Posłowie Polski 2050 przygotowali projekt ustawy, który zakłada duże zmiany w zakazie handlu w niedziele. Projekt przewiduje wprowadzenie dwóch niedziel handlowych w każdym miesiącu. Pracownicy handlu mają mieć zagwarantowane co najmniej dwie wolne niedziele w miesiącu oraz inny dzień w tygodniu, odbierany za pracę w niedzielę. Poza tym za pracę w niedzielę miałoby przysługiwać 200 proc. wynagrodzenia. Projekt trafił do Sejmu, odbyło się już pierwsze czytanie. Większość rządząca jest jednak podzielona ws. tego projektu. Zdecydowany sprzeciw zgłasza handlowa „Solidarność”, ale i Polska Izba Handlu.
Rozmawiamy z Maciejem Ptaszyńskim, prezesem Polskiej Izby Handlu, która jest branżową izbą gospodarczą handlu detalicznego.
Strefa Biznesu: Jak pan ocenia skutki obowiązywania przepisów o zakazie handlu w niedzielę? Czy dla małych sklepów te przepisy przyniosły coś pozytywnego?
Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu: Dziś właściciele małych sklepów mierzą się z ogromnym wzrostem kosztów prowadzenia działalności, zwłaszcza w porównaniu do okresu sprzed wprowadzenia regulacji w 2018 roku. Dzięki ograniczeniu handlu w niedziele i jednoczesnym pozostawieniu możliwości prowadzenia sprzedaży przez mikroprzedsiębiorców, mogą oni, zgodnie z intencją tej ustawy, wyrównywać swoje szanse w konkurencji z sieciami wielkopowierzchniowymi. Odebranie im tej sposobności będzie skutkować umocnieniem się trendu zamykania małych, osiedlowych i wiejskich sklepów, które pełnią dodatkowe, ważne funkcje w lokalnych społecznościach.
Czyli jesteście za odrzuceniem projektu ustawy?
Tak, Polska Izba Handlu wnioskuje o odrzucenie projektu w całości.
Autorzy propozycji zmian twierdzą, że przepisy trzeba zmodyfikować, bo one nie przyniosły najważniejszego efektu - nie zahamowały likwidacji małych sklepów. Taki argument pojawił się w uzasadnieniu projektu.
Nasza organizacja nie zgadza się ze stwierdzeniem, że „wbrew intencjom ustawodawcy z roku 2018 projekt ten nie przyczynił się do wsparcia małych, lokalnych sklepów w ich konkurencji z wielkimi sieciami handlowymi, ponieważ w okresie 2014-2023 liczba placówek handlowych w Polsce zmalała o 33,5 tys., a w samym 2023 roku zamknięto 3 tys. placówek.” Prawdą jest, że trendy wskazują na zamykanie się wielu małych przedsiębiorstw. Jest to skutkiem różnych czynników, zapewne po części związanych z sytuacją gospodarczą, niektórymi zmianami wprowadzonymi przez poprzedni rząd, a także z agresywną polityką cenową dyskontów – dla konsumentów cena stała się jednym z kluczowych kryteriów. Sytuacja ta wpływa negatywnie na liczbę przedsiębiorstw działających w Polsce, z których 99,8 proc. stanowią podmioty MŚP, a najliczniejszą grupą są mikroprzedsiębiorstwa (97 proc.; 2,2 mln). Według danych z Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej za lata 2020–2023, podczas gdy liczba zawieszonych w pandemicznych latach 2020 i 2021 firm nie przekraczała 280 tys. rocznie, to w 2022 r. było ich już niemal 345 tys., a w 2023 r. prawie 368 tys. Argument, że zakaz handlu w niedzielę nie poprawił sytuacji małych sklepów, więc trzeba go znieść, jest w naszej ocenie nietrafiony. Zakaz handlu pozwolił wyrównać szanse małych sklepów w nierównej walce o klientów. Dziś zakaz handlu jest tym bardziej kluczowy, że na rynku trwa wojna cenowa pomiędzy dyskontami, która negatywnie wpływa na kondycję małych sklepów - nie są one w stanie konkurować z tak drastycznie obniżanymi cenami produktów dostępnych w wielkopowierzchniowych placówkach. Gdy dyskonty dostaną jeszcze możliwość prowadzenia działalności w dodatkowy dzień, efekt dla segmentu małych polskich sklepów będzie miażdżący.
Według statystyk już teraz jest fatalnie.
W sklepach spożywczych ruch spadł średnio o 1,7 proc. rok do roku, same sklepy osiedlowe odnotowały spadek o 3,2 proc. a z kolei dyskonty, jako jedyne wzrosły w tym obszarze o 1,2 proc. To dane podsumowujące 2023 rok. Nie zgadzamy się z argumentacją twórców projektu, którzy w uzasadnieniu dokumentu z jednej strony sami dostrzegają negatywny skutek projektowanych zmian wynikający z podwyższenia kosztów prowadzenia działalności, a z drugiej strony uważają, że dodatkowy „powiększony zakres czasowy prowadzenia handlu korzystnie wpłynie na przychody przedsiębiorców i konkurencyjność w gospodarce.”
Jak może wyglądać sytuacja, gdyby jednak proponowane zmiany weszły w życie? Czy to oznacza koniec dla małych sklepów?
Małe sklepy prowadzone są głównie przez mikroprzedsiębiorców. Wejście w życie konsultowanej ustawy oznaczałoby dla nich istotne pogorszenie dotychczasowych warunków biznesowych. Nie będą mieli już oni możliwości odrabiania strat z całego tygodnia w niedzielę, jak ma to miejsce obecnie, a dodatkowo stale wzrastające koszty prowadzenia działalności mogą doprowadzić do upadku licznej grupy sklepów rodzinnych. Byłby to kolejny negatywny czynnik, po dynamicznie zmieniających warunkach gospodarczych wywołanych sytuacją globalną (pandemią, wojną w Ukrainie), który stanowiłby przysłowiowy gwóźdź do trumny. Po wejściu w życie proponowanej regulacji ich przychody gwałtownie spadną, ponieważ klienci motywowani ceną odpłyną do dużych sklepów. A jednocześnie koszty - bo projekt mówi o co najmniej podwójnym wynagrodzeniu dla pracowników za pracę w niedzielę - jeszcze bardziej wzrosną. Już dziś te koszty są bardzo wysokie, nie tylko ze względu na rosnące koszty pracy, ale także koszty energii elektrycznej, paliwa, podatki itd.
Zwolennicy projektu twierdzą, że proponowane zmiany spowodują wzrost zatrudnienia, bo – jak twierdzą – może powstać 20-40 tys. nowych miejsc pracy.
Przedsiębiorcy działający w handlu już dziś skarżą się na brak ludzi do pracy. Biorąc pod uwagę wskaźniki dotyczące bezrobocia i nastroje społeczne oraz niechęć pracowników do pracy w niedziele, cytowane szacunki są trudne do obrony. Sami pracownicy handlu także nie chcą zmian, a jak wskazują organizacje reprezentujące pracowników, nawet dwukrotność wynagrodzenia nie zrekompensuje niedawno odzyskanego czasu z rodziną. Nie wierzą oni także, że duże dyskonty wywiążą się z zobowiązania zapłaty wyższego wynagrodzenia argumentując, że zapewne „znajdą sposób na ominięcie tego zapisu”.
Co na ten temat sądzą Polacy? Może społeczeństwo jednak chce mieć możliwość robienia zakupów w niedziele?
Musimy to jasno powiedzieć: obecnie obowiązujące przepisy nie budzą sprzeciwu społecznego. Doszliśmy do momentu, w którym społeczeństwo zaakceptowało tę regulację, a ostatnie sondaże wskazują wręcz na to, że coraz mniej Polaków chce liberalizacji handlu w niedziele. W badaniu opublikowanym na początku kwietnia br. w portalu DlaHandlu, 39 proc. Polaków wskazało, że sklepy powinny być otwarte w niedziele, a przeciwnego zdania było 42 proc. Co więcej, w ubiegłym roku badanie Fundacji Konrada Adenauera pokazało, że aż 78 proc. Polaków w wieku 18-30 lat nie chce likwidacji zakazu handlu w niedzielę. Biznes zdążył już przestawić swoje operacje na pracę 6 dni w tygodniu i powrót do 7-dniowego tygodnia może wiązać się z dodatkowymi, ogromnymi, kosztami. Wobec konieczności zapewnienia podwójnego wynagrodzenia dla pracowników (lub wolnych dni w środku tygodnia), otwarcie sklepów w niedziele będzie więc albo nieopłacalne, albo koszt poniosą konsumenci w postaci podwyżek cen.
To znaczy, że wszyscy zapłacilibyśmy więcej w sklepach? A kto zyska?
Wejście w życie projektowanej regulacji doprowadzi do strat po stronie polskich konsumentów i polskich drobnych handlowców, przy jednoczesnym wsparciu dużych zagranicznych dyskontów. W obliczu wyższej inflacji oraz innych konsekwencji ekonomicznych związanych z wyzwaniami ostatnich kilku lat, konsumentów nie stać na podwyżki cen, a właścicieli sklepów na jeszcze większe koszty prowadzenia działalności. Chciałbym również zwrócić uwagę na fakt, iż zapisy konsultowanej regulacji zostały stworzone bez rozmów z branżą. Dodatkowo dokument został nagle wniesiony drogą poselską zamiast - deklarowaną w wypowiedziach publicznych - ścieżką rządową. Według mnie, nie zawiera on rzetelnej oceny skutków gospodarczych i społecznych regulacji czy jakiegokolwiek odniesienia do jej wpływu na MŚP. A bez takiej analizy nie można stwierdzić czy nowelizacja jest w ogóle potrzebna, ani czy nie będzie szkodliwa. Co więcej, przepisy te miałyby również wejść w życie w trakcie roku obrotowego. Wszystkie te aspekty stoją w sprzeczności z dobrymi praktykami legislacyjnymi, deklarowanymi przez nową większość rządową jeszcze w trakcie ubiegłorocznej kampanii wyborczej.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!
