PAWEL DUBIEL / POLSKA PRESS FOT. PAWEL DUBIEL / POLSKA PRESS
Większy popyt na węgiel spowodowany np. nagłym spadkiem temperatur lub jakąś nieprzewidzianą sytuacją, wywoła niedobory surowca, a te będą skutkować wzrostem cen – mówi Łukasz Horbacz, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla.

Spis treści

Strefa Biznesu: Ile teraz kosztuje węgiel w składach opału?

Łukasz Horbacz: Ceny wynoszą od około 1100 do 1700 zł za tonę, oczywiście ceny zależą od parametrów jakościowych węgla i odległości od kopalni czy portów.

W porównaniu z cenami z poprzednich lat, obecne ceny są bardzo niskie. Jak radzą sobie przedsiębiorcy prowadzący sprzedaż? Czy oni w ogóle zarabiają?

Sytuacja sprzedawców jest bardzo trudna. Firmy są mocno poturbowane tym, co zaczęło się w końcówce 2022 roku. Mam tu na myśli sprzedaż węgla subsydiowanego przez państwo w ramach dystrybucji przez gminy w okresie od czwartego kwartału 2022 r. do maja 2023 r. Nie dość, że przedsiębiorcy zostali zepchnięci na margines rynku, to jeszcze drogo kupiony węgiel sprzedawali ze stratą, by móc odzyskać płynność czy podjąć jakąkolwiek konkurencję z dotowanym węglem państwowym. To nie jest normalne, by państwo konkurowało z przedsiębiorcami, prowadząc niejako do ich wyniszczenia.

Co jeszcze uderzyło w przedsiębiorców handlujących węglem?

W drugim półroczu 2023 r., kiedy sytuacja rynkowa mogła się już stabilizować, rynek niszczyła Polska Grupa Górnicza. Spółka, pozbywszy się własnej sieci dystrybucji, zdecydowała się sprzedawać całą produkcję węgla opałowego wyłącznie jednym kanałem, czyli przez sklep internetowy. Niestety, nie jest to preferowany przez wszystkich klientów kanał, szczególnie w przypadku węgla luzem. Potencjalni klienci, zwykle osoby 50+ z małych i średnich miejscowości nie czują się komfortowo, kupując w sieci, szczególnie gdy w grę wchodzą grube tysiące złotych. Wobec tego, że węgiel tym kanałem nie sprzedawał się, spółka systematycznie obniżała ceny w drugim półroczu 2023 r., sprzedając go w cenach nie tylko znacząco poniżej cen rynkowych, ale też znacząco poniżej kosztów. O całej sprawie poinformowaliśmy UOKiK, czekamy na stanowisko urzędu w sprawie.

Nierynkowe zachowanie podmiotu dominującego na rynku węgla opałowego doprowadziło do upadku wiele firm

Jaki skutek przyniosły działania PGG?

Między innymi ta sprzedaż węgla poniżej kosztów wytworzenia wywołała w PGG zapotrzebowanie na 5,5 miliarda subwencji ze środków Skarbu Państwa i 1,8 miliarda w zwolnieniach z płatności do ZUS i spłat z Polskiego Funduszu Rozwoju w 2024. „Dumping cenowy” PGG był kolejnym ciosem dla firm działających na wolnym rynku, które nie mają dostępu do publicznych pieniędzy. Mało kto wie, ale każde gospodarstwo domowe w Polsce, dopłaca do funkcjonowania PGG około 500 zł rocznie. To nierynkowe zachowanie podmiotu dominującego na rynku węgla opałowego doprowadziło do upadku wiele firm. Szacujemy, że w wyniku działań PGG z rynku zniknęło między 20 a 30 proc. firm.

Obecnie węgiel z PGG nadal jest jednym z najtańszych.

Dziś sytuacja się powtarza, PGG nie potrafiąc ulokować węgla na rynku w cenach rynkowych i to pomimo znacznie mniejszego wydobycia, obniża ceny do poziomu, który według naszych szacunków jest już w wielu przypadkach poniżej kosztów. To zabójcze dla innych krajowych producentów, importerów i niezależnych dystrybutorów węgla. Poczucie niesprawiedliwości jest tym większe, że robi to podmiot, który jest na gigantycznej kroplówce z publicznych pieniędzy, a na nadchodzący rok deklaruje jeszcze większe zapotrzebowanie na nią. Zastanawiamy się, kiedy właściciel PGG, czyli Skarb Państwa, podejmie działania w celu ukrócenia takich praktyk. Jak wspomniałem, PGG wydobywa znacznie mniej węgla niż jeszcze 2-3 lata temu. Swoimi działaniami niszczy innych krajowych producentów, w tym także prywatnych, którzy nie korzystają ze wsparcia ze środków publicznych. Importerzy też już są mocno poobijani.

Łukasz Horbacz, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla
Łukasz Horbacz, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla
mat. prasowe

A jak zachowują się klienci?

Mamy klientów, którzy zubożeli ze względu na rosnące koszty życia, nie kupują już węgla jednorazowo na cały sezon, a dokupują po tonie w miarę bieżących potrzeb. Do tego doszły inne czynniki, a więc m.in. trend odchodzenia klientów od ogrzewnictwa węglowego. Sytuacja na rynku jest specyficzna. Wydobycie węgla mocno spada z roku na rok i to powoduje, że podaż węgla na rynku i jego dostępność kurczy się - według mnie, kurczy się szybciej niż popyt na węgiel. Mamy teraz do czynienia z niezwykle „płytkim rynkiem”.

Każde nagłe zwiększenie popytu pokaże nam, że węgla brakuje. To jest potencjalny problem, który może wystąpić w przypadku jakiejś nieprzewidzianej sytuacji

Czy to znaczy, że węgla może zabraknąć?

Podaż i popyt są obecnie zbalansowane i nie widać w tym momencie presji na ceny, ale sprzedaż jest prowadzona na bieżąco i praktycznie nigdzie nie ma większych zapasów węgla opałowego. W „normalnych” latach na składach, przy kopalniach i w portach węgiel był magazynowany w dużo większej ilości. Obecnie ten bufor jest niewielki. Z dużym prawdopodobieństwem można więc stwierdzić, że większy popyt spowodowany na przykład nagłym spadkiem temperatur wywoła niedobory, a te będą skutkować wzrostem cen. Każde nagłe zwiększenie popytu pokaże nam, że tego węgla brakuje. To jest potencjalny problem, który może na rynku wystąpić w przypadku jakiejś nieprzewidzianej sytuacji.

Takiej jak wojna? Wybuch konfliktu w Ukrainie natychmiast spowodował zawirowania na rynku.

Tak, chociaż pamiętajmy, że to nie sam fakt wybuchu wojny w Ukrainie był powodem tego, że brakowało węgla na polskim rynku. Ówczesny rząd wprowadził przedwcześnie embargo na rosyjski węgiel. Zrobił to wcześniej niż pozostałe państwa UE i to w sytuacji, gdy uzależnienie polskiej gospodarki od rosyjskiego węgla było dużo większe niż innych krajów unijnych. W związku z tą decyzją rządu w 2022 r. szok podażowy był tak duży, że spowodował gwałtowne wywindowanie cen.

Sprzedaż węgla jest w tej chwili prowadzona po cenach zbliżonych do kosztów, w niektórych przypadkach już nawet poniżej kosztów

Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego i nie będzie siarczystych mrozów, to czy w tym sezonie grzewczym ceny węgla jeszcze spadną?

Jest to mało prawdopodobne, bo sprzedaż przez producentów jest w tej chwili prowadzona po cenach zbliżonych do kosztów, w przypadku niektórych już nawet poniżej kosztów. Taki stan w gospodarce wolnorynkowej nie powinien utrzymywać się w długim terminie. Jeśli chodzi o węgiel importowany, to również widać, że importerzy wstrzymują nowe zamówienia, ich rentowność jest też bliska zeru, jeśli nawet nie ujemna.

Wymiana kotłów na nowoczesne urządzenia może być procesem długotrwałym. Na rynku pozostali ci, których na kosztowne inwestycje nie stać

Ceny węgla są niskie, jednocześnie pojawiły się turbulencje związane z programem Czyste Powietrze. Przyjmowanie wniosków do tego programu zostało tymczasowo wstrzymane. Do tego nie wszyscy są zadowoleni z nowych technologii grzewczych wdrożonych w swoich domach. Czy może się okazać, że proces wymiany źródeł ciepła w domach przyhamuje, a ci Polacy, którzy jeszcze nie wymienili pieca, będą z tym zwlekać, a może nawet pozostaną przy węglu tak długo, jak tylko się da?

Pierwsza fala wymian kotów starego typu na nowoczesne urządzenia grzewcze była bardzo odczuwalna. Inwestycje przeprowadzili ci, którzy byli na to przygotowani finansowo. Poza tym decydowali się na to właściciele domów nowszych, w których ta zmiana była najłatwiejsza, najmniej skomplikowana do przeprowadzenia i co za tym idzie stosunkowo najtańsza. Ci, którzy mieli to zrobić, już to zrobili. Teraz pozostali ci, których na kosztowne inwestycje nie stać i w ich przypadku proces zmian może rzeczywiście być bardziej długotrwały. Złą robotę zrobił też czarny PR wokół pomp ciepła, na co po części sami zapracowali nieuczciwi sprzedawcy. Wbrew zasadom, nakłaniali do kupna tych klientów, u których te urządzenia nie powinny być instalowane ze względu na parametry energetyczne ich domów. Sprzedawali im urządzenia przewymiarowane lub niedostosowane do naszej strefy geograficznej. Poza tym, w całym tym pędzie w kierunku bycia „eko” warto pamiętać, że 70 proc. tkanki mieszkaniowej w Polsce to domy nieocieplone lub słabo ocieplone.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu