Podobnie jak przy wielu innych produktach, te powstające w Polsce nie zawsze są doceniane. Szkocka whisky czy francuski koniak są uznawane za alkohole wyrafinowane, o kilkusetletniej historii wytwarzania, podczas gdy rodzime wyroby traktuje się po macoszemu. Często nie zdajemy sobie sprawy z bogactwa naszej historii i zasług w tej dziedzinie. Kraje, które odpowiednio promują swoje wyroby, osiągają przychody nie tylko ze sprzedaży, ale także np. z turystyki alkoholowej.
W Polsce od wieków wytwarzane są niezliczone warianty wódek gatunkowych i likierów. Pomimo niesprzyjających przepisów prawnych, pojawia się coraz więcej lokalnych zakładów, gdzie produkuje się alkohole słynące z wysokiej jakości doceniane na rynkach całego świata. Rodzimi producenci mają natomiast problem z przebiciem się przez reklamę potężnych zagranicznych wytwórców. Tutaj niezbędne jest stworzenie przepisów, które wesprą polski biznes spirytusowy – podobnie jak ma to miejsce w Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych. Główną barierą rozwoju dla producentów alkoholi są przepisy ustawy o przeciwdziałaniu alkoholizmowi, sięgające nawet 1956 roku.
Pije jak Polak to fałsz
Wbrew stereotypowej opinii, w Polsce wcale nie pije się dużo. Roczne spożycie czystego spirytusu na jednego mieszkańca jest u nas niższe, niż średnia dla całej Unii Europejskiej. Uzależnione jest to oczywiście od odmiennej kultury spożycia alkoholu w różnych rejonach. Na Zachodzie pije się kilka razy dziennie, ale niskoprocentowe napoje, kiedy w Europie Środkowej i Wschodniej spożywa się mocne alkohole, ale zdecydowanie rzadziej. Polska pod względem spożycia wódki jest czwartym na świecie krajem, za Rosją, Ukrainą i Stanami Zjednoczonymi.
Według statystyk Polak rocznie wypija 99 litrów piwa, 7 litrów napojów spirytusowych i 5 litrów wina.
Coraz mniej spożywamy czystej wódki, która zastępowana jest przez alkohole lżejsze, jak piwo czy wino. Zauważamy natomiast wzrost segmentu alkoholi premium – wysokiej jakości i droższych. Dowodzi temu popularność tzw. brown spirits, zwłaszcza whisky. Częściej stawiamy na jakość i smak danego trunku, aniżeli na cenę. Można powiedzieć, że wzrasta świadomość Polaków. Producenci, podążając za trendami, inwestują w trunki o obniżonej procentowej zawartości alkoholu, co jest odpowiedzią głównie na gusta kobiet – mówi Jacek Maliński, prezes zarządu Landlord, współtwórca marki Gutt Vodka.
Szara strefa jest; w tych warunkach być musi
Polski rynek alkoholowy został znacznie ograniczony przez władze komunistyczne, które zniszczyły wszelką innowacyjność, stawiając jedynie na produkcję czystej wódki. Jednak dawna różnorodność powoli się odradza. Mimo iż wódka to produkt kojarzony z Polską, nie umiemy wykorzystać jego potencjału. Zarówno Szkoci, jak i Francuzi uczynili z sektora napojów wysokoprocentowych dochodowy biznes, który przynosi tym krajom znaczące zyski. Rocznie rzesze turystów odwiedzają np. gorzelnie w Szkocji. W Polsce wódkę traktuje się z pewną rezerwą, na co na pewno ma wpływ pryzmat alkoholizmu. Warto zaznaczyć, że prawie 90 procent koniaku czy whisky trafia na eksport. Tymczasem współczynnik ten dla naszego alkoholu wynosi zaledwie 20 procent.
Wynika to z braku jednolitej strategii rozwoju i wsparcia ze strony administracji państwowej. Dochodzą do tego niesprzyjające regulacje prawne, wysokie podatki, brak działań promocyjnych za granicami kraju, nie wspominając już o utrudnionej komunikacji z konsumentem. Aby producent mógł zaistnieć, musi wesprzeć swoje działania ogromnymi nakładami na public relations i dozwoloną reklamę. Dla początkujących i niewielkich wytwórni bardzo często jest to bariera nie do przejścia. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że napoje spirytusowe są dyskryminowane pod względem podatkowym, co powoduje zwiększanie się „szarej strefy” w strukturze sprzedaży. Według statystyk, może to być od 10 do nawet 20 procent udziału w rynku – wyjaśnia Maciej Zarzecki, autor książki „Alkohole w Polsce i na świecie – przewodnik barmana”.