- W saszetkach nikotynowych niewiadomego pochodzenia mogą znajdować się groźne dla zdrowia zanieczyszczenia
- Woreczki z farmaceutyczną nikotyną mogą być wykorzystywane w terapii antynikotynowej
- Najbardziej szkodliwym produktem zawierającym nikotynę pozostaje tradycyjny papieros
- Saszetka nie ma tak dużego potencjału subkulturowego, by powstała moda na jej zażywanie, jak w przypadku e-papierosa
- Nie należy wykluczyć, że młodzież zacznie uzależniać się od nikotyny zawartej w woreczkach nikotynowych
Strefa Biznesu: Co zawiera saszetka nikotynowa, o którą jest teraz taka awantura?
Prof. Andrzej Sobczak: W saszetce nikotynowej znajduje się absolutnie obojętna dla zdrowia substancja – pochodna celulozy. Jest ona jednak nośnikiem dla nikotyny, która jest substancją uzależniającą. Trzeba jednak założyć, że do saszetek pozostających w regulowanym obiegu trafia nikotyna farmaceutyczna (nikotyna o czystości farmakopealnej), czyli taka sama jak ta stosowana w nikotynowej terapii zastępczej. Natomiast w nikotynie z czarnego rynku możemy spodziewać się dodatkowo szeregu zanieczyszczeń, łącznie z rakotwórczymi nitrozoaminami.
Saszetka nikotynowa jest bardziej szkodliwa dla zdrowia od papierosów, czy mniej?
W kontekście zwykłych papierosów, elektronicznych papierosów, podgrzewaczy tytoniu, warto zwrócić uwagę na fakt, że jedyną substancją, która znajduje się w saszetkach nikotynowych renomowanych producentów, jest sama nikotyna.
A substancje smakowe? Czy one również nie są szkodliwe?
Rozmawiamy o saszetkach wiadomego pochodzenia, sprzedawanych przez autoryzowane sklepy – w takich wyrobach nie ma nic innego, czego nie znaleźlibyśmy w przetworzonej żywności. Te substancje dostają się do organizmu przez układ pokarmowy i mają takie samo działanie jak te powszechnie znane i dopuszczone do obrotu.
Jakie jest zatem ryzyko korzystania z tzw. woreczków nikotynowych?
Gdybyśmy chcieli ocenić ryzyko korzystania z saszetek nikotynowych, należałoby je zakwalifikować do tej samej grupy, w której znajdują się produkty stosowane przy nikotynowej terapii zastępczej. Oznacza to, że w saszetkach nikotynowych jest mniej groźnych dla zdrowia składników niż w elektronicznych papierosach, które zawierają do kilkudziesięciu szkodliwych substancji. Jest ich też bez porównania mniej niż w dymie pochodzącym z tradycyjnego papierosa – ten niesie ze sobą kilka tysięcy szkodliwych substancji.
Nie ma żadnych wątpliwości, że z punktu widzenia medycznego wpływu na zdrowie saszetka nikotynowa spośród wszystkich dostępnych produktów nikotynowych jest najmniej szkodliwa. Niemniej saszetka nikotynowa także nie jest bezpieczna, z uwagi właśnie na występowanie nikotyny. A substancja ta uzależnia.
W nikotynie z czarnego rynku możemy spodziewać się szeregu zanieczyszczeń, łącznie z rakotwórczymi nitrozoaminami.
Czy rzeczywiście zagrożenie dla młodzieży związane z powszechną dostępnością saszetek nikotynowych jest tak duże, jak sugerują niektórzy działacze?
Gdyby saszetka nikotynowa stała się ważnym gadżetem dla młodzieży, to rzeczywiście mielibyśmy problem. Uważam jednak, że saszetka nie ma takiego potencjału „subkulturowego”, jak na przykład elektroniczny papieros, który stwarza warunki do popisywania się, robienia z jego pomocą jakichś sztuczek. Stosowanie saszetki jest mniej widoczne, więc ryzyko powstania mody na jej stosowanie jest proporcjonalnie mniejsze. No, chyba że przeważy tu sama substancja uzależniająca. Tego nie można wykluczyć.
Może najlepiej byłoby jednak zakazać sprzedaży tych woreczków osobom niepełnoletnim?
Absolutnie popieram wszelkie działania zabraniające nabywania przez młodzież produktów nikotynowych. Problem polega na tym, aby działania te, nie wpłynęły na palaczy, którzy chcieliby przejść na mniej szkodliwe wyroby nikotynowe.
W saszetkach nikotynowych jest mniej groźnych dla zdrowia składników niż w elektronicznych papierosach, które zawierają do kilkudziesięciu szkodliwych substancji.
W następstwie prognozowanego wzrostu akcyzy może się okazać, że problem niebawem sam się rozwiąże, również w odniesieniu do dorosłych nałogowców. Ale czy na pewno?
Najnowsze, krajowe badania wskazują, że w ostatnich latach, mimo programów edukacyjnych mówiących o szkodliwości palenia, a także pomimo wzrostu cen wyrobów nikotynowych, odsetek osób palących w Polsce wzrósł o dwa procent (od czasu sprzed pandemii), i mamy dziś w kraju między 8-9 milionów palaczy.
Zwolennicy bezkompromisowej walki z problemem nałogu nikotynowego w społeczeństwie żądają dalszego podwyższania akcyzy na wyroby tytoniowe, uważając, że wysoka cena takich produktów w końcu odstraszy ich użytkowników. Inni z kolei powiedzą, że nic takiego się nie wydarzy, a zyska na takim ruchu przede wszystkim czarny rynek będący poza kontrolą jakościową instytucji państwa.
Istnieje też grupa, która uważa, że walcząc z nałogiem, należy działać stopniowo, poprzez wyeliminowanie palenia jako najbardziej szkodliwego z przyzwyczajeń, a ewentualnie później zabrać się za alternatywne produkty nikotynowe.
Jest też duża grupa naukowców, którzy są zdania, że nikotyna pomaga niektórym osobom w funkcjonowaniu w społeczeństwie. Nie wiadomo, jakie będą konsekwencje jej całkowitego odebrania. Dlatego tym bardziej coraz większą popularność, moim zdaniem, powinna zyskiwać strategia redukcji szkód wywołanych paleniem poprzez wprowadzanie produktów o mniejszej szkodliwości od tradycyjnych papierosów.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!
