Rynek pracy otwarty na zatrudnienie Ukraińców. "Wyzwania dopiero się pojawią"

Maciej Badowski
Maciej Badowski
Wideo
od 16 lat
Od początku wojny w Ukrainie do naszego kraju przyjechało prawie 1,8 mln osób. To duże wyzwanie dla państwa, jak i dla pracodawców. Zdaniem eksperta, z wyzwaniami dla rynku pracy będziemy się mierzyć tak naprawdę dopiero za kilka tygodni i dodaje, że grupa osób poszukujących zatrudnienia będzie mniejsza, niż liczba osób, która przekroczyła polską granicę.

Od 24 lutego do 14 marca br. do Polski przyjechało 1 783 000 osób uciekających przed wojną trwającą u naszych wschodnich sąsiadów, wynika z danych straży granicznej. Ruch na przejściach granicznych Ukrainy z Polską jest tak duży, że w ciągu 18 dni liczba obcokrajowców wjeżdżających do Polski była tylko o ok. 122 tys. mniejsza od liczby obcokrajowców, który wjeżdżali do Polski z Ukrainy w całym I półroczu 2021 r. – było ich w sumie 1 905 259.

Problem z dostosowaniem stanowisk

– Duża liczba przedsiębiorców nie jest w stanie dostosować męskich stanowisk dla kobiet. Nie tylko z uwagi na specyfikę pracy wymagającą siły fizycznej, ale też ze względu na to, że jest to proces czasochłonny i niejednokrotnie wiążący się ze sporymi nakładami finansowym, na które nie stać wielu firm – mówi Cezary Maciołek, prezes Grupy Progres.

– Z prowadzonych przez nas rozmów z pracodawcami wynika też, że wielu z nich wstrzymuje rekrutacje z pobudek konserwatywnych, zaczynają analizować sytuację firmy, kontrakty, łańcuchy dostaw i na tej podstawie podejmują decyzje biznesowe i kadrowe. Część wycofuje się z rekrutacji, bo dochodzi do wniosku, że nie musi lub nie może na siłę zatrudniać kobiet, którym na dłuższą metę nie jest w stanie zagwarantować pracy. Inni nie rekrutują, bo rodzima branża zwalnia i czekają ich przestoje, widoczne już w sektorze automotive – dodaje.

– Tych niewiadomych wciąż jest dużo, ponieważ z jednej strony mamy dopiero wstępne głosy ze strony obywateli Ukrainy, że dopiero przychodzą do biur czy do urzędów pracy i poszukują tego zatrudnienia – tłumaczy w rozmowie ze Strefą Biznesu Mateusz Żydek, rzecznik prasowy Randstad.

Gdzie jest najwięcej ofert pracy?

Jednocześnie dodaje, że takie sygnały pojawiają się głównie w kilku dużych miastach, głównie to dotyczyło miast na wschodzie kraju: w Lublinie, czy w Rzeszowie. Również w Warszawie pojawiały się takie pytania, gdzie trafiło dużo uchodźców z Ukrainy. - Coraz częściej takie pytania pojawiają się również we Wrocławiu, czy w Poznaniu, czyli w takich dość chłonnych rynkach pracy- wymienia.

Ekspert podkreśla, że to wciąż nie jest tak, że duża część osób, która znalazła schronienie w Polsce zdecydowała się już poszukiwać tego zatrudnienia. – Obecnie mamy taką „fazę” wsparcia potrzeb doraźnych – wymienia i zaznacza, że dopiero później będziemy przechodzili do fazy, podczas której te osoby będą chciały się usamodzielnić, a nie polegać na pomocy społeczeństwa.

– Z wyzwaniami dla rynku pracy będziemy się mierzyć tak naprawdę dopiero za kilka tygodni – zaznacza.

Żydek zwraca uwagę, że jeśli chodzi o samą liczbę uchodźców, to w tej chwili musimy pamiętać, że część z tych osób będzie kierowała swoje kroki nie tylko do Polski ale także do innych krajów Unii Europejskiej. – Już pojawiają się sygnały o osobach wyjeżdżających czy to do Niemiec, czy krajów bałtyckich lub jeszcze dalej na zachód – tłumaczy i zaznacza, że część osób, które już przekroczyły granicę, to dzieci i osoby w wieku poprodukcyjnym.

Jego zdaniem, relatywnie ta grupa osób poszukujących zatrudnienia będzie mniejsza, niż liczba osób, która przekroczyła polską granicę.

– W wielu polskich miastach mamy obecnie duże zapotrzebowanie do dodatkowych pracowników, szczególnie w branży logistycznej oraz produkcyjnej. I tutaj to doraźne zatrudnienie, żeby te osoby mogły stanąć na nogi, to zatrudnieni powinno się znaleźć – tłumaczy. – Pewnym wyzwaniem może być to, czy w każdym miejscu – dodaje.

– Tutaj duża rola zarówno dla pracodawców, jak i rządu czy samorządów, aby informowały o tej dostępności i wspierały Ukraińców informacją o tym gdzie te miejsca pracy są dostępne – mówi. – O ile na wschodzie możemy mówić o mniejszej dostępności, to na zachodzie będzie ona większa. Chodzi o świadomą politykę kierowania osób poszukujących zatrudnienia do miejsc, gdzie to zatrudnienie jest – dodaje.

Konieczność dostosowania ofert pracy do kwalifikacji

Żydek zawraca uwagę na kwestię zatrudniania osób o odpowiednich kwalifikacjach, ponieważ, jak tłumaczy, obecnie mowa jest o ofertach, które nie wymagają dużych kwalifikacji i często będą traktowane jako „oferty na start, niekoniecznie zgodne z kwalifikacjami tych osób.

Dlatego jego zdaniem wyzwaniem będzie tworzenie miejsc pracy, czy znalezienie miejsc pracy, które będą odpowiadały tym kwalifikacjom. – W tym gronie możemy mieć specjalistów z branży IT, którzy mogliby znaleźć zatrudnienie w tym sektorze, który potrzebuje pracowników i można byłoby dopasować pracodawcę do pracownika. Taka perspektywa będzie się pojawiała raczej w kolejnych tygodniach lub nawet w późniejszym terminie – zaznacza.

– Zawsze tym wyzwaniem będzie znajomość języka polskiego, szczególnie w firmach, które nie są przyzwyczajone do takiego wielokulturowego zespołu – podkreśla. – Zarówno wsparcie po stronie pracodawców, jak i po stronie państwa w zakresie nauki języka i podnoszenia kwalifikacji komunikacyjnych będzie miało, szczególnie w tej pierwszej fazie, ogromne znaczenie, ponieważ pozwoli sięgać po takie miejsca zatrudnienia, które będą odpowiadały ich kwalifikacjom i pozwolą w pełni wykorzystać potencjał tych osób, które dotarły do Polski, a ponadto pozwoli im się poczuć komfortowo – tłumaczy.

Odpływ Ukraińców z polskiego rynku pracy

Na początku konfliktu pojawiały się sygnały, że część Ukraińców rezygnowała z pracy w Polsce i wracała na Ukrainę.

Prawie 60 proc. przedsiębiorców spodziewa się negatywnego wpływu wojny w Ukrainie na działalność ich firm, ponad 40% jest przekonanych, że skutki konfliktu nie będą bardzo odczuwalne. Większość firm nie obserwuje odpływu pracowników z Ukrainy – wynika z ankiety przeprowadzonej wśród firm zrzeszonych w Konfederacji Lewiatan.

Potwierdza to także Żydek, który przyznaje, że z "danych wynika, że nie jest to jakaś duża liczba rezygnacji z pracy w Polsce". Jednak należy pamiętać, że te miejsca, które zostały zwolnione, to miejsca, które są wakatami i wracają do puli – mówi i zaznacza, że może to stanowić szansę na dodatkowe zatrudnienie osób, które dotarły do naszego kraju.

Wsparcie dla kobiet z dziećmi

– Pojawia się jeszcze jedno, dodatkowe wyzwanie, które może wynikać ze struktury demograficznej osób, które przyjeżdżają do Polski i znajdują tutaj schronienie – to są głównie kobiety i o ile większość ofert jest dopasowana tak, żeby mogły podjąć pracę, to bardzo często są to matki, które przyjechały tutaj z dziećmi i w tym przypadku wyzwaniem jest znalezienie opieki na ten czas dla najmłodszych – podkreśla. – O ile ta opieka w szkołach jest zapewniona, to wyzwanie dotyczy opieki nad dziećmi w wieku przedszkolnym – mówi.

Ekspert przyznaje, że to może stanowić pewną perspektywę dla pracodawców, którzy mogą takie miejsca tworzyć lub wspierać opiekę nad dziećmi. – Czy ją dofinansowywać, czy tworzyć punkty przedszkolne w zakładach prac. Tutaj należy podkreślić, że mamy już za sobą takie doświadczenia – przyznaje.

– To perspektywa nie tylko dla kobiet z Ukrainy, które przyjechały do Polski ale także jest to ważny krok, który mógłby aktywizować dotychczas nieaktywne zawodowo polki, którym trudno jest pogodzić wychowanie dzieci z obowiązkami służbowymi – podsumowuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu