Spis treści
CBD to produkty konopne bez składników psychoaktywnych
Pierwszym skojarzeniem, kiedy myślimy o branży konopnej w Polsce, jest medyczna marihuana, która została zalegalizowana nad Wisłą w 2017 r.
Równolegle jednak funkcjonuje segment CBD, który obejmuje wszystkie produkty konopne niezawierające składników psychoaktywnych. Mają one, zgodnie z prawem, stężenie THC (tetrahydrokanabinol) na poziomie poniżej 0,3 proc.
CBD jest jednym z ponad 100 kanabinoidów znajdujących się w konopiach. Znajdziemy go pod postacią olejków, kosmetyków czy suplementów diety. Szacuje się, że globalnie rynek CBD w 2028 r. może być warty nawet 55 mld dolarów.
Firmy mówią, że gąszcz przepisów nie pozwala normalnie funkcjonować
Polska jednak niekoniecznie będzie miała w tym swój zauważalny udział. Dlaczego? Firmy działające w branży mówią, że chociaż prowadzą legalną działalność, trudno jest im się przebić do konsumentów. Z wielu różnych powodów.
– Branża konopna to trudny temat. Wciąż wielu osobom konopie kojarzą się tylko z narkotykami. Noszę koszulę z konopi, świetna jakość, komfort, ale gdy wrzucam jej zdjęcie do internetu jako reklamę, algorytmy blokują ją jako „promowanie substancji zakazanych”. Nikt przecież nie pali ubrań, ale taki mamy dziś absurd. W konsekwencji bardzo trudno się przebić – mówi Maciej Sagal, wspólnik w firmie Liroyal.pl.
I wskazuje także inne ograniczenia.
– Ostatnie trzy lata to fala upadłości w branży – zniknęło ponad 70 proc. firm. Przepisów jest mnóstwo, ale specjalistów – jak na lekarstwo. Brakuje prawników, którzy się znają na konopiach. A jeśli już są, to wejście w dokładne analizy prawne kosztuje naprawdę sporo. Dodatkowo mamy do czynienia z niekompetencją instytucji – kontrole Sanepidu, nieznajomość aktualnych przepisów przez organy wykonawcze – to wszystko realnie utrudnia nam pracę – wylicza przedstawiciel Liroyal.pl.

Biznes
W branży rzeczywiście dzieje się nie najlepiej. Jak wynika z danych Euromonitor International, wartość sprzedaży detalicznej CBD oraz innych nietoksycznych kannabinoidów w 2023 r. wyniosła około 1,5 mln zł. W 2024 było to już 1,4 mln zł. Natomiast w odniesieniu do 2025 r. prognozy mówią o 1,3 mln zł.
Branża twierdzi, że nie ma jednolitych standardów kontroli w skali całego kraju
Na to, że branża konopna, a w szczególności sektor CBD, od lat zmaga się z niejednoznacznym podejściem ze strony instytucji kontrolnych, zwraca uwagę również Maksymilian Prusak, właściciel firmy Cannlab.pl.
– Problemem jest brak jednolitych standardów kontroli w skali całego kraju. Przykładowo, w Małopolsce działalność Sanepidu budzi szczególne obawy przedsiębiorców z branży konopnej. Tamtejszy oddział znany jest z wyjątkowo restrykcyjnego podejścia i nadgorliwych działań, które wykraczają poza obowiązujące przepisy prawa. Często powołuje się na tzw. zbiór dobrych praktyk Komisji Europejskiej – dokument niewiążący, który nie ma statusu ani ustawy, ani rozporządzenia - mówi Strefie Biznesu Maksymilian Prusak.
Jak wskazuje, małopolski Sanepid „potrafi wytoczyć poważne zarzuty firmom”, które mają kompletną dokumentację, są legalnie zarejestrowane i nigdy wcześniej nie naruszyły żadnych przepisów.
– Jedynym punktem zapalnym jest obecność CBD w produktach spożywczych – mimo że przepisy nie dają jednoznacznej odpowiedzi, czy taka obecność rzeczywiście powinna być traktowana jako naruszenie prawa. W praktyce jednak produkty tego typu są powszechnie dostępne na rynku – zastrzega właściciel Cannlab.pl.
Według niego w innych regionach Polski, np. we Wrocławiu, procedury kontroli przebiegają zupełnie inaczej – spokojniej, bardziej rzeczowo i z poszanowaniem zasad równości wobec prawa.
– Taka rozbieżność budzi uzasadnione poczucie niesprawiedliwości wśród przedsiębiorców, którzy działają zgodnie z przepisami i starają się funkcjonować transparentnie – uważa Maksymilian Prusak.
Poprosiliśmy Wojewódzką Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Krakowie o odniesienie się do tych zarzutów. Jak tylko odpowiedź się pojawi, przekażemy ją czytelnikom.
Szara strefa i nieuczciwi sprzedawcy mają się świetnie
Jednocześnie Maksymilian Prusak zwraca uwagę, że problemem pozostaje brak kontroli nad szarą strefą.
– Istnieją osoby produkujące olejki CBD w warunkach domowych – w garażach, piwnicach – często z użyciem tanich, niecertyfikowanych izolatów z nieznanych źródeł, często sprowadzanych z Chin. Tego typu produkty trafiają do sprzedaży po bardzo niskich cenach – nierzadko 10-procentowy olejek CBD można kupić za 30 zł. Niestety, tego typu wyroby nie mają nic wspólnego z jakością i skutecznością, jakiej oczekuje się od produktów konopnych – mówi przedstawiciel branży CBD.
Opinię, że rynek zalany jest tanimi, niskiej jakości olejkami, podziela także Maciej Sagal.
– Można kupić tani izolat z Chin za 150–200 dolarów za kilogram i zrobić z niego nawet 1000 butelek 10-procentowego “olejku”. Ale to nie jest produkt, który niesie jakiekolwiek korzyści zdrowotne. Dla porównania: u nas produkcja jednej butelki olejku wysokiej jakości kosztuje więcej niż finalna cena tych pseudo olejków na Allegro. Nasz produkt – 11 ml olejku zawierającego 10 proc. CBD oraz pełne spektrum fitokannabinoidów – kosztuje z naszą marżą 274 zł. To uczciwa cena za miesięczną kurację, która rzeczywiście działa. Bo jakość kosztuje – tłumaczy Maciej Sagal.
– Moglibyśmy zejść z jakości i konkurować ceną. Ale nie po to to robimy. Nie chcemy być kojarzeni z czymś, co nie działa. Nasze oleje są tworzone z myślą o realnym wsparciu terapeutycznym. CBD działa. Ale tylko wtedy, gdy ma jakość. Każdy ssak – człowiek, pies, kot – ma układ endokannabinoidowy. Organizm reaguje, jeżeli dostanie właściwy bodziec. Tylko tyle – i aż tyle – dodaje.
I chociaż, jak przyznał, obroty spadły, to uważa, że firmy proponujące niską jakość nie przetrwają długo.
– My nie idziemy na skróty. Mamy zaufanie pacjentów, doświadczenie, wiedzę i jakość, której nie da się podrobić. To nasza siła – podsumowuje.
Optymizm chce zachować także Maksymilian Prusak, ale uważa, że łatwo nie będzie. W jego opinii osoby, które zaczynają swoją przygodę z CBD od tanich, niskiej jakości zamienników, często szybko się zniechęcają – nie widząc efektów działania, nie są skłonne zapłacić więcej za lepszy produkt. W efekcie rynek cierpi nie tylko z powodu dumpingowych cen, ale też przez utratę zaufania ze strony klientów.
– Branża konopna potrzebuje jasnych i jednolitych przepisów, sprawiedliwego podejścia urzędów oraz skutecznych działań przeciwko szarej strefie. Tylko wtedy możliwe będzie stworzenie zdrowego, bezpiecznego rynku, który przynosi korzyści zarówno konsumentom, jak i uczciwym przedsiębiorcom – wskazuje szef Cannlab.pl.
Będą zmiany legislacyjne
Zmiany przepisów będą, ale niekoniecznie pójdą one w kierunku o którym myślą przedsiębiorstwa z sektora CBD.
Ministerstwo Zdrowia chce znowelizować przepisy dotyczące branży konopnej w ramach projektu ustawy o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz niektórych innych ustaw. Jak wynika z informacji na stronie internetowej Rządowego Centrum Legislacji, projekt, który został opublikowany w grudniu 2024 r., jest po konsultacjach społecznych. Resort zdrowia nie odniósł się jeszcze do uwag.
Nowe przepisy mają m.in. zabronić promowania produktów konopnych sugerujących ich użycie do palenia lub waporyzacji. Dodatkowo osoby prowadzące działalność w branży konopnej nie będą mogły mieć „na swoim koncie” przestępstw narkotykowych.