Konfiskata aut budzi wątpliwości. To miał być skuteczny bicz na pijanych kierowców. Nowe pomysły zmiany przepisów

Konfiskata aut budzi wątpliwości. Nowe pomysły zmiany przepisów
Konfiskata aut budzi wątpliwości. Nowe pomysły zmiany przepisów archiwum
Ledwo weszły w życie przepisy pozwalające na konfiskatę aut pijanych kierowców, a już pojawiła się kolejna propozycja ich modyfikacji. Miałby być zniesiony próg, od którego można orzec przepadek pojazdu, a decyzję o tym podejmowałby sąd.

Nowe przepisy umożliwiające konfiskatę pojazdu za jazdę po pijanemu - po wielu perturbacjach i poprawkach - weszły w życie zaledwie 14 marca. Próg, od którego można stracić auto, ustalono na 1,5 promila lub promil, gdy kierowca spowodował wypadek. Nowe przepisy stanowią, że policja dokonuje zajęcia auta na maksymalnie 7 dni, a w tym czasie prokurator wydaje postanowienie o zabezpieczeniu pojazdu, następnie sąd - tu już nie ma terminów na wydanie wyroku - orzeka o przepadku na Skarb Państwa. I (po uprawomocnieniu się wyroku) auto zostanie sprzedane na licytacji.

Jak to działa w praktyce? Mamy dane z całego województwa. 79 pojazdów zostało zabezpieczonych przez policję na tymczasowe zajęcie pojazdu mechanicznego w celu orzeczenia przez sąd jego przepadku.

- Dodatkowo w przypadku 166 sprawców przestępstwa, którzy kierowali pojazdem powyżej 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu, została wszczęta procedura przepadku równowartości pojazdu, ponieważ pojazd nie stanowił wyłącznej własności sprawcy przestępstwa - wyjaśnia podinsp. Alicja Śledziona z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

Szczecińscy policjanci w tym okresie zatrzymali łącznie 9 pojazdów. - W 6 przypadkach wnioskowano o przepadek mienia, a w 3 - równowartość samochodu - mówi nadkom. Anna Gembala, oficer prasowy KMP w Szczecinie.

- Od chwili wejścia nowego prawa zabezpieczyliśmy 6 pojazdów na poczet grożącego ich właścicielom przepadku - przyznaje starszy aspirant Anna Matys z policji w Szczecinku. - Kierujący nimi mieli ponad półtora promila alkoholu, a pojazdy należały do nich.

O skali problemu nie trzeba nikogo przekonywać, nadal wielu Polaków siada za kierownicą na „podwójnym gazie”.

To miał być skuteczny bicz na pijanych kierowców. Nowe pomysły zmiany przepisów

Jak informuje biuro prasowe zachodniopomorskiej policji, w roku 2023 drogówka w regionie zatrzymała 4263 kierujących pod wpływem alkoholu (3344 w stanie nietrzeźwości i 919 w stanie po użyciu alkoholu - wynik od 0,2 do 0,5 promila). Nie ma danych, ilu z nich miało ponad 1,5 promila alkoholu (taki wynik pozwala teraz na konfiskatę pojazdu). A już od początku roku 2024 polska policja zanotowała ponad 43 tysiące przypadków interwencji wobec pijanych kierowców. To średnio ponad 230 dziennie, a przecież większości z nietrzeźwych kierowców zapewne udaje się uniknąć kontroli i odpowiedzialności. Do czasu, aż spowodują tragedię na drodze.

A te zdarzają się codziennie. Wspomnijmy choćby tylko wypadek z początku lipca z podkoszalińskiego Sarbinowa. 28-letni kierowca, prowadząc dostawczego busa, wjechał na chodnik przy ulicy Nadmorskiej, potrącając kilka osób. Dwie doznały obrażeń, jedna z nich bardzo poważnych. Auto następnie uderzyło w kamienny murek przy pobliskim kościele. Okazało się, że kierowca, który uciekł z miejsca zdarzenia, miał 1,8 promila alkoholu w wydychanym powietrzu, a wcześniej sąd dwukrotnie zakazał mu prowadzenia pojazdów. Tym razem na wyrok poczeka za kratkami.

Przepisy są dość świeże, mimo to do Sejmu trafił właśnie projekt zmiany ustawy, w ramach którego zaostrzone mogą zostać przepisy dotyczące przepadku pojazdu. Miałoby nie być konkretnych progów nietrzeźwości, a więc utrata samochodu groziłaby każdemu popełniającemu przestępstwo kierowcy. Realna groźba utraty pojazdu dotyczyłaby pijanych prowadzących, u których stężenie alkoholu we krwi przekroczy wartość 0,5 promila (0,2 do 05 promila nie jest przestępstwem). Choć z drugiej strony propozycje znoszą obowiązkowe odbieranie pojazdów, oddając decyzję w tej sprawie sądom.

- Myślę, że proponowana nowelizacja nie będzie tak szybko uchwalona, bo przecież poprzednie przepisy obowiązują od kilku miesięcy, a zbyt częste zmienianie prawa także nie jest dobre - senator Stanisław Gawłowski (KO) zastrzega, że obecnie obowiązujące pra-wo także budzi wątpliwości (np. w sytuacjach, gdy pojazd nie jest własnością pijanego kierowcy, stosowania kar zastępczych itp.). - Najnowsze dane pokazują, że w ostatnim czasie spadła liczba pijanych kierowców, choć przyznam, że nie widziałem badań, które wiązałyby to z możliwością utraty auta - dodaje. - Ale niewątpliwie należy coś z problemem pijanych kierowców zrobić, bo nasze statystyki wciąż odbiegają od innych krajów. Polacy muszą mieć świadomość, że wsiadając za kółko pod wpływem alkoholu, mogą nie tylko stracić samochód, nie tylko stwarzają zagrożenie dla siebie, ale przede wszystkich dla innych uczestników ruchu. Musimy także zrobić wiele, aby w społeczeństwie nie było tolerancji dla takich zachowań. Ważne jest ograniczenie dostępu do alkoholu. Niektóre miasta próbują wprowadzić zakaz jego sprzedaży w godzinach nocnych, ale co z tego, skoro można się zapatrzyć na stacjach paliw? To powinny być stacje paliw, a nie stacje alkoholowe.

Podobnego zdania jest poseł Czesław Hoc (PiS). - Nowe uregulowania dopiero co weszły w życie. Cztery miesiące to za krótko, aby ocenić, jak sprawdzają się w praktyce, a już mamy je nowelizować? - dziwi się. - A jak kolejna zmiana się nie sprawdzi, to co? Będziemy robić kolejną nowelizację? Co do zasady jestem przeciw zbyt częstemu zmienianiu przepisów, zanim w ogóle zadomowią się w świadomości Polaków. Poprawiajmy tylko coś, co ewidentnie okazało się złym prawem. A pijanych kierowców należy karać z całą bezwzględnością. Stanowią wielkie zagrożenie dla siebie i innych, więc muszą mieć świadomość szybkiej i nieuchronnej kary. Dura lex, sed lex (twarde prawo, ale prawo - łac.).

Magdalena Zubkiewicz, psycholog transportu i bezpieczeństwa ruchu drogowego, przyznaje, że nie ma złotego środka, który zdyscyplinuje kierowców na drogach.

- Perspektywa zarekwirowania samochodu przez policję jest dużym straszakiem dla młodzieży. I przestrogą, by świadomie podchodziła do prowadzenia samochodu - dodaje Magdalena Zubkiewicz. - Jeżeli jednak mówimy o osobach, którym zabrano prawo jazdy i zarekwirowano samochód, to pamiętajmy, że są to osoby bardzo często uzależnione od alkoholu i innych używek: zostały złapane w momencie, kiedy miały przynajmniej 1,5 promila alkoholu w organizmie. Samokrytycyzm u nich nie działa prawidłowo. To są osoby chore. Zaostrzenie czy też, odwrotnie, złagodzenie przepisów w ich przypadku niewiele zmieni. Może jedynie to, że po konfiskacie pojazdu chory nie ma okazji, by do niego wsiąść.

Co ciekawe, część kierowców jest wciąż przekonana, że po wypiciu piwa, lampki wina czy kieliszka wódki można prowadzić auto. Na zlecenie firmy AlcoSense, producenta alkomatów, w lutym 2024 roku wykonana badania ponad tysiąca polskich kierowcach. Wynika z nich, że co czwarty (27 proc.) z nich po spożyciu alkoholu zastanawiał się, czy może prowadzić samochód. Choć ponad 40 procent respondentów uznało konfiskatę samochodu za skuteczną karę dla osób, które zdecydowały się na jazdę na podwójnym gazie, tak prawie co piąta spośród ankietowanych osób przyznała, że liczyła na uniknięcie kontroli drogowej i badania trzeźwości.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Motoryzacja

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu