Komunikat GUS o produkcji przemysłowej w marcu (21 kwietnia) dostarczył pierwszych danych o przetwórstwie przemysłowym już po nałożeniu restrykcji na gospodarkę. W marcu br. produkcja sprzedana przemysłu odnotowała ujemną dynamikę -2,3 r/r oraz dodatnią +2,4 proc. m/m. Wyłączenie czynnika sezonowego przynosi korektę do poziomów -4,8 proc. r/r oraz -7,2 proc. m/m.
- Na ten stan rzeczy wpływają dwa zjawiska, których intensywność w różnych gałęziach będzie zmienna: techniczna możliwość produkcji oraz skuteczne znalezienie nabywców na towary - wyjaśnia dr Sonia Buchholtz, ekspertka Konfederacji Lewiatan. - Zmiana preferencji konsumentów dobrze tłumaczy wzrost produkcji dóbr konsumpcyjnych nietrwałych (4,1 proc. r/r). Dane makroekonomiczne odzwierciedlają typowe dla wysokiej niepewności zjawisko chomikowania dóbr pierwszej potrzeby (żywności, leków, produktów higienicznych i niektórych kosmetyków), ale zarazem powstrzymywania się od zakupu większości kategorii dóbr trwałych - o ile jeszcze są one dostępne.
Słabnie produkcja samochodów i tekstyliów, leki jak ciepłe bułeczki
W ocenie ekspertki z tego właśnie powodu produkcja sprzedana wyrobów farmaceutycznych notuje niemal 40-procentową dynamikę (39,7 proc. r/r), na wyraźnych plusach są chemikalia (6,9 proc.) oraz artykuły spożywcze (7,7 proc.), podczas gdy produkcja dóbr konsumpcyjnych trwałych oraz dóbr inwestycyjnych dramatycznie spadła (w obu przypadkach przekraczając -15 proc. r/r). W tych kategoriach najbardziej dotknięty jest przemysł samochodowy (dynamika sprzedaży aut wyniosła -28,6 proc.), gdzie brak popytu wzmacnia zamknięcie fabryk w całej Europie. Ale przemysł tekstylny również mocno dostał w kość: sprzedaż odzieży -27,3 proc. r/r, wyrobów skórzanych -21,4 r/r, tekstyliów -13,8 proc. - sezonowość w tej branży powoduje, że straty będą bardzo trudne do odrobienia. Uwagę zwraca również kategorii: naprawa, konserwacja i instalowanie urządzeń ze wzrostem 18,2 proc. - bodźcem dla tej branży była błyskawiczna reorganizacja pracy, która wymagała przywrócenia maksymalnej użyteczności posiadanych przez firmy zasobów kapitałowych.
- Marzec przynosi jeszcze dość mieszane obserwacje - w pierwszej dekadzie miesiąca funkcjonowanie wielu firm było w relatywnie niewielkim stopniu dotknięte przez epidemię. Później sprawy potoczyły się szybko i wprowadzono ograniczenia aktywności gospodarczej na szeroką skalę. Jednocześnie jednak, popyt nie wygasł równomiernie, a skoncentrował się na dobrach pierwszej potrzeby. Dane kwietniowe będą opowiadały inną historię: zamkniętych przez cały miesiąc firm, wygaszonego popytu sektora usługowego oraz brak pików wynikających z gromadzenia zapasów. Będą więc czytelnym sygnałem dla polityków, że mrożenie gospodarki ma konkretny wymiar finansowy - podkreśla dr Sonia Buchholtz.
Konfederacja Lewiatan
Nie ma jednak branż odpornych na pandemię
Kwietniowe badanie koniunktury GUS nie pozostawia żadnych wątpliwości: nie ma branży odpornej na globalną pandemię, silne ograniczenia administracyjne nałożone na działalność gospodarczą oraz obawy konsumentów o zdrowie czy swoją sytuację na rynku pracy.
We wszystkich prezentowanych obszarach gospodarki koniunktura oceniana jest najgorzej od początku gromadzenia danych. Dla wszystkich analizowanych gałęzi wykres przybiera kształt klifu.
- Zazwyczaj w tym miejscu piszemy o poziomach wskaźników, ale obecnie bardziej miarodajnym byłoby wskazać rzędy wielkości: dla większości analizowanych branż wskaźnik wyrównany sezonowo plasuje się na minusie w przedziale między -40 a -50, z wyłączeniem zakwaterowania i gastronomii, w której wskaźnik sięga prawie -75, i tradycyjnie lepiej radzących sobie informacji i komunikacji oraz finansów i ubezpieczeń ze wskaźnikiem oscylującym wokół -20. Dla porównania warto przypomnieć, że jeszcze przed miesiącem w większości analizowanych gałęzi notowaliśmy wyniki w okolicach zera - jednocyfrowo na plusie lub, częściej, na minusie - wyjaśnia dr Sonia Buchholtz.
Po hotelarstwie nawet finanse
Przedsiębiorcy prognozują dalsze pogorszenie proporcjonalne do siły odebranych dotychczas ciosów - dla przetwórstwa, budownictwa, handlu czy transportu oczekiwania szacowane są na -70, w hotelarstwie i gastronomii przekraczają -80, i nawet branże, w których świadczenie usług pozornie nie uległo istotnej zmianie, jak informacja, oczekują osłabienia swojej pozycji (-49.0). Podobną tendencję widać także w usługach finansowych, w których upatruje się ważnej roli w wychodzeniu z recesji (-60,8). Nie powinno to jednak zaskakiwać, wziąwszy pod uwagę pogarszającą się kondycję klientów, większe ryzyko ogólnogospodarcze, czy konieczność wypłat ubezpieczeniowych.
Jak podkreśla ekspertka, cenny dodatek do komunikatu GUS stanowi aneks, w którym przedsiębiorców pyta się o wpływu COVID-19 na ocenę koniunktury gospodarczej w marcu i kwietniu.
- Badanie koniunktury - wnioski:
- •odsetek firm, dla których negatywny wpływ jest odczuwalny, bardzo szybko wzrasta - dla istotnej części z nich zaczyna już zagrażać stabilności firmy. W zakwaterowaniu i gastronomii na taki skrajny scenariusz wskazało dwie trzecie ankietowanych przedsiębiorstw, w handlu detalicznym i transporcie - jedna trzecia, w budownictwie - jedna czwarta. Z tego względu ok. połowa firm z analizowanych branż (z wyłączeniem budownictwa) wdraża znaczące w skali i charakterze działania ratunkowe - w marcu wskazywano głównie na działania korygujące.
- •bieżąca sytuacja w oczywisty sposób rozlewa się na wszystkie typy podmiotów w gospodarce: poddostawców, klientów i pracowników. Korygowanie planowanych poziomów inwestycji w dół to jeden z nich. Drugim czytelnym sygnałem jest redukowanie zapotrzebowania na wszystkich etapach działalności - proporcjonalne zmiany zamówień są składane przez klientów, więc przekładają się na proporcjonalnie zmniejszone zapotrzebowanie u dostawców respondentów. O ile o spowolnieniach mówi się w kategoriach schładzania, o tyle teraz mamy do czynienia z błyskawicznym zlodowaceniem.
- •bardzo niepokojącym zjawiskiem innym jest pojawienie się zatorów płatniczych - w marcu jeszcze wiele podmiotów nie doświadczało ich lub miały one nieznaczny wpływ na prowadzoną działalność. W kwietniowych szacunkach znacznie większy odsetek (ok. 85 proc.) wspomina o ich obecności - dominują zatory uznawane za poważne, a odsetek podmiotów oceniających zatory jako zagrażające stabilności firmy w handlu detalicznym i transporcie sięga 20 proc., a w hotelarstwie i gastronomii - 28 proc..
- •sposób świadczenia pracy nie zmienia się szybko, co niestety działa na niekorzyść scenariusza V wyjścia z recesji. W świetle oceny ankietowanych firm, praca zdalna w przetwórstwie, budownictwie, czy handlu detalicznym dotyczy ok. 15 proc. stanowisk, tylko nieznacznie lepiej jest w logistyce – 22,3 proc. i handlu hurtowym – 33,6 proc.. Należy przy tym dodać, że ankieta GUS nie obejmuje wielu typów usług nowoczesnych, w których te odsetki będą zdecydowanie wyższe.
- •kwarantanna ma relatywnie niewielkie oddziaływanie na wielkość kadry, ale jeśli dołączyć do tego urlopy wypoczynkowe i opiekuńcze, uszczerbek staje się odczuwalny. W kwietniu liczba osób efektywnie świadczących pracę spadła o ponad 40 proc. w hotelarstwie i gastronomii oraz o ok. 20-25 proc. w pozostałych analizowanych branżach.
Trudna sytuacja finansowa przedsiębiorstw nie wzmaga planów zwolnień
Nieco optymizmu dodają badania przeprowadzone wśród właścicieli i osób decyzyjnych w firmie w połowie kwietnia.
W połowie kwietnia 6 na 10 firm notuje spadek przychodów, a 11 proc. firm zgłasza, że brakuje im funduszy, by przetrwać nawet miesiąc. W najtrudniejszej sytuacji pozostają mikrofirmy.
Jednocześnie co czwarta firma ma trudności z regulowaniem zobowiązań, a co 3. z wyegzekwowaniem należności – wynika badania kondycji przedsiębiorstw, przeprowadzonego przez Polski Instytut Ekonomiczny i Polski Fundusz Rozwoju. Przy tak trudnej sytuacji finansowej, co trzecia firma planuje obniżki wynagrodzeń w związku z pandemią, a 14 proc. pracodawców planuje zwolnienia w związku z pandemią koronawirusa. Na oba te wskaźniki były wyższe odpowiednio po 14 punktów procentowych.
Analizując zmiany przychodów przedsiębiorstw w kwietniu br., można zaobserwować, że spadek przychodów zgłosiło 61 proc. firm, z czego w przypadku 43 proc. przedsiębiorstw mieliśmy do czynienia ze spadkiem większym niż 25 proc. Najbardziej ucierpiały firmy z sektora handlu, które doświadczyły spadku łącznej wartości sprzedaży o 53 proc. W dalszej kolejności uplasowały się firmy usługowe, spośród których 46 proc. zanotowało spadek przychodów oraz produkcyjne, gdzie podobne zjawisko wystąpiło w przypadku 34 proc. firm.
Skutki pandemii są także odczuwalne w postaci malejącego popytu. Spadek zamówień odnotowało 62 proc. firm. W przypadku 45 proc. przedsiębiorstw spadek zamówień przekroczył 25 proc. Wyzwaniem stają się również narastające zatory płatnicze. Problemy w tym obszarze zgłasza 23 proc. firm. Prawie jedna trzecia badanych przedsiębiorstw (32 proc.) deklaruje, że nieopłacone w terminie należności stanowią od 25 do 50 proc. wszystkich należności przedsiębiorstwa. Z kolei egzekwowanie należności stanowi wyzwanie dla 36 proc. przedsiębiorstw, a 7 na 10 firm ocenia, że sytuacja pod tym względem pogorszyła się w porównaniu do lutego.
- Polska gospodarka zaczyna odczuwać skutki wyhamowania aktywności na skutek rozwoju pandemii koronawirusa. Świadczą o tym zarówno spadki przychodów przedsiębiorstw, mniejsza liczba zamówień, jak i zauważalny spadek popytu na pracę. W marcu liczba nowych ofert pracy zamieszczonych w serwisach internetowych była niższa o 35 proc. wobec liczby z marca 2019 r. 47 proc. firm deklaruje, że będące w ich dyspozycji środki finansowe pozwolą im przetrwać maksymalnie kwartał. Z drugiej strony, 79 proc. przedsiębiorców twierdzi, że zamierza utrzymać dotychczasowy poziom zatrudnienia. Musimy jednak pamiętać, że szereg reperkusji będzie miał charakter długofalowy. Niemal ¼ firm ma problemy z regulowaniem zobowiązań wobec kontrahentów, a 36 proc. ma trudności w egzekwowaniu należności. Zatory płatnicze to jeden z wielu elementów, które mogą utrudnić bezbolesny powrót na ścieżkę wzrostu gospodarczego – mówi Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Czy pracownicy powinni się obawiać?
W sytuacji kryzysu spowodowanego pandemią koronawirusa bardzo ważne jest monitorowanie sytuacji na rynku pracy oraz planów firm w zakresie polityki zatrudnienia. 13 proc. mikrofirm planuje zmniejszenie zatrudnienia, ale aż 80 proc. z nich nie ma takich planów, co jest sygnałem pokazującym, że w pierwszej połowie kwietnia zwalnianie pracowników mniej pożądanym elementem strategii firm w dobie kryzysu. Wyniki badań PIE i PFR wskazują, że także wśród małych, średnich i dużych firm plany dotyczące redukcji zatrudnienia nie są podstawowym sposobem przetrwania trudnych czasów. W przypadku małych firm zmniejszenie zatrudnienia planuje 18 proc., odmienne plany ma 73 proc. Jeżeli chodzi o średnie przedsiębiorstwa, to redukcję etatów deklaruje 11 proc., a 85 proc. jej nie planuje. Spośród dużych firm, zmniejszenie zatrudnienia planuje 16 proc., zaś 74 proc. nie planuje zmian w wielkości zatrudnienia. Najbardziej narażeni są pracownicy sektora handlu, w którym zwolnienie od 10 do 25 proc. załogi deklaruje 38% proc. firm oraz sektora produkcji, w którym 35 proc. przedsiębiorstw planuje redukcję zatrudnienia o od 25 do 50 proc.
Pierwsze dane z rynku pracy, obejmujące już okres zamrożenia części gospodarki, uwidoczniły tendencję do redukcji zatrudnienia w firmach. Nie są to zjawiska jeszcze najbardziej pesymistyczne i porównywalne z tym co występuje między innymi w USA, ale widać, że część przedsiębiorstw chcąc przetrać stawia na zwolnienia. Warto jednak odnotować, że w naszych badaniach odsetek firm które planują takie kroki zmalał względem końca marca z poziomu 28 proc. do obecnych 14 proc. Może to oznaczać, że po pierwszym szoku i uderzeniu kryzysu sytuacja zatrudnieniowa ulegnie uspokojeniu – podkreśla Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora w Polskim Instytucie Ekonomicznym.
Nawet jednak ci pracownicy, którzy utrzymają stanowiska, mogą doświadczyć obniżki wynagrodzeń. Cięcia płac planuje bowiem 36 proc. dużych firm, 37 proc. średnich, 35 proc. małych i 25 proc. mikrofirm. Utrzymanie dotychczasowego poziomu wynagrodzeń deklaruje 59 proc. mikrofirm, 50 proc. firm małych, 51 proc. średnich i 44 proc. dużych. Plany w tym zakresie różnicują przedsiębiorstwa w zależności od sektora działalności w znacznie mniejszym stopniu, aniżeli statystyki dotyczące spadku przychodów oraz zwolnień. Utrzymanie wynagrodzeń na obecnym poziomie zgłasza 51 proc. firm z sektora handlu, 56 proc. przedsiębiorstw produkcyjnych oraz 52 proc. firm usługowych. Z kolei obniżkę płac planuje 32 proc. firm handlowych, 30 proc. produkcyjnych oraz 33 proc. przedsiębiorstw z sektora usług.
