Od chwili wybuchu pandemii pogorszyło się zdrowie psychiczne aż 38,5% dorosłych Polaków. 51% rodaków zadeklarowało, że ich ten problem nie dotyczy. Natomiast 10,5% ankietowanych nie potrafi tego ocenić.
- Blisko 40% to już bardzo wysoki odsetek, który bezpośrednio przekłada się na nastroje konsumenckie. Wkrótce mogą być one zdecydowanie gorsze niż dwa lata temu, gdy wybuchła pandemia, ze względu na wojnę toczącą się w Ukrainie. Mimo że chroni nas NATO, wielu Polaków realnie boi się, że to samo mogłoby zdarzyć się u nas. Życie w ciągłym poczuciu zagrożenia i niepewności co do dalszego rozwoju tego konfliktu może wpłynąć na ograniczenie konsumpcji dóbr i usług w Polsce. I to odczuje cała gospodarka - komentuje ekonomista Marek Zuber.
Kto najbardziej odczuwa spadek zdrowia psychicznego?
O osłabieniu zdrowia psychicznego najczęściej informują osoby w wieku 23-35 lat. Tak deklaruje prawie połowa z nich (44,5%). Głównie dotyczy to rodaków zarabiających poniżej 1000 zł na rękę (44,6%), z wykształceniem podstawowym lub gimnazjalnym (50%). Przeważnie są to mieszkańcy miast liczących ponad 500 tys. ludności (43,3%).
- Te wyniki wcale mnie nie dziwią. Ludzie będący na dorobku, w tym młodzi rodzice, obarczeni drożejącymi hipotecznymi kredytami są przerażeni rosnącymi kosztami życia, co oczywiście widać zwłaszcza w dużych miastach. W ciągu dwóch ostatnich lat niektórzy z nich stracili pracę lub firmę bądź też musieli się przebranżowić. Z kolei ci, którzy zarabiają mniej niż 1000 zł miesięcznie, sami nie są w stanie związać końca z końcem - podkreśla Zuber.
Blisko połowa Polaków, których zdrowie psychiczne pogorszyło się, twierdzi, że spowodował to wzrost cen – 48,8%. Jak komentuje dr Maria Andrzej Faliński ze Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego konsumenci powinni uważnie analizować ceny w sklepach. Jak zauważa, niektóre produkty będą mogły tanieć z powodu chwilowych spadków popytu.
- Polacy poważnie obawiają się, że wkrótce nie będzie ich stać na to, do czego byli przyzwyczajeni. Niektórzy, m.in. emeryci i renciści, obawiają się, że nie starczy im pieniędzy na chleb i leki. Z kolei dla zamożniejszych rodaków wzrost cen oznacza utratę wartości gotówki. Wszystkich, bez względu na status materialny, dotyka postępująca drożyzna - mówi Michał Pajdak, współautor badania z platformy ePsycholodzy.pl.
Polacy bardziej boją się inflacji, niż chorób
Z badania wynika, że mniejszy wpływ od inflacji na kondycje psychiczną Polaków mają obawy o to, czy zachorują ich bliscy (35,3%) lub oni sami (33,5%). W czasie pandemii ludzi mniej stresują kwestie zdrowotne niż ekonomiczne, obrazuje spadek nastrojów konsumenckich, co podkreśla Marek Zuber. I dodaje, że większość rodaków nie widzi wyjścia z tej sytuacji, bo nie może zapewnić sobie dodatkowych dochodów. W porównaniu z innymi Europejczykami Polacy są jednymi z najdłużej pracujących.
Z badania wynika również, że najczęstszym objawem pogorszenia się zdrowia psychicznego Polaków jest stres. Zadeklarowało tak 48% ankietowanych. Trudno przewidzieć, jak bardzo niebezpieczne skutki może to przynieść dla poszczególnych osób, firm, jak i całej gospodarki. Osoba żyjąca w ciągłym stresie – w pracy jest mniej efektywna. Jako konsument kupuje produkty na zapas.
- Największy stres może wywoływać w społeczeństwie niepewność, do jakiej granicy może dojść inflacja, a także co i w jakim stopniu zdrożeje. Trudno jest prognozować w sytuacji takiej zmienności czynników, ale – moim zdaniem – nie można wykluczyć tego, że inflacja mocno przekroczy 12%. W drugim półroczu powinna wyhamować. Wyraźna poprawa nastąpi w przyszłym roku. Najwięcej w tym względzie zależy od postawy NBP, który na szczęście skończył już politykę osłabiania złotego. Nasza waluta powinna się umocnić. Wtedy będzie lepiej - podsumowuje Marek Zuber.
Badania na zlecenie platformy ePsycholodzy.pl zrealizowały UCE RESEARCH i SYNO Poland.