- Polska branża motoryzacyjna wieszczy problemy prywatnym warsztatom motoryzacyjnym w następstwie elektryfikacji samochodów
- Z mapy biznesowej mogą zniknąć w kolejnych latach także niezależni producenci części zamiennych
- Montowanie silników elektrycznych w ciężarówkach wydaje się nieuchronne. Częściowo wyeksploatowane baterie z takich aut posłużą w przyszłości jako magazyny energii
Podczas spotkania nie zabrakło dyskusji o transformacji energetycznej w transporcie ciężkim. Swoimi doświadczeniami w tym obszarze podzielił się Wojciech Rowiński, dyrektor generalny Scania Polska. W rozmowie z Piotrem Boruckim – wspólnikiem i prezesem Tip-Topol stwierdził, że „kierunek branży jest jednoznaczny”:
– Przez ponad sto lat żyliśmy w dość przewidywalnym świecie, bo wszyscy pracowali nad jednym – zwiększaniem efektywności silników spalinowych. To zmieniło się w ciągu ostatnich 10 lat. Mamy na rynku kilka nowych technologii, ale żadnego koncernu nie stać na rozwijanie każdej z nich. My wierzymy, że to się skończy prądem z baterii o wysokiej gęstości energii, a reszta stanowi technologie przejściowe – mówił Piotr Borucki, wspólnik i prezes Tip-Topol.
Elektryfikacja przyniesie kres rynkowi części zamiennych i części serwisów
Niepokojąco zabrzmiała jego opinia, że elektryfikacja pojazdów ciężarowych przyniesie kres rynkowi części zamiennych i niezależnych serwisów. Ten sam problem dotyczy również jednak aut osobowych, których europejski rynek zalewany jest obecnie tanią konkurencją z Chin. – Dla aftermarketu zmiana będzie ogromna. Rynek na pewno będzie zupełnie inny co do wielkości i asortymentu. Pojazd elektryczny jest po prostu konstrukcyjnie prostszy niż współczesne jednostki spalinowe i w perspektywie 15-20 lat w produkcji nowych samochodów nie będziemy potrzebować części silnikowych itp. – mówił ekspert.
Eksperci rynku motoryzacyjnego są zgodni, że coraz ostrzejsze normy środowiskowe dla ciężarówek wymuszą prędzej czy później zmianę floty na elektryczną także przez polskich przedsiębiorców.
– Zmieni się również model użytkowania pojazdu ciężarowego. Obecnie pierwszy właściciel korzysta z nowego auta przez trzy do pięciu lat, to jest do przebiegu 800 tys. do miliona km. Po tym czasie, żeby uniknąć problemów z awaryjnością, z reguły odsprzedaje pojazd, który trafia do obsługi na rynku wtórnym. W przypadku aut elektrycznych, właśnie przez ich prostszą konstrukcję, trwałość pojazdu znacznie się wydłuża – zauważył Rowiński.
Jak długo będzie eksploatowana ciężarówka z napędem elektrycznym?
– Zakładamy, że elektryczne auto ciężarowe będzie żyło tyle, ile żyje bateria, tj. około 8-10 lat i po tym czasie zakup używanego egzemplarza nie będzie się nikomu opłacał – mówił. Jak dodał: przez ten okres pojazd będzie użytkowany przez pierwszego właściciela i będzie serwisowany w autoryzowanej sieci obsługi. To oznacza ogromną transformację całego modelu sprzedaży i obsługi posprzedażnej aut ciężarowych – kontynuował.
– Nie mam jednak wątpliwości, że tak duża ciekawość i dobra perspektywa czasowa właścicieli polskich firm produkcyjnych, zaowocują tym, że akurat oni najszybciej znajdą nowe nisze rynkowe i zagospodarują rodzące się możliwości – podkreśli.ł
Akumulatory z elektrycznych TIR-ów mogą posłużyć jako magazyny energii
Rowiński stwierdził też, że przyszłością będą baterie wykorzystywane przez 25-32 lat. Przez pierwsze dziesięć lat jako bateria w aucie ciężarowym, a przez kolejną dekadę jako sporych rozmiarów magazyn energii, który po podzieleniu na wiele jednostek służyć będzie przez kolejnych kilka lat w formie magazynów energii w domach prywatnych. Czy tak rzeczywiście się stanie? Czas pokaże.
To także może Cię zainteresować
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!
