Spis treści
Polska z roku na rok traci utrzymującą się przez wiele lat, jakby nie było dość wstydliwą, przewagę konkurencyjną w postaci niskich płac. Coraz więcej firm wobec rosnących zarobków w Polsce, a dodatkowo z uwagi na wysokie ceny energii na Starym Kontynencie albo przenosi biznes w inne rejony świata albo decyduje się na import tego, co w Polsce już nie opłaca się produkować. Im bardziej egzotyczny kierunek w relacjach handlowych, tym większa szansa na wysoką stopę zwrotu – tak myśli wielu polskich przedsiębiorców. I mają rację. Nie każdy jednak myśli o ryzyku i ciemnej stronie tego typu kontaktów handlowych. Relacje biznesowe z partnerami z obcych kręgów kulturowych nierzadko zamiast zyskiem kończą się fiaskiem, a potem nieskutecznym dochodzeniem zwrotu należności. Część przedsiębiorców dopiero po czasie dowiaduje się, że można było uniknąć problemów. Jak? To wcale nie takie proste.
Pan Filip nie szył z konopi, a z poliestru
Zamożny przedsiębiorca z warszawskich Bielan dość długo robił interesy ze swoimi azjatyckimi partnerami. Podstawę zarobku pana Filipa stanowiły sprowadzane z Chin poliestrowe podszewki do kurtek, w atrakcyjnej cenie 50 zł za sztukę. W zasadzie tylko dzięki nim mógł stosować marżę gwarantującą mu godziwy zarobek. Zamawiał więc sporo i często, a że jego firma odzieżowa miała sporo zamówień, to wolumen importu rósł z sezonu na sezon. Produkt końcowy imponował dość wysoką jakością i bardzo konkurencyjną ceną. Azjatyccy partnerzy zasługiwali nie tylko na zaufanie polskiego przedsiębiorcy, ale też na jego sympatię, bo ilość dostarczanych przez nich podszewek często przerastała wielkość zamówienia, a za drobne nadwyżki nie kazali sobie dopłacać. Interes kwitł.
Uwaga na okazyjne oferty. Już pierwsza może kosztować plajtę
Wreszcie biznesmen z Polski otrzymał propozycję, która mogłaby się wydawać prawdziwą okazją: miał opłacić z góry nie jeden jak zawsze, a co najmniej trzy 40–stopowe kontenery podszewek (75 palet), za co otrzymałby podwójny transport. Zgodził się bez wahania, bo szykowało mu się rekordowo dużo zamówień. Niestety statek z zamówionym towarem nigdy do niego nie dotarł, a azjatyccy partnerzy ulotnili się niczym kamfora. Prawnicy i urzędnicy bezradnie rozkładali ręce. Pan Filip nie tylko stracił pieniądze, ale nie był też w stanie wywiązać się z ogromnych zamówień, co w konsekwencji doprowadziło jego firmę do upadku. Czy mógł lepiej zadbać o bezpieczeństwo transakcji?
Jak najprościej zabezpieczyć transakcję?
Jak słusznie zauważa założyciel firmy Pro Profit, Wojciech Marciniak, specjalizujący się m.in. w zabezpieczaniu finansowym transakcji, handel międzynarodowy, jak każdy rodzaj działalności biznesowej obarczony jest ryzykiem. A w zależności od kierunku oraz rodzaju dostarczanych towarów lub usług to ryzyko może być wyższe, umiarkowane lub niskie. Ta sytuacja dotyczy wszystkich zarówno eksporterów, jak i importerów. Dlatego każdy uczestnik obrotu międzynarodowego musi zadać sobie pytanie, dotyczące poziomu ryzyka, jakie jest w stanie zaakceptować oraz co może zrobić, aby to ryzyko ograniczyć – podkreśla i wskazuje podstawowe zabezpieczenie finansowe dla prowadzonych interesów.
– Jednym ze sposobów zabezpieczenia wymiany handlowej jest oczywiście przedpłata, czyli najpopularniejszy oraz najchętniej stosowany sposób otrzymania środków pieniężnych. Jednak ten rodzaj zabezpieczenia wymiany handlowej chroni przede wszystkim otrzymującego środki finansowe, a niekoniecznie wysyłającego, którego ryzyko w takiej wymianie jest duże.
Należy też pamiętać, że nieotrzymanie zamówionego towaru lub usługi będzie wiązać się z ogromnymi trudnościami w odzyskaniu wysłanych w formie przedpłaty środków – komentuje Wojciech Marciniak.
Czy zatem polski importer pozbawiony jest możliwości ochrony swoich interesów? Wręcz przeciwnie.
Z tych narzędzi zabezpieczających transakcje powinny korzystać firmy handlowe
Bohater naszego kazusu, pan Filip nie tylko nie miał problemu z przedpłatą, ale chętnie, zapewne też naiwnie, zgodził się na opłacenie z góry powiększonej dostawy. Jak się okazuje, miał on szereg instrumentów finansowych, dzięki którym mógł uniknąć bankructwa. Ekspert zajmujący się m.in. zabezpieczeniem transakcji Wojciech Marciniak przypomina, że aby ułatwić, a jednocześnie uczynić bezpiecznym handel międzynarodowy powstały produkty finansowania handlu, znane w środowisku finansowym pod nazwą trade finance. Jest to szereg produktów finansowych, które mają za zadanie chronić zarówno eksportera jak i importera, gdyż przynajmniej, w niektórych produktach zaangażowane są instytucje finansowe obydwu stron. Do najbardziej popularnych należą: akredytywy, inkasa, gwarancje, faktoring eksportowy oraz ubezpieczenia.
– Z uwagi na wciąż rosnący polski eksport i to do krajów poza UE, czyli Azja i Afryka to należałoby określić optymalne formy zabezpieczenia polskich firm w tego typu transakcjach. A z uwagi na to, że są to kierunki mniej bezpieczne niż UE, warto wskazać tylko te najbezpieczniejsze rozwiązania, tj. akredytywy, inkasa oraz ubezpieczenia – komentuje Wojciech Marciniak.
W kolejnym materiale przybliżymy specyfikę najskuteczniejszych narzędzi, którymi może zabezpieczyć się polski przedsiębiorca w handlu z partnerem pochodzącym spoza Unii Europejskiej.
