Znany niemiecki producent telewizorów premium w rękach inwestorów ze Wschodu. W tle tajemnicze finansowanie

Jerzy Mosoń
Jerzy Mosoń
W Europie niewiele zostało marek telewizyjnych o bogatej tradycji. Te dające nadzieję na zyski trafiają w ręce prężnych inwestorów ze Wschodu
W Europie niewiele zostało marek telewizyjnych o bogatej tradycji. Te dające nadzieję na zyski trafiają w ręce prężnych inwestorów ze Wschodu profile_in4mal
Telewizory i sprzęt audio tej firmy były obiektem pożądania w epoce PRL–u. Ale również po 90. roku produkty sygnowane logo Loewe były dostępne tylko dla najbogatszych. Założone w 1923 r. niemieckie przedsiębiorstwo nie sprostało jednak globalnej konkurencji i cztery lata przed 100. urodzinami ogłosiło upadłość. Teraz, po reaktywacji staje się symbolem tego, jak dobrze na europejskim rynku radzą sobie inwestorzy z Federacji Rosyjskiej, mający chińskie błogosławieństwo. Ile niemieckiego w niemieckim brandzie zostało po chińskich i rosyjskich inwestycjach?

Spis treści

Niespełna dwa lata temu, ku uciesze fanów również z Polski, firma Loewe ogłosiła powrót na rynek. Stało się to po dokapitalizowaniu niemieckiego przedsiębiorstwa przez cypryjską firmę Skytec Group Ltd. - kierowaną przez dobrze znanego również w Polsce biznesmena z Osetii Północnej - Vladislava Khablieva. Tak to ten sam pan, którego słowacka firma Universal Media Corporation (UMC) w 2015 r. przejęła od japońskiego Sharpa produkcję telewizorów w podtoruńskiej gminie Łysomice w Ostaszewie. Już wtedy inwestorzy ze Wschodu dostrzegli szansę na rozwój swoich biznesów w Europie Środkowej.

Producenci z Dalekiego Wschodu stopniowo zmniejszali dystans do Loewe

W tym samym czasie, gdy w podtoruńskich zakładach rósł poziom zatrudnienia, po drugiej stronie granicy pracownicy niemieckiego Loewe z fabryki w Kronach drżeli już o swe miejsca pracy. Problemy Niemców z jedną z ich najcenniejszych marek premium zaczęły się jednak dużo wcześniej i nie były bezpośrednio związane z rozwojem niejapońskiego już Sharpa. Niemieckie przedsiębiorstwo nie było w stanie sprostać konkurencji z Korei Południowej (LG, Samsung) i Japonii (Sony, Panasonic) - telewizory Loewe co prawda wciąż gwarantowały nieco lepszy obraz i dużo czystszy dźwięk, imponowały funkcjonalnością i różniły się wyszukanym designem, ale dystans dzielący je od topowych modeli z Dalekiego Wschodu stopniowo malał.

Technologia OLED zmieniła wszystko

Sytuacja zmieniła się diametralnie w 2012 r., gdy koreańska firma LG wprowadziła na rynek model 55EM9600 - pierwszy, dostępny masowo, duży telewizor wyposażony w panel OLED. Wówczas okazało się, że skok jakościowy między tradycyjnymi odbiornikami LCD a tymi wykonanymi w nowej technologii diod organicznych gwarantujących głęboką czerń i niemal nieskończony kontrast jest tak duży, że marki premium takie jak Loewe nie mają szans utrzymać dotychczasowej przewagi jakościowej nad rywalami. Na domiar złego, czołowi producenci rynku RTV zaczęli coraz śmielej przenosić produkcję komponentów do telewizorów do państw azjatyckich, a montownie lokować w Europie Środkowej i Wschodniej, gdzie koszty pracy są niższe niż w Europie Zachodniej. Niemcy zrozumieli wówczas, że na gwałt potrzebują inwestora.

Chińczycy zażądali wyjątkowego oprogramowania

W lipcu 2013 r. do fabryki w Kronach zgłosili się Chińczycy, jednak zamiast dużych środków finansowych mających zapewnić firmie płynność finansową zaoferowali... technologie Hisense i dostęp do nowych rynków w Azji. Jak się później okazało, pieniądze miał zaoferować kto inny. Chińczycy w ramach współpracy zażądali dostępu do tego, co dotychczas tj. do momentu pojawienia się ekranów OLED dawało Niemcom przewagę nad konkurencją, a co było w tamtym czasie, jak się wydaje, nieosiągalne dla chińskich gigantów – dostępu do zaawansowanego oprogramowania. Firma Loewe takimi technologiami dysponowała. – Hisense otrzyma dostęp do wysokich technologii Loewe, włączając w to aplikacje multimedialne i internetowe – brzmiało z pozoru niewiele znaczące oświadczenie niemieckiej firmy, które trafiło do prasy branżowej.

Inwestor otrzymał system operacyjny. Czy Hisense to uboższe Loewe

To co działo się w kolejnych miesiącach między partnerami chińskim i niemieckim nie jest znane zbyt wielu obserwatorom rynku. Wiadomo jedynie, że od momentu zawarcia strategicznego partnerstwa między obydwoma firmami, chińskie telewizory Hisense zaczęły czynić znaczne postępy jakościowe. Od 2014 r. odbiorniki Hisense działają już za sprawą systemu operacyjnego smart TV VIDAA uważanego przez uczestników rynku RTV za jeden z najlepszych i stanowiących konkurencję dla systemów Android, WebOS czy Tizen. A co z Loewe i problemami firmy? Nie minął rok, a Niemcy zaczęli szukać kolejnego partnera, który uratowałby miejsca pracy w Kronach i ocałił jedną z ich najbardziej prestiżowych marek. Sytuacja była tak zła, że jesienią 2013 r. zarząd Loewe myślał o ogłoszeniu upadłości.

Niemcy chcieli większej współpracy z Czerwonym Smokiem

Niespełna pół roku po tym jak Loewe złożyło do sądu w Koburgu wniosek o ochronę przed wierzycielami, z pomocą przyszedł nietypowy mariaż dwóch rodzinnych firm z Monachium oraz osób w przeszłości odpowiedzialnych m.in. za zarządzanie w Apple oraz duńskiego Bang & Olufsen – największej konkurencji audio-video firmy Loewe na rynku premium. – Inwestorzy z Panthera Group mieli ponoć dalekosiężne plany, w tym poszerzenie współpracy z Hisense, ale ostatecznie nic z nich nie wyszło. - informował o tym specjalistyczny portal Installation.

Bankierzy nie chcieli wziąć na siebie ryzyka inwestycyjnego

Współpraca tajemniczej Panthera Group z Loewe od początku owiana była jednak nimbem tajemniczości, choćby dlatego, że strony nigdy nie ujawniły kwoty, za jaką inwestorzy planowali kupić zakład, godząc się jednocześnie na zachowanie 400 z 550 miejsc pracy w rodzimej fabryce. Jak informowała w lutym 2014 r. niemiecka stacja „Deutsche Welle”, oficjalnym powodem wycofania się Panthera Group z Loewe była odmowa banków dla sfinansowania transakcji. Trzeba wierzyć na słowo.

Dopiero w lipcu 2014 r. wróciły nadzieje na uratowanie marki. Na pomoc przyszła monachijska firma Stargate Capital GmbH, która wspólnie z konsorcjum banków, kierowanym przez Deutsche Bank, przejęła wszystkie aktywa firmy Loewe. Nowy właściciel utrzymał 75 proc. zatrudnienia w fabryce w Kronach, choć warto podkreślić, że już wcześniej zostało ono zredukowane w porozumieniu z rządem Bawarii.

Kontrakty pisane cyrylicą przywróciły Niemcom nadzieje

W tym samym czasie, gdy niemiecki kapitał próbował ratować swą najcenniejszą markę audio-video, z taśm montażowych podtoruńskiego zakładu w Ostaszewie schodziło coraz więcej telewizorów montowanych przez UMC tj. firmę inwestora z Osetii, a sygnowanych japońską marką Sharp. O ile jednak tanie produkty powstające w Pomorskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej znajdowały nabywców, to niemieckie Loewe nie było w stanie wrócić na dawne tory rozwoju. Sił i pieniędzy wystarczyło Niemcom na pięć lat. I gdy już wydawało się, że entuzjaści tej luksusowej marki pożegnają się z nią na dobre, do gry postanowił wejść kapitał rosyjski, który niektóre media wolą nazywać osetyjskim lub zamiennie – szwajcarskim. Jak do tego doszło?

W ten sposób tasuje się aktywami

Najpierw w 2016 r. rozpoczął się powrót telewizyjnych aktywów Sharpa do macierzy, choć nie do końca do nich, bo w 2016 r. właścicielami Sharpa zostali z kolei Tajwańczycy z firmy Foxconn. Pod koniec roku 2019, gdy ten transfer był już pewny, aktywa Loewe trafiły za to do Khablieva. Doszło zatem do typowego przetasowania na rynku. W jego konsekwencji Khabliev pozyskał tę luksusową markę.

Co to jest WE. BY LOEWE? Nadal jest tak ekskluzywnie?

Co ciekawe, Loewe podzieliło swój stan posiadania, dodając do topowej marki opartej na panelu OLED drugi brand: WE. BY LOEWE, który jest oferowany nieco mniej zamożnemu klientowi. Nie są to telewizory premium jak OLED, a LED, i to tylko z krawędziowym podświetleniem. To, co niewątpliwie wyróżnia jednak te odbiorniki to wciąż bardzo wysoka cena i wystające nietypowo, bo z boku telewizora logo, wyglądające na metkę. Posiadacz sprzętu niemieckiej marki, choć już może bardziej osetyjskiej, szwajcarskiej, a może rosyjskiej marki Loewe może nieustannie chwalić się swym zakupem przed gośćmi niczym właścicielka drogiej torebki, która zapomniała odciąć metkę potwierdzającą, że oglądający mają do czynienia z wyjątkowym produktem. Czy wciąż premium?

Czym dla Niemca jest teraz Loewe?

No właśnie i tu zaczynają się pytania wiernych użytkowników Loewe - czy aby na pewno nowy inwestor podoła trudnemu zadaniu zatrzymania klientów? I nie chodzi nawet o to, że CEO firmy nie jest już Vladislav a Aslan, co może niektórym wydać się nieczytelne, ale o to, czy klient pierwszego wskazania, czyli zamożny Niemiec wciąż rozpoznaje Loewe jako rodzimą markę? Niby jakaś część załogi niemieckiej zachowała pracę w Kronach, ale przetasowania wśród inwestorów, w tym te przy udziale chińskim oraz fakt pochodzenia kapitału ze Wschodu mogą ogólny obraz nieco zakłócać.

Jak utrzymać klientów premium przy tylu zmianach właścicielskich?

Karolina Wirowska, specjalistka w zakresie budowy i promocji marek w Europie Środkowej i Wschodniej (obecnie mieszkająca w Australi) uważa, że dla przyszłości marki Loewe decydujące będą najbliższe lata, a przede wszystkim to, co sądzić będą o niej dotychczasowi klienci, którzy przyzwyczaili się do pewnego standardu produktu i obsługi klienta, również do tego, że to brand niemiecki i luksusowy.

– Warto pamiętać o tym, że nie zawsze to, co dużo kosztuje, jest luksusowe. Dobro luksusowe oznacza nie tylko piękny design, ale także dostęp do serwisu na wysokim poziomie, a szerzej do wsparcia produktowego – dodaje PR/Brand Manager.

Plany nowych właścicieli Loewe są tymczasem imponujące. Jak utrzymywał w 2020 r. portal Informarket.edu.pl, należą do nich stworzenie parku technologicznego, kompleksu biurowo-konferencyjnego, hotelu klasy biznes i szkoły wyższej. Czy jednak to wystarczy?

– Wbrew temu, co mogą sądzić niektórzy, osoby wybierające marki luksusowe nie podejmują decyzji pochopnie lub tylko dlatego, że stać ich na wydanie wyższych sum pieniędzy. Te wybory podyktowane są uprzednim sprawdzeniem tego, kto jest właścicielem oraz tego jak przebiegają relacje inwestorskie. Przekonanie klientów do wyboru Loewe będzie na pewno dużym wyzwaniem. - mówi Wirowska. - Nabywcy marek luksusowych to świadomi klienci, którzy znają markę, jej losy i pozycję na rynku. Za większe pieniądze chcą kupić wiarygodność – kończy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu