"Ruch w sklepach po godzinie 21.00 radykalnie spada. Z danych, które pozyskaliśmy, wynika, że w przypadku hipermarketów utarg między godziną 21.00 a 22.00 stanowi poniżej 1 proc. całodziennych przychodów sklepu. Z kolei w segmencie dyskontów jest to ok. 2 proc. całodziennego utargu" - wskazali związkowcy.
Związkowcy tłumaczą też, że funkcjonowanie sklepów do późnych godzin jest uciążliwe dla pracowników. Część z nich, szczególnie w małych miejscowościach bez komunikacji publicznej, ma problem z powrotem do domów.
„Docierają do nas liczne relacje pracownic sklepów, które są zmuszone w środku nocy wracać do domów na piechotę. Często mają do pokonania kilka kilometrów. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że takie nocne są zwyczajnie niebezpieczne, zwłaszcza w obecnych czasach, gdy wiele samorządów, z uwagi na kryzys energetyczny ograniczyło oświetlenie ulic” - piszą związkowcy.
Uważają tez, że skrócenie godzin pracy pozwoliłoby częściowo zniwelować problem braku rąk do pracy w handlu. Przyniosłoby też oszczędności w zużyciu energii.
"Radykalne podwyżki cen energii, z którymi mamy do czynienia, sprawiają, że praca sklepów do późnych godzin nocnych jest jeszcze bardziej pozbawiona jakiegokolwiek ekonomicznego sensu" – napisała handlowa „Solidarność”.
Solidarność już w ub. roku apelowała o skrócenie godzin pracy, a nawet proponowała, aby tę kwestię uregulować ustawowo. Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, krytykowała pomysł wprowadzenia ograniczeń. Mówiła nam w wywiadzie, że godziny otwarcia sklepów są dostosowane do klientów.
Z kolei Radosław Płonka, ekspert BCC ds. prawa gospodarczego, wyjaśniał, że odgórne uregulowanie czasu pracy sklepów byłoby ingerencją w wolność prowadzenia działalności gospodarczej.
- Nikt nie powinien mówić przedsiębiorcy, w jakich godzinach powinien prowadzić biznes. Takie regulacje byłyby zbyt dużą ingerencją w wolny rynek. Jeśli o godzinie 22 są w sklepie klienci, to żaden właściciel nie zamknie tego sklepu. Widać, że takie są oczekiwania i że klienci o tej godzinie chcą kupować. Ograniczenia uderzałyby również w potrzeby konsumentów – mówił nam ekspert.
