Jedni zyskują, bo sprzyja im koniunktura wywołana walką z pandemią, inni bo mają wyobraźnię niczym literacki bohater Prusa, Stanisław Wokulski, który wychodząc ze stereotypu szlachetnie urodzonego dorobił się na handlu.
- Obecny kryzys ma różne oblicza: zatrzymanie pracowników w domach, ale także zatrzymanie dostaw półproduktów – choćby z Chin. Gospodarkę dotyka też załamanie popytu. Z oczywistych względów Polacy mniej kupują, a w branżach transportowej, turystycznej, czy eventowej działalność w zasadzie zamarła. Jednak w niektórych sektorach gospodarki popyt się nie załamał, a zapotrzebowanie na ich produkty i usługi wręcz wzrosło. Jeżeli tych firm nie dotknie przymusowa kwarantanna, to paradoksalnie właśnie teraz czeka je okres najlepszej koniunktury - wyjaśnia dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP.
- Wytwórcy środków sanitarnych i odzieży ochronnej nie mogą nadążyć z produkcją. Z kolei branża informatyczna może zyskać na zwiększonym zapotrzebowaniu na sprzęt, usługi i oprogramowanie do pracy zdalnej. Obronną ręką z kryzysu mogą wyjść także dostawcy półproduktów, które zastępują te wcześniej sprowadzane z Chin.
Koronawirus firmy ogólnie tracą na pandemii. Są jednak i takie, które na walce z epidemią zyskują - w jaki sposób [20.04.2020 r.]

Wiadomo, że najbardziej negatywne skutki pandemii odczuwa teraz branża turystyczna, transportowa, hotelarska, gastronomiczna i MICE, czyli składająca się z firm obsługujących targi, kongresy, mitingi biznesowe itp. spotkania. A czy jakieś branże zyskują - teraz i na dłuższą metę?