Dotąd wyglądało to tak, że klient banku, który brał kredyt, podpisywał "dobrowolne" poddanie się egzekucji. Miała zabezpieczyć bank w razie braku spłaty przez niego zobowiązań. Takie oświadczenie ułatwiało uzyskanie z sądu Bankowego Tytułu Egzekucyjnego bez prowadzenia postępowania. Sąd otrzymując z banku wniosek, nie oceniał go merytorycznie, nie badał powodów wystawienia, a tylko przesłanki formalne. Miał na to zaledwie trzy dni.
Sędzia we własnej sprawie
W kwietniu tego roku Trybunał Konstytucyjny uznał, że BTE jest niezgodny ustawą zasadniczą i uchylił przepisy dotyczące jego zapisów. Kilka dni temu prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o likwidacji tytułu egzekucyjnego. Efekt? Banki stracą więc absurdalne uprawnienia.
- Mówimy o bardzo drastycznym narzędziu, które sprawiało, że mogły czuć się wszechwładne - uważa Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion. - Za pomocą BTE były jakby sędzią we własnej sprawie. Przypomnę, że Bankowy Tytuł Egzekucyjny jest następcą komunistycznego Bankowego Tytułu Wykonawczego. To jedna z najmocniejszych broni wycelowana w klientów. Właściwie bez procesu bank nasyłał komornika, który natychmiast rozpoczynał egzekucję długów. Oczywiście, musi mieć przewagę nad klientem, który nie chce płacić i nie reaguje na monity o zobowiązaniach. Jednak to powinno mieścić się w granicach zdrowego rozsądku, a w wielu przypadkach tak, niestety, nie było.
Teoretycznie bank miał prawo odzyskać w ten sposób tylko dług plus odsetki, ale w praktyce BTE służył nieraz również do finansowania kosztów postępowania windykacyjnego.
Do rąk polskich klientów trafiało rocznie nawet 500 tysięcy takich dokumentów.
Niekiedy nie wiedzieli nawet, że w ich sprawach prowadzone są postępowania egzekucyjne. Dowiadywali się dopiero, gdy komornik zajmował ich majątki lub konta.
Więcej zabezpieczeń
Po zmianach banki będą musiały postawić na większy kontakt z klientem. - Na pewno niektóre rozbudują działy windykacyjne. Tak będzie taniej. Gdyby sprawa znalazła finał w sądzie, jej koszty automatycznie wzrosną - uważa Łukasz Piechowiak, główny ekonomista portalu Bankier.pl. - Poza tym w tej sytuacji w grę mogą wchodzić nieprzyjemne i długo ciągnące się procesy i, że dopiero od wyroku miałoby zależeć, iż można już ścigać dłużnika.
- Jestem przekonany, że na rynku pojawi się więcej zabezpieczeń pożyczanych pieniędzy. Do łask może choćby wrócić obowiązek znalezienia żyrantów. Banki mogą jeszcze żądać zabezpieczeń w postaci nieruchomości, pozostałego majątku czy weksla in blanco - dodaje Kuczyński.
CZYTAJ TEŻ: Banki żyją z pieniędzy po zmarłych. Nie informują spadkobierców, ale będą musiały
