Ekspert: produkcja elektryków w Polsce mogłaby wyhamować wzrost cen aut w 2025 r.

PAP
Prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar Wojciech Drzewiecki: "Produkcja aut elektrycznych w Polsce mogłaby wyhamować wzrost cen aut w 2025 roku i przyczynić się do rozwoju rodzimej branży motoryzacyjnej"
Prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar Wojciech Drzewiecki: "Produkcja aut elektrycznych w Polsce mogłaby wyhamować wzrost cen aut w 2025 roku i przyczynić się do rozwoju rodzimej branży motoryzacyjnej" fot. Robert Woźniak/Polska Press
Produkcja aut elektrycznych w Polsce mogłaby wyhamować wzrost cen aut w 2025 roku i przyczynić się do rozwoju rodzimej branży motoryzacyjnej - powiedział prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar Wojciech Drzewiecki.

Spis treści

Prezes Samaru, jak mówi, nie ma złudzeń: od stycznia 2025 roku czeka nas wzrost cen samochodów. I to nie tylko ze względu na prognozowany przez analityków wzrost inflacji, wyższe cen surowców i koszty pracy, ale przede wszystkim z racji przepisów, które wejdą w życie w styczniu 2025 roku. Wyjaśnił, że przepisy te jeszcze bardziej obniżają średnią emisję dla każdego z producentów.

Dopuszczalne poziomy emisji

"O ile dotychczasowe wymogi określają dopuszczalną emisję na poziomie około 120 g CO2 na km (procedura badania WLTP), to w przypadku wejścia w życie kolejnego etapu dopuszczalny limit spada do poziomu niecałych 94 g CO2 na km" - wskazał.

Drzewiecki przypomniał, że dopuszczalne poziomy emisji zostały określone w unijnej dyrektywie Clean Air For Europe (CAFE). "Z punktu widzenia matematycznego różnica nie wydaje się być zbyt duża, jednak z punktu widzenia producentów są to zmiany znaczące, ponieważ muszą oni w swoich modelach zamontować kolejne rozwiązania obniżające emisję, wydać kolejne pieniądze" - wyjaśnił. Dodał, że koncerny, które nie spełnią wymogów CAFE, zapłacą kary.

"Naliczając je, UE bierze pod uwagę każdy sprzedany na jej terenie egzemplarz samochodu danej marki i przelicza ich średnią emisji CO2. Jeśli okaże się na przykład, że dany producent przekroczył wyznaczony dla siebie limit o 1 gram, to naliczana jest mu kara 95 euro od każdego sprzedanego egzemplarza. Jeżeli średnia emisja producenta zamiast 94 g wyniesie 120 g, to różnica wynosząca 26 g przełoży się na karę 2470 euro (ok. 10 500zł) za każdy samochód" - wytłumaczył ekspert.

Zaznaczył, że jest to kalkulacja uproszczona, gdyż w rzeczywistości dopuszczalny średni poziom emisji zależy od kilku czynników, w tym np. masy samochodu.

Turbulencje związane z pandemią COVID

O tym, jak regulacje zmniejszające emisję w samochodach mogą być dotkliwe dla producentów, świadczą przykłady z 2020 roku, kiedy weszło w życie rozporządzenie PE wprowadzające obecnie stosowane normy emisji CO2. Wówczas Grupa Volkswagena, która przekroczyła ustaloną normę o 0,75 g na kilometr, musiała zapłacić ok. 100 mln euro kary. Z kolei Subaru, które przekroczyło normę aż o 34 g, wyłożyło 3,2 tys. euro za każdy sprzedany samochód. W związku z tym, że było ich 16 176, kara dla koncernu wyniosła niemal 52 mln euro. Większość producentów, aby zrekompensować sobie wyższe koszty, podniosła ceny.

Co prawda - jak zaznaczył Drzewiecki - wpływ na podwyżkę miały również turbulencje związane z pandemią COVID, a potem wojną w Ukrainie, ale - według prezesa Samar - "wzrost cen był wyjątkowo duży". Jego zdaniem po wejściu w życie dyrektywy CAFE będzie podobnie, a co gorsza, niektóre tanie modele znikną z rynku, ponieważ "montaż dodatkowych urządzeń obniżających emisję przekroczy poziom marż, które one generują".

W opinii Drzewieckiego podwyżki aut wynikające z dyrektywy CAFE mogłoby ograniczyć zwiększenie produkcji aut elektrycznych. Wyjaśnił, że wiele firm europejskich rozwija ten segment, jednak dostępne modele unijnych koncernów raczej nie są konkurencyjne cenowo dla samochodów spalinowych.

Porozumienie z hiszpańskim producentem aut

Tańsze są samochody chińskie, ale - jak wskazał - KE nie jest zainteresowana dopuszczeniem na europejski rynek firm z Państwa Środka, wręcz przeciwnie - już wprowadziła cła tymczasowe na chińskie elektryki. A jeśli w ciągu czterech miesięcy kraje członkowskie nie wyrażą sprzeciwu, UE może już jesienią wprowadzić wyższe taryfy na stałe. "Dlatego dla Chińczyków tak ważna jest dzisiaj rozbudowa i budowa nowych zakładów w UE" - powiedział ekspert.

Już w kwietniu br. chińska firma samochodowa Chery podpisała porozumienie z hiszpańskim producentem aut Ebro. Wspólnie zamierzają produkować elektryczne pojazdy w zakładach, w których do 2021 r. powstawały auta koncernu Nissan. W planach chińskich koncernów jest również uruchomienie fabryki na Węgrzech, we Włoszech i Francji. Rozważane są również lokalizacje w Polsce: w Jaworznie fabrykę planuje wybudować koncern Gelly, natomiast w Tychach chińska marka Leapmotor zapowiedziała uruchomienie linii do montażu własnego samochodu elektrycznego.

"Myślę, że wiele chińskich zakładów pojawi się w Europie, bo dla nich istotne jest skrócenie łańcuchów dostaw i bycie bliżej klienta" - powiedział szef Samaru. Jego zdaniem zarówno ze względu na politykę energetyczną UE, jak i wnioski z obserwacji ruchów chińskich producentów Polska nie powinna opóźniać decyzji o uruchomieniu fabryki w Jaworznie.

Podstawa do rozwoju polskiej branży motoryzacyjnej

Szef Samaru przypomniał, że od wielu miesięcy trwają rozmowy przedstawicieli polskiego rządu i chińskiego koncernu Gelly.

"Chińczycy chcą w Jaworznie produkować własnego elektryka, ale w grę wchodzą również prace nad Izerą, której wprowadzenie na rynek zapowiadał rząd PiS" - powiedział Drzewiecki.

Przyznał, że obecna ekipa może nie być zainteresowana kontynuacją pomysłu, ale - jak zaznaczył - "jeśli zakład w Jaworznie powstanie, to stanie się podstawą do rozwoju polskiej branży motoryzacyjnej, ponieważ Chińczykom nie będzie opłacało się sprowadzać komponentów, które są wytwarzane na miejscu".

Zaznaczył też, że w krajach, w których uruchomiono produkcję samochodów elektrycznych, bez względu na to, z jakiego kraju pochodzą, udział tych aut w sprzedaży ogółem zwiększył się bardzo szybko. Przykładem jest Turcja, gdzie - jak wskazał - w 2023 roku rozpoczęto produkcję elektrycznego SUV T10X, dzięki któremu sprzedaż elektryków wzrosła z 5 proc. do ok. 12 proc. Teraz turecki producent wchodzi na rynek unijny. "Takie samo zjawisko obserwujemy w Tajlandii" - powiedział Drzewiecki.

W jego ocenie, inwestycja w Jaworznie, nawet jeśli będzie tam produkowany chiński samochód, będzie podstawą do stworzenia i wypromowania polskiej marki auta elektrycznego. Zaznaczył, że na takie przedsięwzięcie potrzeba ogromnych pieniędzy. "Jeżeli chcemy mieć inwestora, który wyłoży sporo pieniędzy i przyczyni się do rozwoju naszego sektora motoryzacyjnego, to warto to robić już teraz. A jeżeli będziemy z tym zwlekali, to potencjalny inwestor pójdzie gdzie indziej, choćby do naszych sąsiadów" - powiedział ekspert.

Dyrektywa CAFE jest jednym z narzędzi, które mają pomóc w realizacji ograniczenia emisji netto gazów cieplarnianych w UE. Do roku 2030 ma ona wynieść co najmniej 55 proc. w porównaniu z poziomem z 1990 r., a osiągnięcie neutralności klimatycznej planowano do 2050 r. CAFE zakłada, że średni roczny poziom emisji CO2 unijnego parku pojazdów (aut osobowych i vanów) zostanie zredukowany w porównaniu z 2021 r. o 15 proc. na lata 2025–2029; o 55 proc. dla nowych samochodów, a dla nowych vanów o 50 proc. na lata 2030–2034 i o 100 proc. od 1 stycznia 2035 r.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!

Źródło:

Polska Agencja Prasowa
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu