Upadek rządu Suchockiej pogrzebał szanse na szybki zwrot mienia…
- Wydaje się, że najlepsze warunki do przeprowadzenia restytucji mienia, istniały na początku transformacji gospodarczej. Na fali przemian, łatwiej można było wprowadzić przepisy ograniczające całkowitą wartość roszczeń reprywatyzacyjnych (taki wariant wybrał m.in. węgierski rząd). Niestety w pierwszej kadencji Sejmu, tylko jeden projekt miał realną szansę na uchwalenie – tłumaczy Andrzej Prajsnar, RynekPierwotny.pl.
Rozwiązania zaproponowane przez Kongres Liberalno - Demokratyczny (KLD), Unię Demokratyczną (UD) i Polski Program Gospodarczy (PPG), przeszły całą ścieżkę ustawodawczą w komisjach sejmowych i zostały uznane za zgodne z krajową konstytucją oraz systemem prawa europejskiego. Co więcej, projekt firmowany przez rząd Hanny Suchockiej miał poparcie ze strony organizacji walczących o powszechną reprywatyzację. Za programem restytucji mienia opracowanym przez KLD, UD oraz PPG, opowiadał się też ówczesny Prezydent Lech Wałęsa. W tych sprzyjających okolicznościach, doszło jednak do upadku gabinetu Hanny Suchockiej i skrócenia kadencji Parlamentu.
Projekt ustawy o reprywatyzacji popierany przez rząd (patrz druk sejmowy nr 269-A z 25 maja 1992 r.), zasługiwał na miano kompromisowego. Według założeń, przeprowadzenie reprywatyzacji miało skutkować przekazaniem byłym właścicielom 6% - 7% państwowego majątku przemysłowego oraz mniej niż 5% państwowego majątku rolnego (łącznie około 5% - 6% mienia Skarbu Państwa). Zwrot znacjonalizowanego majątku był planowany w naturze albo poprzez przekazanie mienia zastępczego, akcji, udziałów lub bonów kapitałowych. Reprywatyzacja nie miała jednak obejmować ziemi nadanej chłopom w trakcie reformy rolnej (1944 r.). Zgodnie z projektem KLD, UD oraz PPG, o zwrot mienia mogliby występować m.in. rzemieślnicy, akcjonariusze przedsiębiorstw, aptekarze, zabużanie, „rozkułaczeni” chłopi oraz inni właściciele mienia, którzy w dniu nacjonalizacji posiadali obywatelstwo polskie. Restytucja majątku miała też objąć spółki posiadające historyczną siedzibę oraz znacjonalizowany majątek na ziemiach polskich.
W 2001 r. prezydenckie weto skutecznie zatrzymało reprywatyzację
Kolejne poważne przymiarki do tematu powszechnej reprywatyzacji, miały miejsce na przełomie minionego wieku. Warto podkreślić, że rządowy projekt ustawy o reprywatyzacji nieruchomości (patrz druk sejmowy nr 1360 z 20 września 1999 r.) przeszedł całą ścieżkę legislacyjną w Sejmie i Senacie. Półtoraroczna batalia polityczna, zakończyła się skierowaniem gotowej ustawy do podpisu ówczesnego Prezydenta. Aleksander Kwaśniewski w marcu 2001 r. skorzystał jednak z prawa weta. Prezydent argumentował, że proponowana ustawa jest m.in. niezgodna z Konstytucją RP, a jej uchwalenie będzie miało negatywne skutki dla krajowej gospodarki. Prezydenckiego weta nie udało się odrzucić w głosowaniu z 25 maja 2001 r.
Wspomniana ustawa, którą skutecznie zawetował Prezydent, mogła skutkować zwrotem mienia o łącznej wartości 190 mld zł. Przewidywano jednak, że faktycznie złożone wnioski reprywatyzacyjne będą opiewać na ok. 95 mld zł. Taka kwota nadal była bardzo znacząca w relacji do ówczesnego PKB Polski (749,31 mld zł) oraz budżetu z 2001 r. (172,89 mld zł). Stosunkowo duże koszty reprywatyzacji, wynikały z przyjętego limitu odszkodowań (50% wartości utraconych nieruchomości). Zawetowana ustawa z 2001 r. przewidywała zwrot w naturze lub przyznanie byłym właścicielom specjalnych bonów reprywatyzacyjnych. Te papiery wartościowe emitowane przez Skarb Państwa miały umożliwiać np. zakup nieruchomości gruntowych Skarbu Państwa oraz wykup mieszkań zbywanych przez gminę – dodaje ekspert. Podobne rozwiązanie prawie 10 lat wcześniej zastosowano na Węgrzech. Trzeba jednak podkreślić, że wywłaszczeni Węgrzy zwykle otrzymywali tylko bony o równowartości kilku procent utraconego mienia.
Wydaje się, że to właśnie relatywnie wysoki limit odszkodowań za mienie nieruchome (50% wartości), był główną przyczyną fiaska „dużej” ustawy reprywatyzacyjnej z 2001 r. Wysokość rekompensat będzie decydująca również w kontekście zapowiadanych prac nad kolejnymi przepisami o restytucji mienia. Reprezentanci wywłaszczonych osób, na pewno spróbują wywalczyć jak najwyższy poziom odszkodowań argumentując, że możliwości finansowe państwa są większe niż w 1993 r. i 2001 r.