Rynek nieruchomości przechodzi schłodzenie?
Schłodzenie rynku można różnie interpretować. W mojej ocenie jest to raczej stabilizacja. Obecna sytuacja nie jest zaskoczeniem – brak „dopalacza” powoduje wstrzymanie decyzji zakupowych. Nabywcy są zainteresowani nowoczesnymi projektami, ale niepewność związana z kredytami wstrzymuje ich decyzje. Proces zakupu się wydłuża.
Czy nabywcy mogą liczyć na spadki cen?
Tutaj sprawa jest bardziej skomplikowana. Uważam, że można spodziewać się bonusów i promocji, takich jak „wyprzedaże końcówek serii” – szczególnie w inwestycjach, które muszą być zakończone w określonym terminie, np. ze względu na gwarancje wiążące inwestora z wykonawcą. Budżety są ustalane na początku projektu, a spółki finansujące oczekują konkretnych wyników, więc możliwe jest pewne przesunięcie między etapami inwestycji, ale nie ma miejsca na drastyczne spadki cen. Branża regularnie wyjaśnia, skąd biorą się koszty i jakie są ich składowe. Na przykład budując osiedle, deweloper inwestuje również w infrastrukturę, taką jak drogi i oświetlenie, co jest całkowicie normalne. To nie są inwestycje finansowane z budżetu miejskiego – to klienci również za nie płacą. Edukacja nabywców staje się niezbędna. Jeżeli przy drogach postawilibyśmy napisy; wybudowane przez dewelopera, to wtedy widać realny wpływ inwestycji na dane miasto.
Brak „dopalacza” w postaci kredytów o niskim oprocentowaniu blokuje rynek. Jak branża widzi przyszłość?
Spokojnie, bez nerwowych ruchów. Działam na rynku od ponad 15 lat i wielokrotnie przechodziliśmy przez różne zmiany prawne i finansowe. Nabywcy nie zniknęli – są po prostu ostrożniejsi i bardziej wnikliwie analizują, czy dana oferta spełnia ich oczekiwania. Wciąż brakuje nowoczesnych mieszkań, choć mamy dużo starszych budynków, które nie spełniają już współczesnych standardów ESG ani nie odpowiadają na potrzeby zmieniającego się świata. Pokolenie Z oczekuje wyższej jakości – to już nie są czasy „meblościanki” i mieszkań bez balkonu czy windy. Dziś liczy się jakość, zaufanie i dodatkowe wartości, jakie deweloper oferuje, np. kluby mieszkańca czy rozwiązania pozwalające obniżyć koszty obsługi budynku. To już nie jest „tylko” mieszkanie, to cała gama technologii podnoszących standard życia. Należy jednak pamiętać, że „branża” to bardzo pojemne sformułowanie, mamy tutaj zarówno rynek inwestycji, deweloperski, jak również wykończenia wnętrz, usługi finansowe, budowlane… cały mechanizm, który przy braku rozwiązań systemowych może odczuć bardzo szybko skutki zmniejszonego popytu.
Zmieniające się potrzeby nabywców kreują innowacyjne rozwiązania?
Mam to szczęście, że od lat współpracuję z firmami, które wyprzedzają przyszłość. Już pierwsze projekty, w których brałam udział, zakładały zielone dachy, fotowoltaikę i wspólne przestrzenie budujące relacje sąsiedzkie. We Wrocławiu jest kilka takich inwestycji, które 10 lat temu spełniały standardy, jakie dziś są wdrażane systemowo. Wtedy były postrzegane jako „przepalanie budżetu”, dziś są modelowe. Młode pokolenia chcą większych przestrzeni – 18 m² przestaje być atrakcyjne, a standardem stają się mieszkania dwupokojowe, oferujące wygodę życia. Deweloperzy analizują trendy i potrzeby w poszczególnych dzielnicach, każde miejsce ma swojego odbiorcę. Jakość, rzetelność, komunikacja- dla mnie to trzy kluczowe aspekty. Do tego szybkość reakcji, żyjemy mobilnie, nabywcy również.
Kupić czy czekać?
Na marzenia? Analizuję rynek i widzę, że schłodzenie pozwala na większy wybór i spokojniejsze decyzje. Mniej aktywni są inwestorzy liczący na szybki wzrost wartości w krótkim czasie od wprowadzenia oferty na rynek. Warto przyjrzeć się inwestycjom, które są już w trakcie realizacji, bo ich ceny są ustabilizowane. Nowe projekty nie oznaczają niższych cen, ponieważ koszt wytworzenia nie spadł, działki nie staniały, a ich dostępność się nie zwiększyła.
Jak kreować wartość nieruchomości?
Wyjątkowość! Osobiście nie przepadam za inwestycjami "kopiuj wklej", szczególnie w topowych lokalizacjach. Nabywcy również oczekują, że ich inwestycja będzie się wyróżniać, oferować "coś więcej". Galerie sztuki we wnętrzach, dekory, zagospodarowane części wspólne owszem podnoszą koszty, ale podnoszą również wartość nieruchomości.