Żółta taka, z alufelgami. Jak ktoś się postara, to jeszcze tą pamiątką pojeździ. Fiat 126p, bo o nim mowa, został właśnie wystawiony na licytację przez komornika z Torunia. Ta odbędzie się w sierpniu.
Samochód wart tyle, co jedne zakupy w markecie
Samochód jest wart tyle, co jedne zakupy w markecie - 50 złotych, ale chętny może dostać go już za 37,50 złotych.
- Tyle bowiem wynosi cena wywołania. To jest 75 procent kwoty oszacowania - wyjaśnia Jarosław Grajkowski,komornik przy Sądzie Rejonowym w Toruniu, który zajął fiata.
Śmieszna w sumie rzecz, ale takie prawo. Nietypowy przedmiot licytacji i równie dziwna jego historia. W tym przypadku to nie dłużnikowi samochód jest odbierany.
Poprzedni właściciel "malucha" zmarł w 2002 roku. Rok później - żona właściciela. Nikt z rodziny nie otrzymał autka w spadku. A że stało ono na drodze publicznej, zostało odholowane na policyjny parking.
- Doba postoju na tym parkingu kosztuje 6,90 złotych - informuje Grajkowski.
Gdyby samochód był tylko przez tydzień, opłata za parking wynosiłaby już tyle, co wartość samochodu. A on stoi latami. Teraz ma wreszcie odjechać albo zostać odholowany.
Komornik i jego ekipa sami wyceniają wartości zajętych przedmiotów
Opierają się m.in. na cenach podobnych ruchomości wystawionych na aukcjach internetowych. Wierzyciel czy dłużnik mają prawo nie zgodzić się z wyceną, twierdząc na przykład, że cena jest zaniżona.
- Wówczas na życzenie stron możemy powołać rzeczoznawcę, który wyceni przedmioty - tłumaczy Jacek Dober, komornik z Bydgoszczy. - Tyle że koszty rosną. Biegły za swoją usługę bierze przeważnie od 150 do 300 złotych, a koszt przedmiotu to czasem kilka czy kilkanaście złotych.
Duży popyt
Samochody akurat cieszą się dużym powodzeniem na komorniczych licytacjach. Podobnie - mieszkania, sprzęt rtv oraz agd.
Zdarza się, że zainteresowani tak zawzięcie prześcigają się w proponowaniu coraz wyższych stawek podczas licytacji, że ostateczna cena sprzedanego przedmiotu jest parę razy wyższa.
Do bijatyk też dochodzi, ale już z reguły po aukcji.
Auta czy mieszkania pojawiające się jako pozycje na komorniczych obwieszczeniach nikogo nie dziwią. Są też jednak rzeczy mniej typowe. Choćby rupiecie, które nadawałyby się na śmieci, a trafiają na licytacje.
Stara rura w zasięgu ręki
Stara rura warta złotówkę, dwa zniszczone mopy o tej samej wartości, worek kleju za 1,5 złotego to tylko wybrane pozycje, jakie znalazły się w spisie przygotowanym przez komornika z Bydgoszczy. Niedawno zajął je rodzinie dłużników. Okazało się, że rzeczy zostawili eksmitowani z tego mieszkania dłużnicy. Wyprowadzili się i ślad po nich zaginął. Nie odebrali gratów w wyznaczonym czasie. Do akcji wkroczył komornik.
- W toku postępowania wyznaczono termin licytacji tych rzeczy - wyjaśniał nam Jakub Głuchowski, komornik.
- W przypadku licytacji komorniczej w interesie wszystkich stron jest uzyskanie jak największej kwoty z licytacji - mówi Michał Lewandowski z biura prasowego Krajowej Rady Komorniczej.
Dodaje: - Im więcej bowiem będzie pieniędzy, tym więcej wierzyciel odzyska, a tym samym dłużnik spłaci. Komornik, jako że utrzymuje się wyłącznie z opłat egzekucyjnych, również jest zainteresowany tym, żeby jak najwyższa kwota została uzyskana.
W Chełmży można kupić teraz np. krzesło za 22 złote, w Inowrocławiu trampki za 7.
Kto wybiera się do Torunia i ma 338 złotych, może też mieć obraz ręcznie malowany z licytacji. Z widokiem zachodzącego słońca, ale bez ram.
W Grudziądzu nadarzy się okazja kupić naszyjnik (o nazwie Angela) z kolczykami. Cena wyjściowa zestawu wynosi 9,20.
Łóżka poszły
Tysiąc sztuk sztućców ze zlikwidowanego hotelu właśnie znalazło nabywcę. 70 łóżek też. Kto przedmiot wylicytuje, ten go zabiera. I tu może pojawić się problem.
Komornik licytował w mieszkaniu dłużnika starą komodę. Znalazł się chętny dać za nią 200 złotych. Miał jednak problem z wyniesieniem jej. Dotychczasowy właściciel komody, czyli dłużnik, patrzył, aż zaproponował: - Pomogę panu, ale za dobry uczynek musiałby mi pan dać 5 dyszek.
