- Zgodnie z osobistą decyzją pani premier nie będzie żadnych podwyżek opłat za wodę, obowiązywać będą takie same opłaty jak w 2016 roku - zarówno te dotyczące przedsiębiorców, jak i konsumentów - oświadczył Rafał Bochenek, rzecznik rządu, po wczorajszym posiedzeniu Rady Ministrów.
WIDEO: Paweł Blajer o podwyżkach opłat za wodę i prąd
Źródło: Dzień Dobry TVN
Nowe Prawo wodne ma uregulować gospodarkę wodami. Jednym z jego elementów miał być duży wzrost opłat za pobór wody ze środowiska, co miało motywować do jej oszczędzania. Ale efektem takiej decyzji mogły być duże rachunki za wodę i ścieki, energię elektryczną oraz podwyżka cen napojów.
Po pierwszych protestach producentów wody mineralnej i firm wodociągowych wprowadzono złagodzoną wersję podwyżki. Ale i ona nie uspokoiła nastrojów, bo firmy wodociągowe pokazywały wyliczenia, że średnia podwyżka rachunków dla gospodarstw domowych przekroczy 20 proc. Warto przypomnieć, że pierwotnie za pobór wody z rzek i jezior Ministerstwo Środowiska chciało aż 4 złote za każdy metr sześcienny. Złagodzona wersja zakładała, że będzie to już tylko 35 groszy za metr.
„Osobista decyzja pani premier” oznacza, że nawet takiego wzrostu nie będzie, przynajmniej w przyszłym roku. Ale to pod znakiem zapytania stawia funkcjonowanie nowego podmiotu, który ma przejąć wszystkie zadania z zakresu gospodarowania wodami. „Wody Polskie”, bo taką nazwę przyjmie nowa instytucja rządowa, ma zatrudniać nawet 3 tys. urzędników, a jej utrzymanie miały zapewnić wysokie opłaty za pobór wody.
Nowe Prawo wodne nie jest wymysłem polskich urzędników. Jego uchwalenia, a także większej niż obecnie ochrony zasobów wodnych w naszym kraju, domaga się od nas Komisja Europejska. Dopóki Sejm nie uchwali nowej ustawy, wstrzymane są wszystkie inwestycje przeciwpowodziowe finansowane z unijnych dotacji. Na wiele takich inwestycji czeka także Małopolska, dla której przygotowano program ochrony przed powodzią. Jego realizacja będzie kosztować kilkaset milionów złotych.