Alkohol w saszetkach wycofany. „Mamy do czynienia ze znamionami nieuczciwej praktyki rynkowej"

Maciej Badowski
Wideo
od 16 lat
Nikomu nie trzeba tłumaczyć jak duże oburzenie wywołał alkohol sprzedawany w tubkach. Producent szybko się wycofał z pomysłu i zaprzestał produkcji tzw. alko- tubek. Jednak patrząc na kwestię informacji dotyczącej zawartości tych tubek, czy kwestię akcyzy, to tutaj wszystko zostało spełnione. Jak wyjaśnia nam Małgorzata Miś Prezes Stowarzyszenia Ochrony Konsumentów Aquila mamy do czynienia ze znamionami nieuczciwej praktyki rynkowej.– Za ich stosowanie przedsiębiorcy powinni ponosić surowe konsekwencje, ale egzekucja tych przepisów jest w Polsce niezwykle trudna – dodaje.
  • Patrząc na przepisy, czyli kwestię informacji dotyczącej zawartości tych tubek, czy kwestię akcyzy, to tutaj wszystko zostało spełnione. Natomiast problem polega na tym, że konsumenci mogą się bardzo łatwo pomylić – tłumaczy Małgorzata Miś Prezes Stowarzyszenia Ochrony Konsumentów Aquila.
  • Firma OLV, która wprowadziła na rynek wspomnianą wódkę w saszetkach, przekazała nam, że „produkty VOODOO MONKEY przeznaczone są wyłącznie dla dorosłych i świadomych konsumentów, a także spełniają odpowiednie normy i wymogi związane z dystrybucją napojów alkoholowych.
  • W kontekście „alko-tubek” mamy do czynienia ze znamionami nieuczciwej praktyki rynkowej. Za ich stosowanie przedsiębiorcy powinni ponosić surowe konsekwencje, ale egzekucja tych przepisów jest w Polsce niezwykle trudna
  • Na stronach Rządowego Centrum Legislacji w piątek ukazał się projekt rozporządzenia w sprawie szczegółowych wymagań w zakresie opakowań niektórych napojów spirytusowych[/b], przygotowany przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

„Alko- tubki" zgodne z prawem. Gdzie jest problem?

Patrząc na przepisy, czyli kwestię informacji dotyczącej zawartości tych tubek, czy kwestię akcyzy, to tutaj wszystko zostało spełnione. Natomiast problem polega na tym, że konsumenci mogą się bardzo łatwo pomylić – wskazuje w rozmowie z portalem strefabiznesu.pl Małgorzata Miś Prezes Stowarzyszenia Ochrony Konsumentów Aquila. – Śledząc doniesienia medialne, do takich pomyłek rzeczywiście dochodziło – dodaje.

Miś zwraca uwagę, że klient skuszony „ładnym opakowaniem”, które dodatkowo kojarzy się z tubkami z musem dla dzieci, wylądowało w koszyku zakupowym z przekonaniem, że jest to właśnie produkt dla dzieci, a nie dla alkohol, który jest zarezerwowany dla osób pełnoletnich.

Firma OLV, która wprowadziła na rynek wspomnianą wódkę w saszetkach, przekazała nam, że „produkty VOODOO MONKEY przeznaczone są wyłącznie dla dorosłych i świadomych konsumentów, a także spełniają odpowiednie normy i wymogi związane z dystrybucją napojów alkoholowych, włącznie z wymaganiami dotyczącymi opakowań i ich wyraźnego oznakowania”.

– Sprzedaż produktów alkoholowych jest ściśle regulowana. Od początku rozmów z naszymi parterami handlowymi podkreślaliśmy i kładliśmy nacisk na odpowiednią ekspozycję produktów oraz kontrolę wieku osób dokonujących zakupu – wskazano.

Prezes Stowarzyszenia Aquila podkreśla, że sytuacja jest nietypowa, ponieważ, z formalnego punktu widzenia, wszystkie warunki zostały spełnione. – Pod tym kątem rozumiem firmę, ale w swojej działalności biorę pod uwagę „sylwetkę przeciętnego konsumenta”, czyli to w jaki sposób dokonujemy zakupów, jak zachowujemy się w sklepach, jak dokonujemy wyboru produktów – wymienia.

Jak przyznaje bardzo często jest tak, że ten proces zakupowy odbywa się w pośpiechu, do tego dochodzi ogrom produktów na półkach, co w przypadku rutyny może spowodować, że do takiej pomyłki dojdzie. – Zastanawiam się tutaj na ile firma, która zdecydowała się na taką formę sprzedaż alkoholu, dokonała badań, rozpoznania na reprezentatywnej grupie konsumentów, ponieważ część problemów występujących na rynku może brać się z tego, że zamysł producenta, nie zostanie zrozumiany w założony sposób – mówi.

Zagubieni konsumenci i odpowiedzialność producenta

Miś podkreśla, że producent zrobił dokładnie to, co na co dzień robi dziesiątki jak nie setki innych producentów. – Parówki w 100 proc. z mięsa drobiowego (w składzie tylko 83 proc. tego mięsa), pierogi bez konserwantów (w składzie drobnym drukiem… konserwanty), czy margaryna w opakowaniu takim jak masło – wymienia. – Nasza konsumencka codzienność. Przyzwyczailiśmy się do tego, że wprowadza się nas w błąd i przyzwyczailiśmy producentów, że tak mogą – dodaje. – Tak nie może być, tak nie można prowadzić biznesu – podkreśla.

Ekspertka zwraca uwagę, że przedsiębiorca w naszym porządku prawnym posiada przymiot profesjonalisty, w związku z czym, to na przedsiębiorcę spada większy ciężar, aniżeli na klienta. – Skoro czymś zajmuję się zawodowo, zarabiam na czymś pieniądze, to automatycznie powinienem dołożyć maksymalnie dużej staranności, żeby żaden wypadek po drodze się nie zdarzył – tłumaczy.

– Obrót konsumencki nie może się opierać na powszechnie znanej wiedzy – wskazuje. Jak wyjaśnia, pewne standardy muszą zostać spełnione – podkreśla. – W kontekście „alko-tubek” uważam, że mamy do czynienia ze znamionami nieuczciwej praktyki rynkowej – alarmuje. – Za ich stosowanie przedsiębiorcy powinni ponosić surowe konsekwencje, ale egzekucja tych przepisów jest w Polsce niezwykle trudna – dodaje.

Miś zwraca uwagę, że działanie wprowadzające w błąd może przybierać bardzo różne formy. Jedną z nich, zgodnie z ustawą, może być nawet podawanie prawdziwych informacji, ale w sposób wprowadzający w błąd. – Moim zdaniem w tej konkretnej sytuacji mamy do czynienia z takim przypadkiem, gdzie na opakowaniu znajduje się odpowiednia informacja, jest akcyza, w założeniu jest informacja o tym, że powinno to być wystawione w odpowiednim miejscu, ale biorąc pod uwagę całość kontekstu, tego z czym taka tubka powszechnie nam się kojarzy, to jest to wprowadzanie w błąd – wyjaśnia.

To, co dodatkowo uderza w tej sytuacji, to jak podkreśla Miś, to kontekst „dziecko vs alkohol”. – To jest bardzo jaskrawy przypadek. W naszej rzeczywistości konsumenckiej mamy całe multum sytuacji może mniej doniosłych, ale takich, z którymi się na co dzień spotykamy – zauważa.

Kto zawinił w przypadku wódki w saszetkach?

Prezes Stowarzyszenia Ochrony Konsumentów zapytana o to, czy wina nie spada na organ, który dopuścił ten produkt do obrotu, ponieważ firma, która go wprowadziła na rynek spełniła wszystkie warunki, przyznaje, że mamy tutaj do czynienia z „formalistycznym podejściem”.

– Mamy odpowiednie znakowanie, mamy odpowiednią informację, wszystkie warunki mamy spełnione i na tej podstawie gdzieś to zostało dopuszczone do obrotu – mówi i dodaje, że jednak pewna lampka alarmowa w tym przypadku powinna się pojawić.

Z drugiej strony, jej zdaniem, przedsiębiorca projektując dany produkt, powinien mieć na względzie naturalne skojarzenie z musem owocowym dla dziecka. – Bardzo ciężko jest konkretnie wskazać, kto zawinił w tym przypadku. Myślę, że jest to wypadkowa wielu czynników – przyznaje.

Jednocześnie zwraca uwagę, że tego rodzaju praktyk, gdzie konsument jest wprowadzany w błąd, „gdzie polegamy na jakiejś powszechnie znanej wiedzy, na skojarzeniach, to takich sytuacji jest naprawdę sporo”. – Tych przykładów, dziedzin, gdzie spotykamy się z nie do końca rzetelną informacją o najważniejszych elementach umowy, atestach, spełnianiu pewnych wymogów jest całą masa – alarmuje.

Czy machina, która została uruchomiona przy okazji tego produktu nie rozpędziła się zbyt szybko? Przypomnijmy, premier Donald Tusk wyraził zaniepokojenie sytuacją i zapowiedział poszukiwanie skutecznych metod, które umożliwią zablokowanie procederu związanego z tego rodzaju produktami. – Piszę to przede wszystkim jako ojciec: szanowna firmo od wódy w saszetkach, to co robicie to zło w czystej postaci; ja w tej sprawie nie odpuszczę też jako poseł – zapowiedział marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Z koeli Inspekcja Handlowa Artykułów Rolno- Spożywczych (IJHARS) ma prowadzić kontrole pod kątem oznakowania produktu i zgodności opisu z zawartością.

Na stronach Rządowego Centrum Legislacji w piątek ukazał się projekt rozporządzenia w sprawie szczegółowych wymagań w zakresie opakowań niektórych napojów spirytusowych, przygotowany przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

– W związku z pojawieniem się w ostatnich dniach alkoholu w saszetkach łudząco przypominających produkty spożywcze dla dzieci (musy owocowe) konieczne jest takie uregulowanie zasad dotyczących opakowań dla niektórych napojów spirytusowych, tak aby opakowanie nie wprowadzało konsumentów w błąd – wskazano w uzasadnieniu.

Miś przyznaje, że w tym przypadku mogła zadziałać „emocja społeczna”, taka konsumencka reakcja. – Każdy z nas jest konsumentem i to zderzenie „dziecko vs. alkohol” i możliwa pomyłka, rozgrzała do czerwoności emocje społeczne i rezultatem tego jest właśnie reakcja najważniejszych osób w państwie – wyjaśnia.

– Nie zabarwiałabym tego politycznie, ale z drugiej strony jest to zupełnie inna siła rażenia, ponieważ zupełnie inaczej rozchodzi się informacja przez osobę szerokiemu gronu nieznaną, a inaczej w przypadku osoby powszechnie znanej w kraju – tłumaczy.

Na koniec Miś przyznaje, że przedsiębiorca spełnił wymogi formalne, aby produkt został dopuszczony do obrotu. Jej zdaniem w tym przypadku zabrakło pewnej wrażliwości społecznej, zwłaszcza biorąc pod uwagę rodzaj produktu, czyli alkohol, który absolutnie jest dedykowany tylko i wyłącznie osobom pełnoletnim.

– Z drugiej strony mam nadzieję, że być może rozpocznie to dyskusję dotyczącą tego, jak powinien przebiegać proces dopuszczania pewnych produktów do sprzedaży – mówi. – Ten głos konsumenta, to naturalne skojarzenie klienta powinno być bardziej brane pod uwagę, bo w tym przypadku tego jednak zabrakło – podsumowuje.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu