Strefa Biznesu: Jak pracodawcy odbierają zapowiedzi zmian, o których mówi minister pracy? Chodzi głównie o propozycję oskładkowania wszystkich umów cywilnoprawnych i skrócenia tygodniowego czasu pracy. Czy to są dobre propozycje?
Anna Wicha, prezes Polskiego Forum HR: Umowy zlecenia, według ich aktualnego statusu, są rozwiązaniem zdecydowanie tańszym, jeśli wziąć pod uwagę koszty zatrudnienia, i bardziej elastyczne dla obu stron. To powoduje, że nadal tak wiele podmiotów nadużywa tej formuły przy zatrudnianiu pracowników. Na tym etapie trudno mówić, aby pełne oskładkowanie umów zleceń było zmianą rewolucyjną, ale na pewno uporządkuje rynek HR w zakresie stosunków pracy i opłat z tym związanych. Ta zmiana ma swoich przeciwników i swoich zwolenników. Z punktu widzenia członków Polskiego Forum HR, gdzie poziom wykorzystania umów cywilnych w zatrudnieniu pracowników tymczasowych oscyluje wokół 10 proc. i kiedy większość tych umów zawierana jest na okres nie krótszy niż miesiąc, ta zmiana może nie mieć tak znaczącego wpływu. Wszelkie zmiany ograniczające elastyczność w zatrudnieniu są jednak niepokojące. Teraz pracodawcy prześcigają się w budowaniu atrakcyjnej oferty dla kandydatów i forma umowy jest dostosowywana do potrzeb przyszłych pracowników. Nasz Kodeks pracy już od dawna nie odpowiada na potrzeby nowoczesnego rynku pracy, który wymaga dopasowania się do indywidualnych potrzeb jednostek.
Skrócenie czasu pracy, co również proponuje ministerstwo, może wpisywać się w oczekiwania wielu pracowników.
Skrócony tydzień pracy byłby zmianą rewolucyjną. Cały czas powtarza się, że Polacy są jednym z najdłużej pracujących narodów w Europie. Jednak uczestnicząc w tej dyskusji, trzeba pamiętać o kilku kwestiach: przede wszystkim nie wynika to z norm czasu pracy przyjętych w poszczególnych krajach a zupełnie innego podejścia do pracy w niepełnym wymiarze godzin, który w Polsce wykorzystuje zaledwie 5 proc. pracowników, podczas gdy średnia europejska wynosi 17 proc. (rekordzistą są Niderlandy – 40 proc.). Kolejny element jest struktura zatrudnienia. W Polsce 30 proc. pracowników zatrudnionych jest w przemyśle, to znacznie wyższy odsetek niż średnia europejska (18 proc.), jednocześnie taki sam udział stanowią osoby pracujące w trybie zmianowym.
Co to oznacza?
Mając na uwadze te czynniki, skrócenie tygodniowej normy czasu pracy oznacza ogromny wzrost kosztów dla pracodawców w kluczowych dla Polski sektorach, co niewątpliwie przełoży się na wzrost kosztów towarów i usług, które odczujemy wszyscy.
Polski Instytut Ekonomiczny prognozował, że 36 proc. firm, które brały udział w ich badaniu, zadeklarowały podwyższenie płac do końca tego roku. Czy to jest realny wskaźnik? Jak będzie ze wzrostem zatrudnienia?
Podobny wynik pokazują też inne badania, więc jest to realna prognoza, przy czym trzeba pamiętać, że ta dynamika wzrostów wynagrodzeń będzie słabnąć i w 2025 roku nie powinna przekroczyć 8 proc. Jeśli chodzi o wzrost zatrudnienia, to prognozy dla trzeciego kwartału są optymistyczne, zwiększenie zatrudnienia deklaruje 35 proc. pracodawców, a utrzymanie tego samego poziomu 44 proc., wynika z Barometru ManpowerGroup Perspektyw Zatrudnienia. Liczba publikowanych ofert pracy, mimo spadków rok do roku, utrzymuje się na wysokim poziomie.
Ale niektórzy straszą zwolnieniami grupowymi.
Wszelkie zapowiedzi dotyczące zwolnień grupowych oczywiście przekuwają uwagę i o ile do nich dojdzie, to na lokalnych rynkach pracy mogą spowodować trudności. W skali całego kraju nie będzie to liczba dużo wyższa niż to, co było zapowiadane w poprzednim roku. Z pewnością nie przełoży się na kryzys na polskim rynku pracy.
Jakie wyzwania stoją przed branżą pracy tymczasowej? Czy ciągle istnieje zapotrzebowanie na pracowników tymczasowych?
Zapotrzebowanie na pracowników tymczasowych jest i będzie, bo to niezwykle sprawne i bezpieczne „narzędzie” gwarantujące pracodawcom elastyczność w zatrudnieniu. Jednocześnie widzimy też, że pracodawcy - przy tych dużych brakach kadrowych, których doświadczają - coraz częściej traktują pracę tymczasową jako formę rekrutacji pracowników i kiedy tylko mogą, przejmują ich na stałe zatrudnienie w swoich strukturach. Wyzwanie polega na tym, że coraz trudniej o kandydatów do pracy tymczasowej. Nie bez powodu połowa pracowników tymczasowych w Polsce to obywatele państw trzecich. Pracownicy tymczasowi nadal najczęściej są zatrudniani na stanowiskach produkcyjnych.
Jak dziś wygląda migracja zarobkowa Polaków? Czy takie zjawisko jeszcze istnieje?
Polacy nadaj wyjeżdżają, ale jest to skala zupełnie nieporównywalna z tym, co działo się dekadę czy dwie dekady temu. Teraz, jeśli wyjeżdżamy za pracą, to tylko na chwilę do prac sezonowych w rolnictwie czy też w przemyśle, najczęściej do Niderlandów, Niemiec czy Francji. Wyjeżdżają studenci i osoby, które chcą podreperować rodzinny budżet, ale odsetek osób planujących migrację zarobkową jest najniższy od wielu lat i wynosi około 13 proc. (dane GI Group Holding).
Wielu pracodawców mówi, że bez pracowników z zagranicy ich firmy wręcz nie mogłyby działać. Przedsiębiorcy twierdzą, że system prawny powinien być dogodniejszy i umożliwiać łatwiejsze pozyskiwanie kadr np. z Azji czy Ameryki Północnej. Czy mają rację?
W Polsce mamy ogromny deficyt talentów i jednocześnie stosunkowo niski poziom inwestycji technologicznych, które mogłyby wpłynąć na poprawę efektywności pracy. Przy jednym z najniższych poziomów bezrobocia w Europie, odsetek obcokrajowców wśród ogółu pracujących w Polsce wyniósł na koniec grudnia 2023 roku, jak podał GUS, 6,6 proc. Potrzebujemy nowych rynków pozyskiwania kandydatów, ale ograniczenia administracyjne w procesie legalizacji pobytu i zatrudnienia to tylko jeden element wyzwań z tym związanych. Drugi to bariera językowa i kulturowa, która wymaga znaczącego przygotowania po stronie pracodawców w zakresie skutecznego zarządzania wielokulturowymi zespołami. Żeby skutecznie pomóc pracodawcom pozyskiwać talenty z zagranicy, nie musimy czekać na kompleksową strategię migracyjną, której jak nie było – tak nadal nie ma. Może wystarczyłoby przygotować rozwiązanie stricte „terminowe”, z uproszczoną procedurą i odnoszące się tylko i wyłącznie do pozyskiwania obcokrajowców do pracy – bez elementów integrujących, włączających kompleksowo rodziny czy dzieci.
Trwa dyskusja na temat podwyżki przyszłorocznej płacy minimalnej. Pracownicy coraz częściej wskazują, że różnica między najniższą krajową a innymi pensjami zmniejsza się. Niedługo doświadczeni pracownicy będą zarabiać niewiele więcej niż osoby nowo zatrudnione.
Jeszcze 3 lata temu minimalne wynagrodzenie w Polsce otrzymywało 1,6 mln pracujących, obecnie 3,6 mln. Ewidentnie wypłaszacza nam się siatka płac, ale to nie jest największy problem. Obawiam się, że kolejne drastyczne wzrosty w minimalnym wynagrodzeniu mogą skutecznie odstraszyć inwestorów, co znacznie wyhamuje tworzenie nowych miejsc pracy w Polsce i nasz kraj straci na konkurencyjności względem innych krajów w regionie.