Polowanie na prezydenta Stanów Zjednoczonych za „zbyt bliskie” kontakty z Rosjanami w dalszym ciągu trwa. W minionym tygodniu syn Donalda Trumpa opublikował swoją korespondencję mailową z Robem Goldstonem, ekspertem od PR, które sugerują, że „rosyjski prokurator” chciał przekazać informacje, które miałyby obciążyć Hillary Clinton. Goldstone podkreślił, że informacje te mogłyby być przydatne dla sztabu prezydenta, i że oczywiście są bardzo wrażliwe. Donald Trump jr miał odpowiedzieć, że jest nimi zachwycony i wyraził zainteresowanie. I chociaż doszło do spotkania z przedstawicielką Rosjan, jednak jak później oświadczył, dane te były „niejasne, niejednoznaczne i bez sensu”. Oczywiście prezydent publicznie pochwalił swojego syna i ponownie zaznaczył, że o kontaktach z Rosjanami nic nie wiedział. Dodał, że jest sfrustrowany, że temat rosyjskich kontaktów ciągle powraca i nie pozwala mu się skupić na innych rzeczach. I rzeczywiście Trump ma rację – temat rosyjskich kontaktów powraca co jakiś czas, a kolejne rewelacje sugerują, że „coś jest na rzeczy”. Z jednej strony ciągłe atakowanie prezydenta bez twardych dowodów powoduje, że rynki powoli się do tego przyzwyczajają i ignorują coraz poważniejsze informacje. Z drugiej zaś strony, w najgorszym scenariuszu, gdyby się okazało, że te kontakty wykroczyły poza przepisy prawa, wyobrażamy sobie sytuacje, w której mogłoby dojść do impeachmentu amerykańskiego prezydenta. Oczywiście to najczarniejszy scenariusz, ale należy go mieć na uwadze.
Polska i Świat – kłopotów Trumpa ciąg dalszy. FED obawia się niedoszacowania inflacji
Inwestorzy do ryzyka politycznego z czasem się przyzwyczajają, o czym świadczą chociażby przykłady Rosji, czy Turcji. Miniony tydzień potwierdził, że w Stanach Zjednoczonych również o nim zapomnieli.