Spis treści
Medycyna estetyczna to dziedzina medycyny, która koncentruje się na poprawie wyglądu zewnętrznego np. poprzez niwelowanie objawów starzenia się czy defektów skórnych.
– W ramach medycyny estetycznej wykonuje się szereg procedur nieinwazyjnych i małoinwazyjnych. Do najczęstszych należą: iniekcje toksyny botulinowej, wypełniaczy czy biostymulatorów tkankowych, mezoterapia igłowa, laseroterapia, modelowanie twarzy i ciała, leczenie blizn potrądzikowych oraz przebarwień – mówi dla Strefy Biznesu dr n. med. Maciej Krajewski, dermatolog i lekarz medycyny estetycznej, właściciel Kliniki Krajewski.
Jak przekazuje rozmówca, jego doświadczenie pokazuje, że największym zainteresowaniem cieszy się laseroterapia, ze względu na wszechstronność jej zastosowania.
– Laserowe usuwanie tatuażu, redukcja przebarwień, blizn, a nawet leczenie trądziku czy łysienia z wykorzystaniem laserów to zabiegi, które ciągle zyskują na popularności. Obok nich nieustająco znajdują się iniekcje toksyny botulinowej celem redukcji zmarszczek mimicznych. Coraz większą popularnością cieszą się również zabiegi biostymulujące, które nie tylko poprawiają wygląd, ale także wspomagają regenerację skóry – wymienia dr Krajewski.
Granica między kosmetologią a medycyną estetyczną jest bardzo wyraźna
Kosmetologia kończy się tam, gdzie trzeba naruszyć ciągłość tkanek, czyli wykonać czynność związaną z nakłuwaniem lub nacinaniem skóry. Jak podaje strona internetowa Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie:"zalicza się do nich również procedury upiększające wykonywane w salonie kosmetycznym (...) między innymi podczas przekłuwania uszu, manualnego oczyszczania twarzy, regulacji brwi, depilacji oraz wykonywania makijażu permanentnego".
– Kosmetologia zajmuje się pielęgnacją skóry zdrowej i poprawą jej kondycji przy użyciu metod powierzchownych, niewymagających naruszania ciągłości skóry. Medycyna estetyczna natomiast, jak samo wyrażenie wskazuje, obejmuje procedury medyczne. Lekarz może ingerować w głębsze warstwy tkanek, co często wymaga użycia igieł, preparatów zarejestrowanych jako wyroby medyczne lub leki. Niezbędna jest także ocena stanu zdrowia pacjenta przed zabiegiem – tłumaczy dermatolog.
Przepis jest martwy dopóki nie nastąpi zgon
Większość osób zakłada, że zabiegi medycyny estetycznej wykonują chirurdzy plastyczni lub lekarze specjaliści. Niestety, nic bardziej mylnego.

Biznes
Polskie prawo jasno wskazuje, kto może wykonywać zabiegi naruszające ciągłość tkanek. Zasadniczo – tylko lekarze. Czasem, na wyraźne zlecenie lekarza, także pielęgniarki.
– Zabiegi w obrębie twarzy mogą wykonywać lekarze i lekarze stomatolodzy. Poza twarzą – już tylko lekarze lub pielęgniarki na konkretne zlecenie lekarza – mówi dla Strefy Biznesu Jakub Kosikowski, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej.
Problemem nie są przepisy, lecz ich egzekwowanie.
– W Polsce ten przepis jest zupełnie martwy. Dopóki nie nastąpi śmierć w wyniku powikłań, prokuratura po prostu umarza sprawę z powodu znikomej szkodliwości czynu – tłumaczy Kosikowski.
Nie lekarz, nie kosmetolog – „ktoś po kursie”
W rzeczywistości wiele zabiegów wykonują osoby, które nie posiadają wykształcenia medycznego.
– Zajmują się tym nie tylko lekarze, ale i kosmetyczki, osoby po kursach, które uczyły się od innych, również nie-lekarzy... Po prostu idzie się do kogoś, kto pokazuje jak to się robi i wydaje certyfikaty – podkreśla rzecznik prasowy NIL.
Szczególnie niepokojące jest to, że w grę często wchodzi nie tylko brak kompetencji, ale też stosowanie preparatów niewiadomego pochodzenia.
– Popularne są botoksy z pewnych azjatyckich portali zakupowych. Skoro nie są to leki, to nie muszą spełniać norm – zdradza rozmówca.
Skutki mogą być tragiczne
Brak wiedzy medycznej może prowadzić do poważnych powikłań – od zakażeń po utratę wzroku.
– Przy wypełnianiu bruzd kwasem hialuronowym możemy doprowadzić do ślepoty, ponieważ kwas może zatkać tętnicę siatkówki. Żeby temu zapobiec, trzeba znać anatomię – lekarze mają to w swoim kształceniu – mówi Kosikowski.
Największym problemem jest jednak brak możliwości leczenia skutków ubocznych przez osoby bez uprawnień.
– W przypadku powikłań pacjenci są przekierowywani: "proszę iść do dermatologa, do chirurga plastycznego". Lekarz ma dostęp do antybiotyków, może od razu działać. Kosmetyczka – nie – dodaje rozmówca.
Zdaniem dra Krajewskiego wykonywanie zabiegów przez osoby z nieodpowiednim wykształceniem to bardzo niepokojące zjawisko, gdyż narażają one na niebezpieczeństwo zdrowie, a nawet życie nieświadomych pacjentów.
– Medycyna estetyczna to nie jest „kosmetyczna fanaberia” – to procedury medyczne, które niosą za sobą realne ryzyko powikłań: od reakcji alergicznych po martwicę tkanek czy ślepotę przy niewłaściwym podaniu wypełniacza. Osoby bez wykształcenia medycznego nie mają odpowiedniego przygotowania do radzenia sobie z takimi sytuacjami. Kolejne przypadki takich powikłań są nagłaśniane, ale wciąż za mało odstrasza to osoby korzystające z takich zabiegów. Zdecydowanie powinno być to regulowane prawnie i bardziej egzekwowane z ramienia prawa – podkreśla lekarz.
Leczenie powikłań to dochodowy biznes
Dla niektórych specjalistów to właśnie naprawianie błędów po nieudanych zabiegach jest najbardziej dochodowe.
– Znam specjalistów, którzy mówią, że najlepszym biznesem z ich perspektywy jest leczenie powikłań po nieudanych zabiegach medycyny estetycznej. Pacjenci są wdzięczni za każdą poprawę i gotowi zapłacić każde pieniądze – mówi rzecznik NIL.
Dr Krajewski informuje, iż klienci po nieudanych zabiegach zgłaszają się do jego kliniki coraz częściej. Nie zawsze jednak da się odwrócić nieprawidłowo przeprowadzony proces.
– Zgłaszają się do nas pacjentki z powikłaniami po zabiegach wykonywanych bez żadnych kwalifikacji medycznych i w nieodpowiednich warunkach sanitarnych. Leczenie takich przypadków jest trudne, kosztowne i nie zawsze daje stuprocentową poprawę – zdradza lekarz.
Wykorzystywane preparaty nie posiadają stosownych atestów, przez co nie zawsze da się ustalić, jakie substancje i o jakich właściwościach wchodzą w ich skład. To samo tyczy się parametrów urządzenia, którym wykonano zabieg.
– Lekarze z dużą dozą ostrożności podchodzą do pacjentów z powikłaniami po takich zabiegach, bo często ciężko jest ustalić dokładne informacje na temat preparatu (nierzadko nie posiadają one odpowiednich certyfikacji) czy zastosowanych parametrów urządzenia, a poprawa stanu pacjenta nie zawsze jest zadowalająca. Wiąże się to z krytyczną opinią na temat zaproponowanej pomocy, ale nikt nie weryfikuje stanu wyjściowego. Lekarze chcą ratować zdrowie i życie, ale dla nich to także ryzyko. To najlepszy dowód na to, że oszczędzanie na zabiegach może kosztować znacznie więcej, niż kwota, którą płacimy – dodaje dr Krajewski.
Choć istnieją przepisy penalizujące wykonywanie zabiegów bez uprawnień, nie są one skutecznie egzekwowane.
– W świetle prawa to leczenie ludzi bez uprawnień w celu uzyskania korzyści majątkowej. Grozi za to do roku więzienia. Ale nie słyszałem, żeby kogoś skazano. Co najwyżej zasądzane są odszkodowania – mówi Kosikowski. – To wolna amerykanka z igłą w ręku – podkreśla.
Co gorsza, ubezpieczenia często nie obejmują nielegalnych praktyk.
– To tak, jakby kupić ubezpieczenie dla kierowcy tira, nie mając prawa jazdy C+E. Ubezpieczyciel później odmawia wypłaty – dodaje rozmówca.
Kosmetyczki na wojnie o uprawnienia
Zainteresowanie zabiegami estetycznymi wśród kosmetyczek rośnie. Niektóre z nich prowadzą nawet działania lobbingowe.
– Zgłaszają się do rządu, walczą o to, żeby ich w świetle prawa dopuścić do wykonywania zawodu. Tyle że medycyna estetyczna wymaga wiedzy medycznej – zaznacza Kosikowski.
Z drugiej strony, lekarze też często uczą się tej dziedziny poza formalnym kształceniem – na kursach, szkoleniach i w towarzystwach naukowych.
– W teorii po studiach medycznych można od razu iść w kierunku medycyny estetycznej. W praktyce nikt jednak tego nie robi. Lekarze kończą najpierw szkoły, kursy... uczą się, bo wiedzą, że tu chodzi o ludzkie zdrowie – mówi rzecznik NIL.
Informacje te potwierdza dr Krajewski:
– Zabiegi medycyny estetycznej powinny być wykonywane wyłącznie przez osoby z wykształceniem medycznym – lekarzy lub lekarzy dentystów. To jest niezbędne nie tylko ze względu na bezpieczeństwo pacjentów, ale też na możliwość odpowiedniej reakcji w przypadku powikłań. Po ukończeniu studiów lekarskich niezbędne jest ukończenie specjalistycznych kursów i szkoleń, które umożliwią pracę z technologiami czy preparatami. Uczelnie medyczne proponują też studia podyplomowe z zakresu medycyny estetycznej – przekazuje dermatolog.
Kroplówki witaminowe i wybielanie zębów
W salonach kosmetycznych pojawiły się usługi, które dotąd były zarezerwowane dla lekarzy lub dentystów – jak kroplówki czy wybielanie zębów.
– Jak ktoś bez wykształcenia medycznego może robić kroplówkę dożylną? – pyta retorycznie Kosikowski.
Pacjenci zazwyczaj nie wiedzą nawet, co dokładnie im wstrzyknięto. Często kuszeni są po prostu niską ceną.
– U lekarza sam lek kosztuje więcej niż 50 zł. Więc coś, co kosztuje 50 zł za cały zabieg, raczej lekiem nie jest – podkreśla rozmówca.
Warto zauważyć, iż niskie ceny oferowane przez osoby bez odpowiedniego wykształcenia nie pozostają obojętne wobec profesjonalnych salonów. Jak mówi dr Krajewski, specjalistyczne zakłady medycyny estetycznej muszą się do nich dostosowywać.
– Tego typu działania prowadzą do zaniżania wartości usług wykonywanych profesjonalnie – zarówno pod względem ceny, jak i postrzegania ich jakości przez pacjentów. Jednak należy podkreślić, że niższa cena bardzo często oznacza gorszej jakości produkty, brak sterylnych warunków, nieprawidłowe techniki oraz najważniejsze – brak kwalifikacji. Cena zabiegu w gabinecie lekarskim uwzględnia nie tylko użyte preparaty, ale przede wszystkim wiedzę, doświadczenie i bezpieczeństwo – zwraca uwagę ekspert.
Podsumowując, medycyna estetyczna w Polsce balansuje na granicy prawa i ryzyka. Choć dla wielu jest to szybki sposób na zarobek, dla innych – źródło powikłań i kosztownych terapii.