To obciążenie krzywdzi niepełnosprawnych.
- Godzi ono w pracownika i pracodawcę - uważa Beata Karpińska, szefowa Przedsiębiorstwa Usługowo-Handlowego „Azis” z Kruszyna Krajeńskiego, które od stycznia nie ma statusu zakładu pracy chronionej. - Możemy zostawić te pieniądze i wrócić je do państwa. I chyba o to im chodzi. Nie mamy z czego płacić składek, a koszt pracownika jest wysoki. Podcina się nam skrzydła. Najbardziej ucierpią pracownicy, ale też pośrednio i pracodawcy.
Problem pojawił się, gdy po 1 stycznia 2011 r. wiele firm zaczęło tracić status zakładu pracy chronionej. Nie sprostały one konieczności zwiększenia wskaźnika zatrudnienia osób niepełnosprawnych do co najmniej połowy, a w tym osiągnięcia minimum 20 procent osób ze znacznym i umiarkowanych stopniem niepełnosprawności.
Jednak przedsiębiorstwa, które utrzymały zatrudnienie na poziomie minimum 15 osób w przeliczeniu na pełny wymiar czasu pracy oraz zatrudniają 25 proc. osób niepełnosprawnych mogą zachować i wykorzystać na potrzeby niepełnosprawnych zgromadzony wcześniej fundusz rehabilitacji.- Okazuje się jednak, że udzielona pomoc musi zostać oskładkowana ze środków własnych pracodawcy – zaznacza Anna Skupień, rzeczniczka Polskiej Organizacji Pracodawców Osób Niepełnosprawnych. - Wynika to z uzyskanego przez POPON stanowisk Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych.
W przekonaniu organizacji takie stanowisko jest bardzo krzywdzące, a system wsparcia istnieje jedynie na papierze. - To dodatkowe wydatki, które musi ponosić pracodawca – uważa Jan Zając, prezes tejże organizacji. - W czasie kryzysu, chcąc zmniejszyć koszty, firmy będą ograniczać udzielanie pomocy na rehabilitację zawodową, społeczną czy leczenie osób niepełnosprawnych.
POPON zwrócił się już w tej sprawie z interwencją do Pełnomocnika Rządu do spraw Osób Niepełnosprawnych o nieobciążanie składkami na ubezpieczenie społeczne pomocy udzielanej osobom niepełnosprawnym pracującym w byłych zakładach pracy chronionej.