Zeszły rok był pod tym względem rekordowy. Z rynku zniknęło ponad 50 tysięcy jednoosobowych polskich firm.
- Pół roku temu otworzyłam gabinet kosmetyczny - opowiada pani Renata z Bydgoszczy. - Płacę preferencyjny ZUS, po tegorocznej podwyżce 480 zł miesięcznie. To i tak jest dużo i nie wyobrażam sobie, by mogło być więcej, czyli jak w przypadku innych firm 1026 zł miesięcznie.
Masowe zjawisko?
- Jednak koleżanka mi podpowiedziała, bym przepisała firmę na mamę. Ona nigdy nie prowadziła firmy, więc również przez pierwsze dwa lata będzie mogła płacić niższe składki. Gdybym nie miała takiej możliwości, zamknęłabym gabinet. Koszty z wyższymi składkami są zbyt wysokie. Nic bym wtedy nie zarobiła, a przecież nie o to chodzi w biznesie, by pracować tylko na ZUS i podatki - twierdzi bydgoska kosmetyczka.
Niestety, nie wszyscy mają takie pomysły i możliwości, co widać w liczbach. - Szacuje się, że w zeszłym roku rynku z polskiego rynku zniknęło ponad 50 tysięcy jednoosobowych podmiotów - informuje portal Skarbiec.Biz - Można więc już mówić powoli o masowym zjawisku.
ZUS nie prowadzi odrębnych statystyk, które pokazałyby, ile wyrejestrowało się takich firm. W Urzędzie Statystycznym w Bydgoszczy ustaliliśmy zaś, że np. w pierwszym kwartale zeszłego roku przestały istnieć 4533 kujawsko-pomorskie firmy zatrudniające do 9 pracowników, wśród nich są także oczywiście jednoosobowe.
Porównując natomiast te dane do 2011 roku, to o 279 więcej. Wtedy było ich 4254, w 2010 roku zaś 3789.
Duzi też mają kłopoty
Nie tyko małe firmy nie radzą sobie z twardymi regułami rynku. Eksperci ze Skarbca.Biz twierdzą, że jedynie przemysł farmaceutyczny zdołał w pełni oprzeć się skutkom kryzysu.
Kłopoty ma m.in. branża budowlana, przedsiębiorstwa transportowe, hotelarskie, spożywcze i meblarskie. Dużo ich upada. Są problemy przede wszystkim przez opóźnienia w płatnościach. Widać tutaj również efekt domina, w przypadku którego problemy finansowe branży źle wpływają na coraz to większą grupę innych przedsiębiorców. Na porządku dziennym są przeterminowane faktury, a co za tym idzie, zatory płatnicze.
Wzrost liczby upadłości, o 15 proc. w skali roku, jest także efektem nieumiejętności dostosowania kształtu biznesu do zmieniających się, jak w kalejdoskopie, warunków rynkowych. Przedsiębiorcy nieprzyzwyczajeni do aż tak trudnych warunków, nie potrafią wprowadzać natychmiastowych zmian, przez co często tracą płynność finansową.
Źródło: Skarbiec.Biz
