4 dni pracy i 3 dni wolnego. Brzmi dobrze, ale skutki mogą być bolesne

Agnieszka Kamińska
Anna Wicha, prezes Polskiego Forum HR: Kto uzupełni wakaty, które powstaną, jeśli skrócimy czas pracy bez zmniejszania obowiązków? Polska ma jeden z najniższych w Europie wskaźników niewykorzystanego potencjału pracy – po prostu brakuje nam ludzi, którzy mogliby przejąć brakujące godziny, mat. prasowe, 123 rf
Anna Wicha, prezes Polskiego Forum HR: Kto uzupełni wakaty, które powstaną, jeśli skrócimy czas pracy bez zmniejszania obowiązków? Polska ma jeden z najniższych w Europie wskaźników niewykorzystanego potencjału pracy – po prostu brakuje nam ludzi, którzy mogliby przejąć brakujące godziny, mat. prasowe, 123 rf
Trudno wyobrazić sobie skrócenie czasu pracy np. w przemyśle produkcyjnym, gdzie kluczowe jest zachowanie ciągłości procesów. Tymczasem to właśnie ten sektor zatrudnia około 25% wszystkich pracujących w Polsce. Jeszcze trudniejsza sytuacja dotyczy sektora ochrony zdrowia, gdzie już dziś mierzymy się z poważnymi niedoborami kadrowymi – mówi Anna Wicha, prezes Polskiego Forum HR, w rozmowie ze Strefą Biznesu.

Spis treści

W Polsce znacznie rzadziej korzysta się z pracy w niepełnym wymiarze etatu, to powoduje, że statystycznie tygodniowy czas pracy w Polsce jest wyższy niż w UE

Strefa Biznesu:Czy pracownicy w Polsce rzeczywiście pracują za dużo, jak mówi resort pracy, który proponuje skrócenie czasu pracy?

Anna Wicha, prezes Polskiego Forum HR: Według danych Eurostatu Polacy pracują średnio 40,4 godziny tygodniowo, podczas gdy średnia europejska to 37,5 godziny. Różnica ta nie wynika z odmiennych przepisów dotyczących czasu pracy, ale z faktu, że w Polsce znacznie rzadziej korzysta się z pracy w niepełnym wymiarze etatu. W Unii Europejskiej 17% osób pracuje na część etatu, w Polsce zaledwie 5%. To powoduje, że statystycznie tygodniowy czas pracy w Polsce jest wyższy. Powodów jest kilka. Po pierwsze, poziom wynagrodzeń, mimo dynamicznych zmian, w wielu przypadkach nie pozwala na skrócenie czasu pracy bez obniżenia jakości życia. Po drugie, nie wszyscy pracodawcy są gotowi organizacyjnie do częstszego stosowania niepełnego wymiaru czasu pracy – i nie zawsze jest to ich wina. Często brakuje po prostu pracowników, którzy mogliby uzupełniać etaty w modelu dzielonego zatrudnienia.

Skrócenie tygodnia pracy z pięciu do czterech dni bez utraty wydajności wymagałoby zatrudnienia aż o 25% więcej pracowników

Czy wobec tego polska gospodarka jest gotowa na krótszy czas pracy? Pojawiają się głosy, że w niektórych branżach skrócenie czasu pracy może być trudne do wprowadzenia, a może nawet niemożliwe lub wręcz szkodliwe.

Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi, ale w większości przypadków odpowiedź brzmi: nie, gospodarka nie jest na to gotowa. Wiele zależy od specyfiki sektora. Trudno wyobrazić sobie skrócenie czasu pracy np. w przemyśle produkcyjnym, gdzie kluczowe jest zachowanie ciągłości procesów. Tymczasem to właśnie ten sektor zatrudnia około 25% wszystkich pracujących w Polsce. Co więcej, aż 30% osób pracuje w systemie zmianowym – a w takich warunkach organizacja pracy już teraz stanowi wyzwanie, które skrócenie tygodnia pracy mogłoby tylko pogłębić.

Pojawia się przy tym zasadnicze pytanie: kto uzupełni wakaty, które powstaną, jeśli skrócimy czas pracy bez zmniejszania obowiązków? Polska ma jeden z najniższych w Europie wskaźników niewykorzystanego potencjału pracy – po prostu brakuje nam ludzi, którzy mogliby przejąć brakujące godziny.

I nie chodzi wyłącznie o produkcję. Jeszcze trudniejsza sytuacja dotyczy sektora ochrony zdrowia, gdzie już dziś mierzymy się z poważnymi niedoborami kadrowymi, a prognozy demograficzne pokazują, że będzie tylko gorzej. Podobnie wygląda to w edukacji i administracji publicznej – strukturalne braki personelu, ograniczenia budżetowe oraz sztywne ramy organizacyjne utrudniają wprowadzanie bardziej elastycznych modeli pracy.

Polski Instytut Ekonomiczny wskazuje, że aż 51% firm uważa przejście na 4-dniowy tydzień pracy za niemożliwe ze względu na specyfikę swojej branży. Z kolei według analiz Instytutu Badań Strukturalnych, skrócenie tygodnia pracy z pięciu do czterech dni bez utraty wydajności wymagałoby zatrudnienia aż o 25% więcej pracowników. W realiach najniższego w Europie bezrobocia i dramatycznych prognoz demograficznych – to po prostu niewykonalne.

Czy da się skrócić czas pracy, utrzymując efektywność pracy?

Gdyby to było takie proste, bylibyśmy już dziś znacznie bardziej efektywni. Tymczasem rzeczywistość jest bardziej złożona. Nakłady inwestycyjne na innowacje i nowe technologie nie rosną w Polsce w wystarczającym tempie – to procesy kosztowne, wymagające czasu, kompetencji i stabilnego otoczenia biznesowego. Przykładem może być poziom robotyzacji w przemyśle: w Polsce na 10 tys. pracowników przypada nieco ponad 50 robotów. Dla porównania – w Hiszpanii jest ich trzykrotnie więcej, a w Niemczech aż pięć razy więcej. To przepaść, która nie zniknie w ciągu 2–3 lat. Transformacja technologiczna to maraton, nie sprint – i nie da się jej przeprowadzić wyłącznie za pomocą dobrych intencji czy deklaracji. Potrzebne są długofalowe inwestycje, strategiczne planowanie i systemowe wsparcie.

Skrócenie czasu pracy w firmach może wiązać się z realnymi kosztami dla pracodawców - mówi Anna Wicha, prezes Polskiego Forum HR, mat. prasowe
Skrócenie czasu pracy w firmach może wiązać się z realnymi kosztami dla pracodawców - mówi Anna Wicha, prezes Polskiego Forum HR, mat. prasowe
mat. prasowe

Nawet jeśli wynagrodzenie nie zostanie zmniejszone, to konsekwencją skrócenia czasu pracy może być wzrost cen towarów i usług

Ile pracodawcy mogą stracić na skróceniu czasu pracy w swoich firmach? I czy istnieje ryzyko, że ewentualny wyższy koszt zrekompensują wzrostem cen produktów i usług?

Skrócenie czasu pracy w firmach może wiązać się z realnymi kosztami dla pracodawców – i w wielu przypadkach nie będą to koszty symboliczne. Jeżeli skrócenie tygodnia pracy miałoby nastąpić bez obniżenia wynagrodzeń, oznaczałoby to wzrost kosztu pracy w przeliczeniu na godzinę czy jednostkę produkcji. Dla wielu firm to duże wyzwanie, szczególnie w sektorach o niższych marżach lub takich, które nie mają dużych rezerw organizacyjnych. Dodatkowo, aby utrzymać dotychczasowy poziom wydajności, część pracodawców musiałaby zatrudnić więcej pracowników, co przy obecnym rynku pracy – najniższym bezrobociu w Europie i pogłębiającym się kryzysie demograficznym – jest w wielu przypadkach po prostu nierealne.

Nie można też pominąć kosztów organizacyjnych związanych z taką zmianą – konieczności reorganizacji procesów, inwestycji w technologie czy automatyzację. To wszystko wymaga czasu, nakładów i odpowiednich kompetencji. W sytuacji, gdy firmy nie będą w stanie zrównoważyć wyższych kosztów operacyjnych zwiększoną efektywnością, istnieje ryzyko, że będą próbowały przerzucić te koszty na klientów – podnosząc ceny produktów i usług. Może to mieć wpływ na inflację i konkurencyjność, zwłaszcza w sektorach o dużej ekspozycji na rynek międzynarodowy.

W niektórych branżach i zawodach skrócenie czasu pracy może prowadzić do intensyfikacji realizacji obowiązków w krótszym czasie, co może wręcz pogorszyć komfort pracy

Czy na skróceniu czasu pracy rzeczywiście skorzystają pracownicy?

Mniej godzin pracy może oznaczać lepszą równowagę między życiem zawodowym a prywatnym, więcej czasu na odpoczynek, rozwój osobisty, zadbanie o zdrowie czy rodzinę. Z drugiej strony, nie każdemu pracownikowi przyniesie to korzyść w takiej samej formie. Jeśli skrócenie czasu pracy wiązałoby się z obniżką realnego wynagrodzenia, to może być nieakceptowalne. Nawet jeśli założenie jest takie, że wynagrodzenie nie będzie zmniejszane, musimy pamiętać o wzroście cen towarów i usług, które będę tego konsekwencją. Dodatkowo w niektórych branżach i zawodach skrócenie czasu pracy może prowadzić do intensyfikacji realizacji obowiązków w krótszym czasie, co może wręcz pogorszyć komfort pracy. Pojawia się też ryzyko, że nie wszyscy pracownicy skorzystają równomiernie – np. osoby zatrudnione na elastycznych umowach mogą zostać częściowo pominięte.

Dlatego odpowiedź brzmi: tak, pracownicy mogą skorzystać – ale tylko wtedy, gdy zmiany są przemyślane, sprawiedliwe i dobrze wdrożone, a także wspierane przez realne działania po stronie pracodawcy i państwa. Bez tego istnieje ryzyko, że zamiast poprawy jakości życia, pojawi się frustracja i chaos organizacyjny.

Ministerstwo zapowiada początkowo pilotaż i dobrowolne w nim uczestnictwo firm. Ale w dłuższej perspektywie krótszy czas pracy miałby objąć wszystkie firmy. Czy to jest dobre rozwiązanie?

Sama koncepcja rozpoczęcia od pilotażu i dobrowolnego udziału firm jest rozsądna – pozwala przetestować rozwiązania w różnych branżach, skalować dobre praktyki i zidentyfikować ryzyka, zanim zostaną one ustandaryzowane. To daje przestrzeń na dialog z pracodawcami, związkami zawodowymi i ekspertami rynku pracy. Jednak plan, by w dłuższej perspektywie objąć skróconym czasem pracy wszystkie firmy – niezależnie od ich specyfiki czy kondycji – budzi już więcej wątpliwości.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu