Zobacz wideo: Waloryzacja 2022 - od marca podwyżki

Rok 2021 rok w branży nieruchomości był wyjątkowy. Z jednej strony konsekwentnie spadała liczba klientów ubiegających się o kredyty mieszkaniowe, ale z drugiej rosły kwoty, na które zapożyczają się Polacy. Efekty widać.
- 2021 rok przyniósł ogromny wzrost zainteresowania kredytami hipotecznymi - informuje Adrian Jarosz, prezes Związku Firm Pośrednictwa Finansowego. - Nasi eksperci finansowi i firmy Open Finance pomogli w uzyskaniu kredytów o rekordowej wartości przeszło 46,5 mld zł. W porównaniu do poziomu z 2019 czy 2020, to wzrost o połowę.
Ostatnie miesiące zeszłego roku zafundowały nam również pierwsze od prawie 10 lat podwyżki stóp procentowych, a to jeden z powodów, dla których bieżący rok prawdopodobnie przyniesie spadek wartości udzielonych kredytów. Jarosz: - Rosnące oprocentowanie wpływa bowiem nie tylko na wzrost rat, ale też coraz bardziej ogranicza zdolność kredytową. Należy jednak pamiętać, że ta, w zależności od przyjętej metody wyliczeń banku, może się znacząco od siebie różnić w poszczególnych instytucjach.
Podwyżka stóp procentowych - co oznacza?
Szósta z rzędu podwyżka stóp procentowych daje w kość tym, którzy mają kredyty i pożyczki. Wybranym rata wzrosła nawet o około 1000 złotych, a na tym raczej nie koniec. - W kolejnych miesiącach będą następne podwyżki stóp procentowych NBP - zapowiedział na początku marca Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego.
Kredytobiorcy muszą przygotować się na następne wzrosty rat, a przecież już odczuwają je w portfelach. Przykładowo: klient banku, który wziął 300 tysięcy złotych kredytu hipotecznego na 30 lat, teraz płaci prawie o 650 zł wyższą ratę w porównaniu z jesienią 2021 (właśnie w październiku stopy procentowe zostały podwyższone po raz pierwszy przez RPP - była to pierwsza podwyżka od dziewięciu lat).
Droższe kredyty
Podwyżki niektórych w ogóle nie zniechęcają. Wielu potencjalnych kredytobiorców teraz wnioskuje o pieniądze z banku po jeszcze stosunkowo niskich kosztach. Chcą zdążyć przed zapowiadanymi kolejnymi podwyżkami stóp procentowych i rosnącą inflacją. Potem ponownie obniży się im zdolność kredytowa.
Większość pewnie poradzi sobie i będzie co miesiąc przekazywać ratę do banku. Problem dotknie wybranych. Jak wynika z badania Intrum, mamy sporą grupę ryzyka, czyli osób, będących na granicy posiadania zaległego długu. - Aż 13 procent Polaków przyznaje, że po opłaceniu wszystkich zobowiązań zostaje im w portfelu jedynie 10 proc. miesięcznych dochodów lub mniej - informują autorzy raportu. - Oznacza to, że od długów dzieli ich brak zaledwie jednej pensji. Są to skutki m.in. korona-kryzysu, który obniżył dochody 46 proc. konsumentów w naszym kraju.
Windykacja długu
Drożejące kredyty oraz pożyczki tak samo skutkują finansowym pogrążaniem się społeczeństwa. Jeżeli nie będziemy oddawać pieniędzy i nie zrobimy nic, żeby to zmienić, do drzwi może zapukać pracownik firmy windykacyjnej. - Przede wszystkim to nie powód do paniki, lecz sygnał, że wierzyciel bądź wierzyciele zdecydowali się upomnieć o zaległe należności - wyjaśniają w Intrum. - W tej sytuacji najgorszym możliwym wyjściem jest unikanie kontaktu z windykatorem.
Część kredytobiorców myli windykatora z komornikiem. - Jeśli z osobą zadłużoną kontaktuje się firma zarządzająca wierzytelnościami, to sprawa nie została jeszcze skierowana do sądu. Wciąż można rozwiązać ją polubownie - uspokajają w Intrum. - Windykator to nie komornik, który jako funkcjonariusz publiczny z ramienia sądu pojawia się, aby wyegzekwować należność przez natychmiastowe zajęcie majątku czy pieniędzy na koncie.
Windykator występuje w roli negocjatora. Ma pogodzić racje obu stron i ustalić harmonogram spłaty, dostosowany do możliwości finansowych dłużnika.