Przez błąd unijnych urzędników doszło do tego, że w bieżącym roku pozwolono na połowy w okresie, gdy ryby te mają tarło - przystępują do rozrodu i powinny być chronione.
Polacy zaprotestowali. I to przyniosło efekty. Nasi rybacy bałtyccy dali dobry przykład. Postanowili, że w czasie gdy dorsze najbardziej potrzebują spokoju (1 lipca - 31 sierpnia), łowić nie będą, mimo że nie ma przepisu zakazującego połowów. Na połowy w tym okresie zezwala formalne rozporządzenie unijne. Powinno ono obowiązywać od końca sierpnia, ale z powodu błędu stało się ważne już w lipcu.
Jak wynika z informacji zamieszczonej na stronie internetowej Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, o katastrofalnej sytuacji dorszy w Bałtyku minister Marek Gróbarczyk rozmawiał z komisarzem Karmenu Vellą już w lutym br. Od tego czasu MGMiŻŚ wielokrotnie informowało KE o tej sytuacji, powołując się na sygnały płynące od rybaków, a potwierdzone badaniami naukowymi.
22 lipca minister wystosował do Karmenu Velli pismo alarmujące o zagrożeniu dla dorszy w Bałtyku, jakie spowoduje nowe rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i rady.
- Ustanowienie przepisów umożliwiających połowy dorszy w okresie ochronnym było dla nas zaskoczeniem - mówi Jacek Wittbrodt, prezes zarządu Zrzeszenia Rybaków Morskich. - Wiemy, że zaistniała luka prawna, ale nie zamierzamy z niej korzystać. Nie musimy łowić dorszy w okresie ochronnym. Naruszenie tej zasady byłoby nieopłacalne, ale też wbrew naturze. Tradycyjny czas połowów dorszy jesienią i zimą w zupełności wystarczy do wykorzystania przyznanych Polsce limitów.
Wkrótce ma być wprowadzony formalny zakaz łowienia dorszy przez naszych rybaków.