Spis treści
Niedawno Główny Urząd Statystyczny poinformował, że sprzedaż detaliczna w cenach stałych w marcu 2023 r. spadła o 7,3 proc. w ujęciu rocznym. Nieco lepsze dane dotyczyły relacji wielkości sprzedaży z marca do lutego – w trzecim miesiącu roku była ona wyższa od 14 proc. Co więcej, sprzedaż detaliczna w cenach bieżących wzrosła w ubiegłym miesiącu o 4,8 proc. rok do roku, ale zważywszy na wciąż rosnącą inflację, wzrost ten nie oddaje do końca rzeczywistości.
Większe zaniepokojenie niż same dane GUS-u mógł wywołać w ostatnich dniach komentarz analityków czołowego polskiego banku, tj. PKO BP, do danych urzędu. Eksperci PKO BP zasugerowali, że sektor konsumencki jest obecnie w głębokiej recesji, która może potrwać nawet cztery kwartały. Analitycy jednocześnie uspokajali, że ich zdaniem spowolnienie nie spowoduje silnego wzrostu bezrobocia. Jakie jednak może mieć skutki w średniej perspektywie, jeśli chodzi o pozostałe dane polskiej gospodarki? Tu sprawa się komplikuje.
Ukraińcy pomogli utrzymać wysoki poziom konsumpcji
Według danych straży granicznej, od 24 lutego 2022 r., tj. od dnia rosyjskiej agresji, polsko-ukraińską granicę przekroczyło 11,36 mln uchodźców. Na Ukrainę wróciło łącznie ponad dziewięć milionów osób. Oznacza to, że w Polsce może przebywać ponad dwa miliony Ukraińców. Z tego ponad 1,4 mln ma ważne zezwolenia na pobyt w Polsce. Te dane są tym bardziej ważne, gdyż tak duża migracja ludności musiała wpłynąć na dane ekonomiczne państwa. I tak: dzięki znacznemu napływowi ludności ukraińskiej miesiącami udawało się utrzymać w Polsce wysoki poziom konsumpcji, a co za tym idzie również wzrost gospodarczy. Istnieje jednak także ciemna strona medalu.
Wydatki uchodźców mogą wpływać na przedłużanie się presji inflacyjnej
O ile jednak napływ do Polski milionów uchodźców z Ukrainy pomógł utrzymać stosunkowo wysoki wzrost gospodarczy, a nawet przysłużył się do pierwszego w historii przekroczenia przez Polskę poziomu trzech bilionów PKB, to jednocześnie zahamował naturalny proces ekonomiczny związany z hamowaniem inflacji. Wciąż utrzymujące się wydatki konsumentów w Polsce dały bowiem dodatkowy pretekst producentom i firmom handlowym na utrzymywanie wysokich cen. Choć tzw. uporczywa inflacja ma w Polsce także inne źródła. Co więcej, jak się okazuje, komponent ukraiński nie jest już tak silny, by utrzymać wysoki poziom konsumpcji. To ma swoje skutki dla gospodarki i rodzi pytanie: dlaczego spadek wydatków w Polsce jest tak silny i w jaki sposób przełoży się na inne markery w gospodarce?
Polacy zawsze zarabiali za mało
Od lat bolączką polskiej gospodarki są niskie zarobki – to nimi polski rynek miał konkurować i latami robił to w rywalizacji z firmami zagranicznymi. Koszt takiego podejścia polskich przedsiębiorców i zagranicznych firm zatrudniających Polaków widoczny jest szczególnie w sytuacji globalnych perturbacji, jak mająca coraz szerszy zasięg wojna w Ukrainie czy wcześniejsza pandemia COVID-19. W największym stopniu problem, z jakim od 25 lat boryka się Polska, ujawnia inflacja, która choć stwarza presję płacową, to w stopniu niewystarczającym.
– Na osłabienie konsumpcji złożyło się kilka czynników: od dłuższego czasu płace nominalne nie nadążają za inflacją, czyli następuje obniżka płac realnych. Pozostaje też duża doza niepewności co do przyszłego wzrostu gospodarczego – mówi prof. Elżbieta Mączyńska, prezes honorowy Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
Zarobki rosną, ale wolniej niż ceny
Polacy mają zatem w portfelu znacznie mniej i to pomimo faktu, że w 2022 r. mieliśmy do czynienia ze wzrostem średnich wynagrodzeń. Warto przypomnieć, że obecnie średnia płaca w Polsce w sektorze przedsiębiorstw wynosi ok. 7500 zł, co oznacza wzrost w stosunku do ubiegłego roku o 12,6 proc. sporo, ale i tak mniej niż inflacja, która w tym samym czasie wyniosła 16,1 proc. Czy jest szansa na jej obniżenie, tak jak miało to już miejsce w niektórych państwach Europy Zachodniej? Dotychczas samo obniżenie poziomu konsumpcji, które można było zaobserwować już w 2022 r., nie wystarczyło. Ale są też inne zjawiska, które w ramach efektu synergii mogą ten stan rzeczy zmienić.
Możemy doczekać się spadku cen
Na polskim rynku występuje jeszcze jeden czynnik ostrzegawczy – chodzi o stan zapasów, jakie zgromadziły podmioty gospodarcze.
– Wiele przedsiębiorstw, chcąc uciec przed inflacją, zgromadziło zapasy. Teraz ich wielkość wpływa na zmniejszenie popytu producentów – mówi prof. Mączyńska. – Z drugiej strony wysoki poziom zapasów może docelowo spowodować spadek inflacji, ponieważ przedsiębiorstwa prędzej czy później muszą pozbywać się magazynowanego towaru – podsumowuje ekonomistka.
I dodaje: duże zapasy oraz spadek konsumpcji mogą wpłynąć na zmniejszenie inflacji w Polsce.
Strefa Biznesu: Te firmy będą zatrudniały w najbliższym czasie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?